Roypodszedł od razu do leżącego ciała Todda. Szatyn leżałnieruchomo.
-Boże Todd. Rusz się. Proszę. - odparł do niego ruszając nim.Szatyn jednak nie poruszył się ani o centymetr. Roy zaczął nimpotrząsać. Tez bez skutku. Nagle zauważył
jakz boku głowy leci mała strużka krwi. Leciał z okolicy skroni.Blondyn chwycił za głowę przyjaciela. Była bezwładna. Przełknąłślinę. Nie żył. Co tu się wydarzyło?
Niewierzył w to. Mike nie mógł być, taki zły i okrutny. Przecieżprzed chwilą, widział go. Zachowywał się normalnie. Roy pogłaskałgłowę szatyna. Zamknął oczy. Uronił
kilkałez po czym znowu otworzył oczy. Pociągnął nosem. Wstał narówne nogi. Przez chwilkę lekko się chwiał od nadmiaru emocji,ale po chwili się ustabilizował. Poczuł
żezłość w nim wzbiera. Jak nigdy wcześniej w życiu. Wyszedł znamiotu rozdzierając zasunięte drzwi. Jak by był w jakimś amoku.
Oczamipełnymi chęci mordu szukał Mika. Przez chwilę przez myślprzeszła mu Chica. Jednak w gąszczu nowych faktów ten robotstracił znaczenie. Teraz musi dać nauczkę
łysemumężczyźnie, później pomoże żółtej maszynie. Po za tym gdzieśjeszcze w pamięci miał wybuch. Ten tez go ciekawił. Czego byłzapowiedzią? Tyle pytań ale jedno
byłoteraz ważne. Gdzie jest Mike? Blondyn szukał go kilka chwil. Nagleznalazł leżące ciało. Obok drugie. Oba były martwe. Po tym cozobaczył, w namiocie swojego szefa
niezrobiło to na nim żadnego wrażenia. spojrzał tylko w dal iznalazł go. Stał przed nim z wyciągniętą bronią.
-Mike! - krzyknął do niego blondyn. Wezwana osoba natychmiastzwróciła na niego wzrok. Na początku poczuł ulgę że widziałkogoś znajomego, w dodatku przyjaciela.
Łatwiejbędzie manipulować. Jednak po chwili zrozumiał że twarz Royanijak się nie cieszy. Szybko poskładał fakty. Jego dawnywspółpracownik podszedł do niego już na
odległośćdwóch mieczy gdy nagle zatrzymał się. Mike celował w jego stronę.
-Nie bądź głupim bohaterem Roy. - odparł. Wiedział już żeblondyn chce go powstrzymać. Podobnie jak wcześniej chciał tozrobić Todd. Pozbył się jednego więc nie
będzieproblemu pozbyć się drugiego. Oczywiście jeżeli ten będzie robiłjakieś głupoty.
-Stój gdzie stoisz i lepiej się nie ruszaj. - odparł. Ostrzeżeniebyło bardzo mocno nacechowane i brzmiało dostatecznie groźnie,żeby traktować je poważnie. Mężczyzna
wczerwonej kurtce nadal patrzał na Smitha z tym samym nienawistnymspojrzeniem.
-Jak mogłeś Mike? Jak mogłeś zabić Todda? - zapytał z wyrzutamiRoy. Mike wskazał na leżących pracowników. - Tak samo jaktamtych. Nikt nie zrujnuje mojego planu
zemsty.Nikt! - odpowiedział. - Nawet wy. - dodał po chwili. Odwiódłkurek pistoletu. Następny mógł być już tylko strzał. Jednak narazie do niego nie dochodziło. DO
uszuludzi natomiast doszły jęki i stękania, pracowników którzywalczyli z animatronikami. Wszyscy już praktycznie byli pobici,poturbowani lub jeżeli mieli mniej
szczęściaokaleczeni a nawet martwi. Roy i Mike jednocześnie, spojrzeli wtamta stronę. Każdy z animatroników zwrócił na dwójkę uwagę.Smith poczuł jak panika rośnie
muw żołądku. Został sam na placu boju. Z jednej strony animatronikia z drugiej Roy który pewnie tez z chęcią go zabije. Zaczął sięchaotycznie rozglądać i machać
![](https://img.wattpad.com/cover/41238445-288-k289908.jpg)
CZYTASZ
FNAF: Przeklęty Lunapark
FanfictionKontynuacja poprzedniej książki FNAF: WIlk Policjant. Zachęcam do czytania. P.s W przeciwieństwie do poprzedniej części będzie wrzucana po jednym rozdziale. Sześć lat minęło od wydarzeń w pizzerii Freddy Fazbear. To sporo czasu na liczne zmiany. N...