VII

28 4 10
                                    

  – Boris, jesteśmy w czarnej dupie – powiedział załamanym głosem Kowalewski.

  Jakiś czas po ataku grupy D na kasyno Kowalewski i Nowak zawołali mnie do siebie ze ,,strasznymi wieściami". Ja oczywiście domyślałem się, jakie wieści zamierzali mi powiedzieć. Byliśmy na piętrze w jednym z pokoi. Chłopacy siedzieli na fotelach, a ja stałem na przeciwko nich.

  – Stało się coś poważnego? – zapytałem, udając zaciekawienie.

  – Jeszcze jak! Nasi ludzie zaatakowali kasyno gangu narkotykowego! – wykrzyczał Kowalewski. – Przegrali sromotnie, a gang pewnie chce przeprowadzić na nas kontratak!

  – Co...? Ale... czemu oni zaatakowali? – moja twarz przybrała poważny wyraz.

  – No właśnie, kurwa, nie wiemy! Oni sami na to wpadli! – Kowalewski schował twarz w dłoniach. – Jesteśmy skończeni.

  – Postarajmy nie załamywać się – powiedział Nowak, starając się podnieść nas na duchu. – Nie jest aż tak źle.

  – ,,Nie jest aż tak źle"? ,,Nie jest aż tak źle"?! Co ty pierdolisz?! Przecież gang narkotykowy nas rozpierdoli!

  – I co? Chcesz poddać się, Marcin?

  – No nie... – Kowalewski wyglądał na niepewnego; wierzył, że gdy gang przeprowadzi kontratak będzie to końcem dla nas.

  – Dokładnie. Nawet, jeśli przegramy, to nie bez walki. We trójkę będziemy musieli stworzyć plan.

  – ,,We trójkę"? - spytałem zdziwiony. Nie sądziłem, że chłopacy będą chcieli uwzględnić mnie w tak ważnej sprawie.

  – Tak, we trójkę. Sami nie damy sobie rady – odrzekł Nowak.

  – Dobra – westchnąłem. Nie taki miał być plan. To chłopacy mieli się tym zamartwiać, a nie ja. – Możemy spodziewać się ataku ze strony gangu narkotykowego w każdej chwili, więc lepiej będzie, jeśli teraz zaczniemy opracowywać plan – wziąwszy krzesło od pobliskiego stołu postawiłem je na przeciwko Nowaka i Kowalewskiego, po czym usiadłem na nim.

  Minęło parę sekund, nim jakikolwiek z nas odezwał się. Wszyscy byliśmy zatopieni w myślach. Twarz Kowalewskiego wyrażała spięcie, Nowak był zadumiony, zaś ja – zastanawiałem się, czy atak na kasyno wrogiego gangu był dobrym pomysłem. Już wtedy wiedziałem, że poniosę większe konsekwencje swojego czynu, niż miałem w planach.

  – Przede wszystkim – zaczął Nowak – musimy dowiedzieć się, jak mocno zamierzają przeprowadzić kontratak, by móc wycenić, ile i co będzie nam potrzebne. Stawiam, że zaatakują pełną siłą.

  – To źle stawiasz – odparłem, na co chłopacy popatrzyli się na mnie z zaskoczeniem. – Postrzeliłem Walaszczyk, może nawet śmiertelnie. Przez to gang narkotykowy nie będzie kierowany przez nią, a to jest dla nas korzystne. Dodatkowo, możliwe jest to, że Walaszczyk – jeśli dalej żyje – przydzieli sobie ludzi do obrony.

  – Ty... postrzeliłeś Roksanę Walaszczyk? – zapytał Kowalewski z niedowierzaniem, kompletnie ignorując resztę mojej wypowiedzi. – Kiedy?

  – Na mojej pierwszej akcji od mojego powrotu. Nie mówiłem wam? – zapytałem, szczerze zdziwiony.

  Nowak prychnął pod nosem zdenerwowany.

  – Wszystko, co powiedziałeś, to to, że przegoniliście jakichś członków gangu narkotykowego z tamtej miedzy.

  – Byłem przekonany, że wam o tym mówiłem – odparłem, po czym wzruszyłem ramionami. – Nie ważne, teraz już wiecie.

  Nowak otworzył usta, by mi odpyskować, ale przerwał mu Kowalewski.

Zakamarki Umysłu Borisa Pawulowa || Uprowadzona przez IdoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz