Rozdział 4

11 3 4
                                    

- Jesteśmy już. - oznajmił mi, ja rozejrzałam się i staliśmy pod dużą willą. Wyszłam z samochodu i poczekałam na niego. Przekraczając próg domu przyszedł jakiś umięśniony, wysoki blondyn, przytulił mnie.Na początku byłam zaskoczona jego zachowaniem, ale odwzajemniłam uścisk.

- Jestem Aleks. - przedstawił się.

- Astoria, miło poznać. -  powiedziałam zdejmując buty i wchodząc troszkę dalej.

- Choć do salonu. - przemówił Adrien, więc poszłam za nim. Tam siedział wysoki blondyn.

- Jestem Leon.

- Astoria. - powiedziałam, on tak samo jak Aleks mnie przytulił, tym razem od razu oddałam uścisk. Rozejrzałam się po salonie, był duży i połączony z kuchnią.

- Aleks, o prowadź Astorie po domu.

- No ok. - odpowiedział mu Aleks. - Chodź mała.

- Ej, nie jestem mała. - oburzyłam sie, a on uśmiechnął się do mnie.

-Tak jasne nie jesteś mała, zapamiętam. Choć pokaże ci twój pokój. - powiedział kierując się na górę, więc za nim poszłam. Weszliśmy do mojego pokoju. Był śliczny, cały fioletowy i na ścianie były motyle, był też sztuczny bluszcz. Stałam z otwartą buzią. - Ej zamknij buzie bo ci muchy do niej wlecą.

- Ha Ha Ha, śmieszne bardzo.

- Dobra, Adrien kazał zaprowadzić cię do jego gabinetu,  bo mi właśnie napisał.

- Okej. - po mojej krótkiej odpowiedzi poszłam za nim. Niedługo później stanęliśmy pod gabinetem, po usłyszeniu „proszę” weszliśmy. Aleks się ulotnił, więc zostałam sama.

- Siadaj Astorio. - jak powiedział tak zrobiłam, usiadłam na jednym z foteli przed biurkiem.

Rodzina AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz