Rozdział 2

27 9 59
                                    

Otworzyłem oczy i gwałtownie podniosłem się do siadu czego od razu pożałowałem bo moja głowa zaczęła cholernie boleć. Złapałem się za nią i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ściany były szare, a podłoga betonowa. W pokoju było stosunkowo ciemno, a jedyne źródło światła to było małe okienko przy suficie. Od razu sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni w poszukiwaniu telefonu. Nie znalazłem go podobnie jak latarki którą miałem za paskiem kiedy dostałem w głowę. Leżałem na niewielkim, cholernie niewygodnym materacu w rogu pomieszczenia. Znajdowała się tu jeszcze tylko niewielka szafka, zlew oraz ubikacja.

Japierdole ale kurwa wypas, nawet kibel dali.

Mój wzrok zatrzymał się na metalowych drzwiach. Wstałem aby do nich podejść jednak usiadłem ponownie bo zakręciło mi się w głowie. 

Pieprzony Król Śmierci.

Westchnąłem opierając głowę o ścianę. Wtedy drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a ja dostrzegłem w nich zarys czyjejś szczupłej sylwetki. Podniosłem głowę spoglądając na osobę w drzwiach. 

- Już wstałeś? - Król Śmierci przypatrywał mi się chwilę po czym zamknął za sobą drzwi podchodząc do sznurka zwisającego z sufitu. Że wcześniej go nie zobaczyłem. Chłopak pociągnął za niego i nagle w pomieszczeniu rozbłysło słabe światło. Lustrowałem wzrokiem jego sylwetkę - Co się tak patrzysz? 

Szybko przekręciłem głowę w bok. Teraz kiedy było jaśniej jego oczy były jeszcze piękniejsze i dokładniej mogłem mu się przyjrzeć. Faktycznie był niższy ode mnie ale tylko gdzieś z dziesięć centymetrów. Mimo, że był szczupły mięśnie miał. Czarne włosy w artystycznym nieładzie wpadały do tych pięknych oczu. Ubrania miał te same, całe we krwi i podarte. No, był ładny. Ładny? 

On kurwa był idealny.

Zganiłem się za tę myśl. Dopiero go wyzywałem, a teraz co? Przecież nie jestem gejem. Przespałem się przecież ze wszystkimi dziewczynami ze szkoły nie licząc moich przyjaciółek. Nauczycielki też się liczyły. Podobają mi się dziewczyny. Ellie jest niczego sobie. Prawda? 

- A nie mogę? - znów na niego spojrzałem, nie wiem czemu ale nie bałem się. 

Chłopak przekręcił głowę przypatrując mi się uważnie. Kurwa, jego oczy. 

- Nie no, możesz - parsknął po czym podszedł do mnie. - Boli cię? - wskazał palcem na moją głowę.

Pokiwałem głową, a ten pochylił się w moją stronę. Pachniał cholernie dobrze. Położył swoją dłoń na czubku mojej głowy i obniżył ją lekko. Czułem jego zimne jak lód palce dotykające mojej rany przez co przeszły mnie dreszcze. Jego dotyk był delikatny i przyjemny. Przymknąłem oczy delektując się przyjemnością. Nagle dotyk zniknął tak samo jak zapach. Otworzyłem oczy.

- Już? - upewniłem się. 

- Tak - pokiwał głową. - Chodź za mną, zaprowadzę cię do gabinetu lekarskiego i pójdziesz z przyjaciółmi na obiad. Tak swoją drogą, ten z brązowymi włosami jest bardzo wyszczekany. Ugryzł jednego z moich ludzi. 

Zmarszczyłem brwi dobrze wiedząc o kogo chodzi. 

- Tak, Milo jest... specyficzny - wstałem dalej trzymając się za głowę i poszedłem za nim. 

Wyszliśmy z pomieszczenia i ruszyliśmy jednym z długich korytarzy. Rozejrzałem się. Korytarze były oświetlane przez świecę i były raczej w staromodnym stylu. 

- Ale żeby od razu gryźć - Król Śmierci skręcił w prawo, a ja za nim. - Następnym razem może się to źle skończyć. 

- Wiem, pogadam z nim o tym. 

Król ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz