III

68 6 17
                                    

  Na szczęście próba dobrania się do porwanej dziewczyny nie doprowadziła do żadnych poważniejszych konsekwencji, z wyjątkiem konfrontacji z Nowakiem (Kowalewski nawet nie dowiedział się o całym zajściu), dlatego mogłem kontynuować pracę tam. Tuż po tym, jak przyjechałem do domu po spotkaniu w siedzibie dostałem SMS–a od Kowalewskiego, który był o tym, iż nazajutrz w nocy miałem przeprowadzić moją pierwszą akcję. Podał również dokładne miejsce, które miałem patrolować i ludzi, z którymi miałem pracować.

  Podczas reszty dnia oddałem się wprowadzeniu planu odbicia gangu w życie. Zacząłem od podstawy, czyli od zbierania informacji. Przez większość następnego dnia też to robiłem (z domu).

  Muszę przyznać, że dowiedziałem się bardzo mało, a mianowicie to, że gdy Nowak i Kowalewski przejęli gang, to z czasem różne organizacje zaczęły zrywać z nimi kontakty, aż w końcu nikt z nimi nie został.

  – Będę musiał zbierać informacje bezpośrednio od ludzi z gangu, bo inaczej chyba niczego nowego nie dowiem się – pomyślałem na głos, powoli zbierając się do wyjścia, gdyż godzina, w której miałem rozpocząć moją pierwszą akcję zbliżała się.

  Trząsłem się ze stresu, a w mojej głowie pojawiały się wszelakie scenariusze, w których coś spierdalałem. Czułem się, jakbym miał mieć pierwszy dzień w nowej szkole lub w nowej pracy. Mimo tego zamierzałem pojawić się w wyznaczonym miejscu.

  Trzęsącymi się rękoma założyłem wygodną koszulkę i równie wygodne spodnie, a na to założyłem krótki, brązowy płaszcz – podczas zabijania ludzi najbardziej liczy się wygoda i swoboda ruchów, a nie wygląd. Potem znalazłem jakąś małą torbę i spakowałem do niej podręczną apteczkę, bandaże, butelkę wody i parę batonów. Z tego co wiedziałem, zapowiadała się długa noc, może nawet i krwawa. Nie znałem ludzi, z którymi miałem pracować, ale miałem nadzieję, że nie będą tak nieudolni, że będę potrzebować apteczki.

  Po zrobieniu paru czynności, których opisywanie ominę w pełni gotowy wsiadłem do mojego samochodu i ruszyłem do siedziby.

°•°•°

  Mój dom znajdował się na jednym krańcu Warszawy, a siedziba na drugim, dlatego zostawiłem sobie dużo czasu na dojechanie tam. Najwidoczniej za dużo, bo przyjechałem dobre 15 minut przed czasem.

  Zaparkowałem przed siedzibą zastanawiając się, co zrobić. W moich myślach ciągle urzędowała sprawa z Nowakiem i porwaną dziewczyną. To nie było nic ważnego, jednak miałem trochę pytań. Muszę przyznać, że bałem się z lekka konsekwencji, ale z drugiej strony, to co innego mi zostało? Siedzenie w aucie i granie na telefonie w Dumb Ways to Die?

  Ominąwszy furtkę zadzwoniłem niepewnie dzwonkiem do siedziby. Otworzył mi Kowalewski.

  – Oh, Boris – chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Definitywnie nie spodziewał się mnie. – Czemu jesteś tu tak wcześnie?

  – Jakoś tak wyszło. Mogę wejść?

  Kowalewski zaprosił mnie ruchem ręki do środka. Natychmiastowo skierowałem się do salonu, by tam rozłożyć się na staromodnym ale wygodnym fotelu. Przede mną na stoliku kawowym leżało kilka kartek papieru, zapewne dokumenty. Zdecydowałem nie zaglądać w nie.

  Kowalewski zasiadł na drugim fotelu spoglądając na mnie. Trochę bałem się zadać mu pytań, jednak zdecydowałem grać pewnego siebie. Rozsiadłem się wygodnie na siedzeniu, patrząc mojemu rozmówcy twardo w oczy, po czym lekko uśmiechnąłem się, by nadać sobie trochę beztroski.

  – Wiesz, Kowalewski, pozwoliłbyś zabawić mi się z którąś z porwanych dziewczyn? – chłopak zdziwił się moim pytaniem. – Są w siedzibie, więc chyba wszyscy mogą korzystać z nich?

Zakamarki Umysłu Borisa Pawulowa || Uprowadzona przez IdoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz