Rozdział 9

0 0 0
                                    

W dniu, gdy Grace wróciła do warsztatu Nathana, miała wrażenie, że cały świat się zmienił. Seaview, mimo swojej kameralności, zaczęło stawać się dla niej czymś więcej niż tylko miasteczkiem, do którego przyjechała na chwilę. To było miejsce, gdzie zaczynała na nowo odkrywać siebie, gdzie mogła być kimś więcej niż tylko córką właścicielki hotelu, gdzie mogła pozwolić sobie na chwile, które nie były zaplanowane.

Nathana nie było w warsztacie, ale za to jego ręce były widoczne wszędzie – na stole leżały nowe, nieoszlifowane kawałki drewna, a obok nich leżały różne narzędzia. Grace podeszła do nich, czując się jak w prawdziwej pracowni artysty. Zaczęła przesuwać kilka kawałków drewna, zastanawiając się, co mogłaby stworzyć, ale nie miała jeszcze pomysłu. Nie chciała działać pod presją, ale po prostu pozwolić swojej wyobraźni prowadzić ją tam, gdzie poczułaby się najbardziej swobodnie.

Wtedy drzwi warsztatu otworzyły się, a do środka wszedł Nathan. Jego obecność wypełniła przestrzeń. Był ubrany w roboczą koszulę, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.

„Cześć, Grace” – przywitał ją. Jego głos brzmiał jak zawsze – spokojnie, ale z ciepłem, które budziło w niej poczucie komfortu. „Widzę, że zaczynasz bez problemu odnajdywać się w tym miejscu.”

Grace rozejrzała się wokół, czując się, jakby znalazła swoją przestrzeń. „To miejsce jest jak magiczne. Wszystko tu ma swoją duszę. Czuję się jakbym mogła po prostu… tworzyć, nie martwiąc się o nic.”

Nathan usiadł obok niej, patrząc na kawałki drewna, które trzymała w dłoniach. „Dokładnie o to chodzi. W tym warsztacie chodzi o to, by nie myśleć o tym, czy coś wyjdzie dobrze. Ważne, by po prostu to robić. To dla mnie, osobiście, jak forma medytacji. Kiedy wchodzę tutaj, wszystkie zmartwienia znikają. Wiesz, miałem taki moment w życiu, kiedy nie wiedziałem, co dalej, ale wtedy zacząłem tworzyć. To zmieniło wszystko.”

Grace poczuła, jak jego słowa ją poruszają. Właśnie to, czego szukała. Ucieczka od tego, co było poza nią, od zobowiązań i oczekiwań. Tworzenie, w każdym sensie tego słowa, dawało jej poczucie wolności, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła.

„Myślę, że właśnie tego mi brakowało. Chciałam zrobić coś tylko dla siebie, coś, co nie ma żadnego celu, nie muszę być w tym perfekcyjna. Po prostu czuję, że to jest moje miejsce.”

Nathan spojrzał na nią, jakby dostrzegał w jej oczach coś, czego wcześniej nie zauważył. „Nie musisz być w tym perfekcyjna. Wiesz, to, co robimy, nie zawsze musi być zgodne z jakimiś oczekiwaniami. Zamiast tego, staraj się to robić dla siebie. To jedyny sposób, by poczuć, że to, co tworzysz, ma wartość.”

Grace uniosła głowę i spojrzała na niego. To, co mówił, miało sens. A jednak czuła się, jakby miała do czynienia z kimś, kto rozumiał ją w sposób, w jaki nikt wcześniej tego nie robił. Była wdzięczna, że go spotkała. Może dlatego, że Nathan miał coś, co wciągało. Coś, co powodowało, że nie bała się być sobą.

„Chciałabym spróbować zrobić coś naprawdę wyjątkowego. Coś, co tylko ja bym stworzyła. Może to będzie drobnostka, ale dla mnie to coś nowego. Chciałabym… to wyrazić.”

Nathan skinął głową, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. „To jest najlepszy sposób, by stworzyć coś naprawdę autentycznego. Pamiętaj, to nie musi być wielkie. Ważne, że oddajesz część siebie.”

Zdecydowała, że po prostu to zrobi. Na stole leżały kawałki drewna, farby i kleje. Usiadła w ciszy, wypełniając przestrzeń wokół siebie tylko dźwiękiem narzędzi, które zaczęła używać. Z każdym ruchem stawała się bardziej pewna siebie, jakby coś w jej wnętrzu nagle zrozumiało, co chce wyrazić.

Nathan zajął się swoimi projektami, pozwalając Grace pracować w swoim tempie. Niezwykłe było to, jak nie musiała tłumaczyć swoich działań, jak była w pełni pochłonięta procesem twórczym. Zanim się spostrzegła, kilka godzin minęło w mgnieniu oka.

„Patrz, co zrobiłam!” – powiedziała, pokazując Nathanowi swój projekt. To była mała drewniana figura, symbolizująca dwie splecioną dłonie. Coś, co dla niej miało głęboki sens, coś, co czuła w środku. Może to była metafora jej podróży do odkrywania siebie.

Nathan spojrzał na to z uznaniem, podchodząc bliżej. „Jest przepiękne, Grace. Czuć w tym emocje. Zdecydowanie wyrażasz siebie w tym dziele.”

Grace poczuła, jak ciepło rozlewa się po jej ciele. To była jej praca, jej wyraz. I chociaż wiedziała, że jeszcze nie wszystko jest w porządku z jej życiem, poczuła, że ta chwila była jej. Ona i Nathan – w tej przestrzeni, w tym twórczym uniesieniu.

„Dziękuję, Nathan. To naprawdę… coś dla mnie. I nie sądzę, że kiedykolwiek poczułam się bardziej sobą.”

On uśmiechnął się, po czym przybliżył się do niej, lekko chwytając jej dłoń w swojej. „Jestem szczęśliwy, że ci to pomogło. Ale pamiętaj, nie musisz tego robić sama. W każdej chwili mogę cię wspierać. To dopiero początek.”

Grace poczuła, jakby ten moment trwał wiecznie. W tej przestrzeni, z tą osobą, czuła się bardziej sobą niż kiedykolwiek wcześniej. Zaczynała rozumieć, że życie może być pełne takich chwil – wystarczy tylko pozwolić sobie na ich przeżycie.

I może, tylko może, zaczynała dostrzegać coś więcej w tej relacji z Nathanem. Czuła, że może to być początek czegoś, czego nie planowała, ale czego serce już pragnęło.

the bridge between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz