Rozdział 9 : Wygrana
Medalion zaświecił blaskiem, który przerwał ciemność, a postać zaczęła się cofać. Z jej ciała zaczęły odpadać kawałki, jakby była jedynie wytworem wyobraźni. Zniknęła, a jaskinia rozświetliła się dookoła, zmieniając się w pustkę.
„Zrobiliśmy to,” powiedziała Ewa, czując, jak ciężar opada z jej ramion.
Ale zanim zdążyli odetchnąć z ulgą, usłyszeli dźwięk, jakby w samym sercu ziemi coś się budziło.
„To jeszcze nie koniec,” powiedział Jan, czując, jak dreszcze przechodzą mu po plecach. „To dopiero początek…”
Zanim zdążyli zrobić kolejny krok, powietrze wokół nich zaczęło gęstnieć, jakby sama atmosfera w jaskini stawała się gęsta, mroczna i ciężka do oddychania. Ewa i Jan spojrzeli na siebie, ale ich spojrzenia mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa. Byli świadomi, że coś się zmieniało, że coś w tej pustce zaczynało się wybudzać, coś, co nie miało prawa istnieć.
Ciemność, która ich otaczała, zaczęła wydzielać dziwny, słodkawy zapach, jakby zgnilizny, przesiąkniętej ziemią, mokrą sierścią i stęchlizną. To nie był zwykły zapach. To był zapach zapomnianych dusz, które nie mogły znaleźć spokoju, dusz, które zostały zamknięte w tym martwym, zapomnianym miejscu przez wieki.
„Słyszysz to?” zapytała Ewa, jej głos był niemal szeptem, jakby nie chciała, by coś ją usłyszało.
Jan skinął głową, wstrzymując oddech. Wydawało się, że z ciemności dochodziły dziwne szumy, jakby setki cichych, nieziemskich głosów szeptały w ich stronę. A potem… śmiech. Głęboki, gardłowy śmiech, pełen złośliwości i radości z ich strachu.
„Nie jesteście w stanie uciec… Nigdzie nie znajdziecie schronienia…” głos był niskim, szorstkim szeptem, który zdawał się nie pochodzić z żadnej jednej osoby. Przypominał raczej odgłos wielu głosów, które były złączone w jedno.
W tej chwili Ewa poczuła zimny dotyk na swojej szyi. To nie był wiatr. To były ręce – zimne, martwe ręce, które wyłoniły się z ciemności i otoczyły ją niczym pająk. Jan próbował chwycić ją za rękę, ale w jego dłoni poczuł tylko zimny, wilgotny szpon, który zacisnął się na jego nadgarstku.
„Musimy stąd wyjść!” krzyknął, szarpnął ją w stronę wyjścia, ale coś zaczęło wciągać ich w głąb jaskini. Piasek pod ich stopami zaczął się unosić, jakby cała ziemia chciała ich pochłonąć. Nagle niebo nad nimi zmieniło się w czerwony, krwawy blask, a stamtąd, z głębi nieba, spadały kawałki rozżarzonego kamienia, które przeleciały tuż obok ich głów, rozbijając się na ziemi z przerażającym hukiem. Wokół nich zaczęły pojawiać się obrazy – groteskowe, zniekształcone twarze, które szły w stronę ich ciał.
Ewa upadła na ziemię, czując, jak coś zaczyna ją ciągnąć w dół. Była przekonana, że to koniec. Oglądała się wokół, a wszystko, co widziała, to rozciągnięte, krwiste obrazy, z których wystawały puste oczy, które wpatrywały się w nią bez litości.
„Jan!” – krzyknęła, ale jej głos zatonął w hałasie. Ciemność otaczała ich jak ściana, coraz gęstsza, jakby ich więzi z rzeczywistością powoli się łamały.
Nagle, jakby wyciągnięty z samej ziemi, pojawił się cień. Był to duży, potężny byt, jego ciało pokryte było zgrubiałą, czarną skórą, która błyszczała w tym złowrogim świetle. Twarz, którą miał, była groteskowa, z szerokimi, wykrzywionymi w groteskowym grymasie ustami i oczami, które świeciły na czerwono. Usta otworzyły się, a z nich wydobył się świst, przypominający syczenie węża.
„Zakończyliście swój rytuał, ale nie macie pojęcia, co wyzwoliliście…” – jego głos brzmiał jak echo, odbijające się od wszystkich ścian jaskini.
Jan spróbował rzucić się do przodu, w stronę medalionu, który zaczął lśnić dziwnym światłem, ale potwór zablokował ich drogę, przesuwając się z taką szybkością, że nie zdążyli zauważyć, kiedy zbliżył się do nich.
„Wasza moc to wasze więzienie…” – syczał. „To, czego dotknęliście, już was nigdy nie opuści.”
Wtedy, z najgłębszych czeluści jaskini, z ziemi, która powoli zaczęła trzeszczeć, wyłoniły się postacie. Były to sylwetki przypominające ludzi, ale ich ciała były zdeformowane, jakby zostały zdeformowane przez setki lat w ciemności. Ich twarze były bez wyrazu, pokryte bliznami i zaschłą krwią. Podchodziły do Ewy i Jana, a ich oczy świeciły zimnym, martwym blaskiem.
„Jesteście naszymi nowymi braćmi…” – powiedział jeden z nich, jego głos przypominał chropowaty szmer z głębi grobu.
W tej samej chwili cała ziemia pod nimi zaczęła się trząść. Piasek zamienił się w błoto, które wciągało ich w mrok. Ewa czuła, jak coś zaczyna wchodzić do jej ciała, jakby sama ziemia chciała ją pochłonąć. Zaczęła drżeć, a przed oczami jej migały obrazy z przeszłości – widziała siebie, Jan, ich przodków… a potem, nagle, zaczęła rozumieć. To wszystko było związane. To miejsce, te symbole – były częścią ich historii. Ich przodkowie, stróże, byli związani z tym piekielnym miejscem, a oni – Ewa i Jan – byli tylko kolejnymi ofiarami tej niekończącej się gry.
„Nie możemy się cofnąć…” wyszeptała Ewa, patrząc w oczy Jana. „Nie ma powrotu.”
Ale wtedy usłyszeli dźwięk, który nie był ludzkim głosem. Był to krzyk, który przeszył ich umysły, niczym dusze setek zamkniętych w tej jaskini, które wciąż domagały się uwolnienia.
CZYTASZ
Pragnienie miłości
Romance"Pragnienie Miłości" to opowieść o dwóch sercach, które złączone miłością, stają się nie do rozdzielenia. Ich historia to podróż przez emocje, od pierwszych iskierek po namiętną noc, gdzie ich więź pogłębia się, a rozmowy stają się intymne. Miłość m...