Dziękuję za przypomnienia! 💜 W tym tygodniu to już wybitnie nie ogarnęłam tej środy i byłam święcie przekonana, że jest wtorek xd
~~~
Soboty były ulubionymi dniami Harry'ego. Zwykle pracowali, przynajmniej któryś z nich, ale wracali dość wcześnie, gdy wciąż panowało albo dopiero zaczynało się popołudnie. Świeże kwiaty stały w wazoniku, który nie tak dawno tworzyli i ozdabiali, smaczny obiad już zjedzony przetrawiał się w ich żołądkach, a oni po prostu spędzali czas ze sobą, planując zajęcia na nadchodzące godziny.
Tak też było i dzisiaj, gdy to Harry spędził poranek na wyjściu na targ z Williamem do kobiety, od której kupowali najróżniejsze bukiety. Louis wrócił do domu, zmęczony po całym tygodniu, ale szczęśliwy, bo w końcu, stopniowo, robił więcej zdjęć. To się na nim odbijało, na jego samopoczuciu i wyglądzie. Harry też trochę odetchnął, odeszło mu zmartwień związanych ze swoim chłopakiem, ale też jego własnych, od przemęczenia. Tak było tysiąc razy lepiej.
– Haz. – Louis westchnął, siadając na brzegu kanapy obok niego. Dopiero co ogarnął po obiedzie, a teraz wsunął dłonie między swoje uda, z zamyśleniem wypisanym na twarzy. – Jesteśmy już razem trochę czasu i... naprawdę ani trochę mi nie ufasz?
– Co? – Harry zamarł, z telefonem w dłoni. To pytanie go zaskoczyło, bo... cóż, nie można było powiedzieć, że znów zaufał mu w stu procentach, ale też wydawało mu się, że w pewien sposób okazywał to, że się stara i rusza naprzód.
Louis ruchem głowy wskazał na telefon wciąż spoczywający w jego dłoni.
– Nie do końca czuję się komfortowo z tym, że czytasz moje wiadomości – wyznał cicho. Wpatrywał się w zielone oczy Harry'ego, tym swoim szczerym i ufnym spojrzeniem. – Sam widzisz, że Delilah już do mnie nie pisze. To... dziwne uczucie, bo nie próbuję niczego przed tobą ukrywać, ale piszę głównie z Liamem, ewentualnie z Georgem, który owszem, pracuje dla mnie, ale uznaję go za mojego przyjaciela. Nie okłamuję cię, Harry, ani niczego nie zatajam, więc proszę, obdarz mnie tą odrobiną zaufania.
– Lou... – Harry zerknął na telefon szatyna w swojej dłoni, zanim podsunął go swojemu chłopakowi. – To od kilku tygodni przeglądam na twoim telefonie.
Louis wziął od niego urządzenie, przyglądając się otwartej galerii zdjęć. To było jak uzależnienie Harry’ego. Przeglądał zdjęcia z ich życia, tego przed. Potem ich wspólne szczęście zmieniło się w dorastanie Williama. Na tych zdjęciach często widywał Liama. A ostatnie, jego ulubione, przedstawiały ich z Williamem. Czuł się, jakby oglądał całe swoje życie na tym telefonie i ciężko mu było sobie tego odmówić. Wspomnienia napływały wciąż i wciąż i Boże, Harry kochał ich randki, wychodzenie razem, ale tak samo kochał wspólne wyjścia z Williamem.
– Myślałem, że... – Louis potarł swoją twarz, oddychając głęboko. Harry przysunął się i przylgnął do jego boku, śmiejąc się do siebie. – Myślałem, że jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym zaczęliśmy.
– Dość szybko uznałem, że twoje wiadomości są cholernie nudne – przyznał Harry, z chichotem ściskając kilka razy jego wąską talię. – Po prostu masz na tym telefonie całe życie, nasze życie, a potem życie z Williamem. Nie umiem tego nie oglądać.
– Na tym telefonie? – Louis obrócił głowę w jego stronę, unosząc brwi. – Zdjęcia w galerii to kropla w morzu. Wszystkie trzymam na dysku.
– Daj mi do niego dostęp – zażądał natychmiast Harry. Zdecydowanie odnalazł swoje uzależnienie.
Louis wklepał jego maila i dał mu uprawnienia, tak by Harry mógł mieć dostęp do jego dysku ze swojego telefonu. I kędzierzawy otworzył go, już wiedząc, że spędzi długie dni, przeglądając to wszystko. Zdjęcia, filmiki, z ich randek, z ich wyjść, z ich pierwszych momentów, jak i z tych późniejszych, potem filmiki i zdjęcia z malutkim Willym, coraz większym na coraz to nowszych. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie w ogóle zacząć oglądanie.
CZYTASZ
Too Much To Ask
FanfictionTell me there are things that you regret 'Cause if I'm being honest I ain't over you yet It's all I'm asking Is it too much to ask? Gdzie Harry w dniu ślubu otrzymuje wiadomość od swojego byłego chłopaka i cały jego świat wywraca się do góry nogami...