Rozdział 14

278 38 3
                                    

  Koniec roku szkolnego nareszcie nadszedł. Wyjazd nad jezioro już dzisiaj. Nie mogę się doczekać, im bliżej wyjazdu tym bardziej chce mi się jechać. Będzie tam dużo osób, ja, Sam, Jai, Beau, Daniel, James i Luke. Okazało się też, że Jake jedzie z nami, będą tam też znajomi Brooksów.

Siedziałam na łóżku w moim pokoju pakując się, kiedy mama weszła sprawdzić czy nie potrzebuję czegoś ze sklepu, bo właśnie wybiera się na zakupy. Razem z tatą strasznie się stresują moim wyjazdem, mimo że ciągle mówiłam im że nie ma się o co martwić. To pierwszy wyjazd ze znajomymi na który pozwolili mi jechać. Wyjeżdżamy autobusem o godzinie 13, czyli mam jeszcze dokładnie dwie godziny na przygotowanie się. Umówiłam się z Sam, że gdy spakuję się, to pójdę do niej pomóc jej z pakowaniem. 


Kilkanaście minut później byłam w domu przyjaciółki.

-Jak tam ty i Luke? Zaszło coś między wami, czy nadal masz zamiar zgrywać przy nim zakonnicę?        

Przyjaciółka rzuciła we mnie koszulką, którą włożyłam do jej walizki. 

-Zgrywam zakonnicę? Na łeb upadłaś? Może od razu jak go dzisiaj spotkam rozbiorę się przed nim i... dobra, nie. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.

Sam zaczęła śmiać się jak chora psychicznie i rzucała się na łóżku.

-O nie... Wyobraziłam... to... sobie... Nie mogę oddychać.

Zakryłam twarz przyjaciółki poduszką i zaczęłam układać do walizki jej porozrzucane ubrania. Pakowałyśmy jej rzeczy śmiejąc się z jej chorych opowieści. Ta dziewczyna ma coś z głową, oczywiście w pozytywny sposób za co ją uwielbiam. O 12:30 wyszłyśmy z domu, żeby być na przystanku na czas. Wszyscy już na nas czekali. Od domku nad jeziorem dzieliła nas czterogodzinna jazda, kiedy będziemy na miejscu przyjdą do nas znajomi Brooksów i zrobimy wspólne ognisko. 

Jazda autobusem była męcząca, zwłaszcza wtedy kiedy Luke i Jake zaczęli kopać moje siedzenie. Zapamiętać: Nigdy nie siadaj przed tymi głupkami. 

Została nam godzina jazdy, siedziałam przeglądając jakie mam piosenki na telefonie, kiedy Jake szturchnął mnie w ramię, już miałam się na niego wydrzeć, ale zobaczyłam co chciał mi pokazać. Luke spał oparty głową o okno, kiedy go zobaczyłam wpadłam na pewien pomysł. Wyjęłam z torebki marker i pokazałam Jakeowi, chłopak uśmiechnął się i zaczął pocierać dłonie o siebie, chyba chciał wyglądać złowieszczo, ale przykro mi Jake, nie wyszło ci. Uklęknęłam na moim fotelu, aby móc sięgnąć do twarzy Brooksa. Najpierw narysowałam mu wąsa, a później Jake narysował mu okrągłe okulary. Sam też postanowiła wziąć w tym udział i narysowała mu na policzku kwiatka. Kiedy skończyliśmy zrobiłam zdjęcie i wstawiłam je na Twittera. Nie mam pojęcia jakim cudem Luke się nie obudził. Nie chcę nawet myśleć jaka będzie jego reakcja gdy to zobaczy. 

Godzinę później byliśmy już na miejscu, gdy autobus się zatrzymał Luke się obudził. Już nie wyglądał tak "groźnie" gdy miał na twarzy te wszystkie rysunki. Reszta chłopców dopiero teraz zobaczyła nasze dzieło, a Luke nadal tego nie widział, bo nie miał jak. 

-Kurde Luke, sen dobrze ci zrobił. Wyglądasz jak nowo narodzony. 

Daniel nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy wyszliśmy z autobusu biorąc swoje bagaże. Wszyscy ciągle mówili do Lukea, że dobrze wygląda, a on ciągle pytał się o co chodzi. 

Kiedy weszliśmy do domku razem z Sam zajęłyśmy najmniejszy pokój, a reszta podzieliła się na dwie grupy do dwóch innych pokoi. Jai, James i Daniel w jednym, a Luke, Jake i Beau w drugim. Zaczęliśmy przygotowywać się do ogniska, gdy usłyszałam krzyk Lukea.

Little White LiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz