- Jak się nazywa? - Rozpoczęłam swój tradycyjny wywiad dotyczący wybranka mojej przyjaciółki. Rachel przewróciła oczami, bo wiedziała co ją czeka.
- Daniel McDonald.
- Yhyyym... Ile ma lat? - zadałam kolejne pytanie. Skądś go kojarzyłam, ale nie wiem dokładnie skąd.
- Tyle co my Lissa, starczy? - zrezygnowanie oparła swoją głowę o ścianę, bo dobrze wiedziała, że to nie koniec przesłuchania.
- Czym się interesuje?
- Astronomia i Quidditch.
- Ciekawe... Ile miał dotąd dziewczyn?
- Jedną.
- Od kiedy się znacie?
- Od końca roku szkolnego.
- Tylko całowanie i przytulanie?
- Tak Lissa, koniec już?
- Nie. Z kim się trzyma?
- Lissa, koniec, wszystko już wiesz - stwierdziła i skrzyżowała ręce na piersiach, tak ostentacyjnie.
- No dobra, dobra, nie bij mnie - uniosłam ręce do góry, jakby groziła mi różdżką.
- Aaa więc... Jak tam u ciebie z miłościami hmm? - zaczęła niepozornie temat brunetka.
- Nic i lepiej niech tak zostanie - prychnęłam. Nie potrzebuje chłopaka.
- Widziałam jak przygląda ci się Nott...
- Ten zapyziały Ślizgon? Oh daj sobie na luz. Zresztą to przyjaciel tej świni bez manier.
- Mel! Kurczę jesteś chyba jedną z ładniejszych dziewczyn w szkole, a może nawet najładniejszą! Na prawdę nie widzisz jak chłopacy pożerają cię wzrokiem? - spytała jakby zdumiona moją obojętnością.
- Po pierwsze to nie jestem - wywróciła w tym momencie oczami - A po drugie to nie, nie widzę, widocznie mam coś ze wzrokiem - Rachel wymamrotała coś w stylu 'Ugh, co za dziewczyna' i poszła do Pokoju Wspólnego. Wróciła z Hermioną.
- Powiedziała tak?! - zdziwiła się Hermiona patrząc na mnie.
- Tak, właśnie tak! - zawtórowała jej Rachel, jakby podzielając jej oburzenie. O co im chodzi?
- Na prawdę nie widzisz tego Lissa? Ah, a Nott to już w ogóle wygląda jakby miał się zaraz na ciebie rzucić. Serio! - słuchałam ich z niedowierzaniem. Takie bajki mogą wkręcać każdemu, ale nie mi. Kiedy wyraziłam swoje zdanie, rozpętała się wojna na słowa, dziewczyn z dormitorium 10b.~
Przysłuchiwałem się im z uwagą. W końcu wszystko może się przydać, a ja będę mógł to wykorzystać.
- Błagam cię Nott, daj sobie spokój. To GRYFONKA - mówił Zabini patrząc dziwnie na przyjaciela. Upiłem łyk Ognistej, czekając na rozwój akcji.
- Zab, to ty daj sobie spokój, mówisz jakbym w moim życiu miał wybierać tylko między Ślizgonkami - rozjuszył się. Uuu, ciekawie.
- Co masz do Ślizgonek?
- Są brzydkie i głupie? - Uśmiechnąłem się pod nosem. Coś w tym było.
- Głupie i brzydkie? Ah zresztą, co ja się będę z tobą kłócił o jakieś Gryfonki.
- Nie musisz. I tak nie mam u Dowell szans - Miałem ochotę wypluć Whiskey na dywan. Chodzi o Dowell?
- No i pięknie, dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliśmy przyjacielu - uśmiechnął się Zab dumny ze swojego zwycięstwa.
- Wzajemnie, przyjacielu - Nott wysyczał ostatnie słowo i wyszedł z Pokoju Wspólnego.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że chodzi o Dowell. Dla mnie to idiotka, która wpieprza nos w nie swoje sprawy. Wkurwia mnie nawet swoją obecnością. Jest zbyt... Pewna siebie? Chociaż nie powiem, gdyby nie była Gryfonką... Oh Malfoy piźnij się w głowę. To nadal Gryfonka i nadal cię wkurwia. Ile razy powstrzymywała mnie przed obrażaniem Granger, czy Rudego. Ile razy stała po stronie tego dziwaka Pottera. Ale w tym roku to się skończy. Chciałem jej to wyraźnie powiedzieć w pociągu, ale przyszła ta spróchniała od środka babcia. Jeszcze będzie okazja, żeby powiedzieć jej kto tu rządzi.
CZYTASZ
Sunflower
FanfictionWystarczył jeden Twój dotyk. Ruch. Uśmiech. Spojrzenie. To wystarczyło. Zawsze wystarczało, bym zakochiwał się w Tobie od nowa. A jeśli mnie zostawisz... Będę bał się wszystkiego.