X

69 4 18
                                    

  Kowalewski był całkowicie skupiony na grze. Choć nie byłem ekspertem od gry na pianinie, to mogłem z całą pewnością stwierdzić, iż nie grał on jak amator; miał wprawę.

  Poklepałem go delikatnie po ramieniu, by zwrócił na mnie uwagę, na co on gwałtownie zrzucił słuchawki ze swych uszu i obrócił się do mnie. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że nie spodziewał się mnie.

  – Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć – powiedziałem.

  – Kurwa, Boris! – wykrzyczał chłopak. – Ja prawie na zawał zszedłem! I jeszcze zrzuciłem moje słuchawki! – Kowalewski podniósł je z podłogi. – Co ty tu robisz?!

  – O to samo mógłbym zapytać ciebie – odpowiedziałem ze spokojem.

  – To ja pierwszy zapytałem się, więc to ty pierwszy odpowiadaj!

  – Zgubiłem gdzieś komórkę – skłamałem. Starałem się pozostać spokojny, by nie wydać swojej ściemy. – Szukałem jej w paru miejscach i to jest jedno z ostatnich, w których może być. 

  Kowalewski przybliżył się do mnie z przymrużonymi oczami, niby analizując mnie. Było czuć od niego alkohol.

  – Powiedzmy, że ci wierzę – powiedział chłodno. – Pomogę ci szukać telefonu, ale od razu po tym jak go znajdziemy lub przeszukamy wszystkie miejsca, w których może być masz stąd spierdalać.

  – A niby dlaczego? Co takiego robisz, że nie mogę tu być?

  Kowalewski przez chwilę milczał, a następnie prychnął i odwrócił się do mnie plecami niczym obrażone dziecko.

  – Tak poza tym, to nie powiedziałeś mi co tu robisz – kontynuowałem.

  Zamiast odpowiedzieć mi mężczyzna podszedł do szafki stojącej przy ścianie i wyjął z niej otwartą butelkę wina. Napił się z gwinta, po czym wskazał na mnie palcem.

  – Chcesz trochę? – zapytał, potrząsając delikatnie trunkiem.

  Zastanawiałem się chwilę nad odpowiedzią, lecz potem przypominałem sobie, że przyjechałem do siedziby autem.

  – Nie, i nie zbywaj mojego pytania.

  – Dobra, dobra – wymamrotał Kowalewski, opierając się o szafkę i przecierając dłonią twarz. – Zjebałem. Zjebałem po całości. Zapomniałem zapłacić za kawalerkę i właściciel wyjebał mnie na zbity pysk, przez co teraz używam siedziby jako domu.

  Czyli moje przypuszczenia z bezdomnością były dobre.

  – Nie możesz kupić sobie domu? Przecież w gangu zarabia się mnóstwo pieniędzy. Nielegalne handle czy kradzieże są bardzo opłac...

  – Nie chcę się wychylać – przerwał mi cicho chłopak.

  – Co masz na myśli?

  Kowalewski usiadł przed keyboardem, wciąż dzierżąc butelkę wina. Zdawał się być zagubiony w myślach.

  – Wiesz, Boris, nie każdego przestępcę ściga policja – wyszeptał. – Oni myślą, że jestem martwy, więc nie zamierzam wyprowadzać ich z błędu; tak samo jest jeszcze parę osób, które wolę by sądziły, że nie żyję.

  Wziąłem pobliskie krzesło i postawiwszy je obok Kowalewskiego usiadłem na nim. Chłopak był pijany i mógł powiedzieć trochę swoich sekretów lub innych informacji, które mogłyby mi się przydać. Poza tym, byłem po prostu ciekaw jego historii – w końcu nie codziennie spotyka się ludzi, którzy sfingowali własną śmierć.

Zakamarki Umysłu Borisa Pawulowa || Uprowadzona przez IdoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz