Rozdział 7

146 35 11
                                    


Dzień później jestem już praktycznie zdrowa. Przyjeżdżam do schroniska, żeby ściągnąć pocztę. Liczę, że facet, który obiecał mi filmik, rzeczywiście go wysłał, z ludźmi nigdy nic nie wiadomo, choć temu akurat dobrze z oczu patrzyło. Do gabinetu Patrycji wchodzę rozpromieniona jak nigdy. Nie jestem w nastroju na kłótnie dlatego, bagatelizuje jej głupie uśmieszki.

– Jak wasze święta? – Pytam, bo przecież wypada.

– W porządku. – Jej oczy zachodzą mgłą. – To były... – milknie.

– Najlepsze święta w twoim życiu. – Podpowiadam.

– Tak. – Przygryza wargę. – A ten mężczyzna?

– Kordian? – Próbuję udawać głupią i zachować kamienną twarz, ale nie mogę, uśmiech rozlewa się sam na moich ustach.

– Zakochałaś się. – Przygląda mi się z zainteresowaniem.

– Gdzież. Jak już to się zauroczyłam i to tylko trochę. – Prycham

– Po uszy. – Zauważa Patrycja. – Nie wstydź się tego. To dobrze, zasługujesz na szczęście. A ten cały Kordian zdaje się porządnym facetem.

– Skąd wiesz? – Prycham ponownie, ale podnoszę głowę, bo zawsze jest dobrze poznać opinię osoby postronnej.

– Nie zostawił cię w potrzebie, uratował cię, ryzykując własnym zdrowiem i życiem, i nie uciekł, gdy przypominałaś zombie. – Za to ostatnie spostrzeżenie dostaje kuksańca w bok.

Przeganiam ją od komputera, przyjechałam tu głównie ściągnąć pocztę. Mam masę maili, głównie spam, który zapychał mi całe święta pocztę.

– Wymieniliście się numerami?

– Tak. – Odpowiadam, skupiając wzrok na ekranie.

– Zaproponował ci jakieś spotkanie, no wiesz, randkę?

– Nie randkę, ale tak. Ma mnie stąd odebrać. – Laura zasysa powietrze. – No co, przywiózł mnie tu, bo moje auto jest niesprawne, a też miał coś do załatwienia w okolicy. – Niechętnie spoglądam na nią, sprawdzając jej reakcję.

Patrycja coś mówi, ale wyłączam się, filmik zaczyna się ładować. Czuję jej wzrok na sobie, chyba zadała mi jakieś pytanie, bo wyczekuje reakcji z mojej strony.

– Mogłabyś powtórzyć. – Proszę, przewijając nagranie do tyłu.

– Powiedziałam, że coś może z tego wyjść.

– Nie może.

– Laura, nie możesz się wiecznie bronić. Rozumiem, że nie chcesz zostać skrzywdzona, ale nie unikniesz w życiu przykrych sytuacji.

– Chodź. – Mówię do niej. Cofam film i zatrzymuję. Palcem uderzam w monitor. – To on. – Patrzy na mnie, nic nie rozumiejąc. – Ponowienie puszczam ten konkretny fragment nagrania. – To Kordian, to jego kurtka, czapka i rękawiczki.

– Czyli to przeznaczenie. – Uśmiecha się szeroko. – Dobrze, że go nie zabiłaś. – Śmieje się, ale mi nie jest do śmiechu. – Dlaczego to przeżywasz?

– Bo mieliśmy zaraz pojechać do mnie. Kordian miał mnie dla bezpieczeństwa holować do mechanika.

– Miło z jego strony.

– Nie może się dowiedzieć, że to mój samochód go potrącił.

– Dlaczego? Będziecie się z tego śmiać przez wiele lat, zobaczysz. – Klepie mnie po ramieniu pokrzepiająco, ale w tej chwili działa to na mnie jak płachta na byka.

Świąteczne (nie)porozumienie [Short] [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz