Wkroczyliśmy do ich dormitorium. Znaczy, to on wkroczył, ja nadal byłam przez niesiona, wbrew mojej woli. Postawił mnie na łóżku i bez słowa wyszedł. Pewnie po Zabiniego. Nie chciałam go uderzyć AŻ tak mocno. Po prostu chciałam go unieszkodliwić na kilka minut. Sądząc po kufrze z plakietką Dracon Malfoy leżącą przy łóżku, siedziałam właśnie u niego. Pokój miał trzy dosyć duże łóżka z baldachimem, wielką szafę, oraz trzy komody ustawione przy każdym z łóżek. Przy szafie dostrzegłam również barek i trzy fotele. Po lewej stronie znajdowało się okno z widokiem na jezioro i błonia. Niestety, nie była to wieża Gryffindoru, gdzie wszystko widziałam z góry. Wszystkie meble zostały zrobione z dębowego drzewa, wliczając w to podłogę. Oczywiście cały pokój został urządzony w kolorach szmaragdu i srebra. Zauważyłam, że tylko na łóżku Malfoy'a i Zabiniego panował bałagan. Nott zachował nienaganny porządek. Wrócili do dormitorium. Blaise rozmasowywał sobie brzuch, Nott spojrzał się na mnie dziwnie, a Malfoy... uśmiechał się?
- Weźcie stąd tą wariatkę! Ona nas pozabija! - jęczał Blaise usadawiając się na fotelu. Malfoy usiadł obok mnie. Są tu jeszcze trzy inne łóżka, co jest z nim nie tak? Jeszcze niedawno nazywał mnie wkurwiającą osobą ze zjebanym charakterem, cytując dokładnie.
- Przyznam, że to było dość.. zabawne - uśmiechnął się Blondyn pod nosem, a poszkodowany aż wstał z fotela z wielkim oburzeniem.
- No tak, to jest bardzo zabawne, ciekawe jakbyś się śmiał, gdyby tobie zasadziła z łokcia w brzuch! - prychnął rozjuszony i z powrotem usiadł na miejsce. Nott opierał się o ścianę i ciągle się we mnie wpatrywał.
- Nadal nie rozumiem co ja tutaj robię - mruknęłam zakładając ręce na piersiach. Przypominam, że zostałam tu wniesiona wbrew mojej woli.
- Musiałem cię odizolować od społeczeństwa, bo nie wiem ile jeszcze było by ofiar po twoim ataku - zaśmiał się, a Blaise zrobił głośne 'Pfff!'.
- Czyli mogę już iść? - spytałam z nadzieją. Zab pokiwał ochoczo głową i wskazał mi ręką wyjście.
- Nie tak szybko, Dowell - odezwał się Blondyn kiedy podnosiłam się z jego łóżka - Chyba zapomniałaś, że jestem Prefektem i mogę wlepić ci szlaban? - uśmiechnął się wrednie, a ja spojrzałam na niego mrużąc oczy. Zapomniałam, że jestem w jednym pomieszczeniu z najgorszymi dupkami w tej szkole.
- Co chcesz? - odwarknęłam. Na jego twarzy pojawił się bezczelny uśmiech.
- Och nic takiego...
- Streszczaj się! - zażądałam, a na twarzach pozostałych dwóch Ślizgonów dostrzegłam zagadkowe spojrzenia skierowane w kierunku Tlenionej Fretki. Chcę stąd jak najszybciej wyjść.
- Ach Dowell, Dowell... Radziłbym ci nie podnosić na mnie głosu w zaistniałej sytuacji - odrzekł, a ja milczałam. Niestety w środku aż kipiałam złością.
- Przeprosisz Dana - poruszył brwiami dwa razy, a ja wybuchnęłam śmiechem i wstałam z łóżka.
- Z wielką radością, przyjmę od pana szlaban, panie Malfoy - posłałam mu sztuczny uśmiech i wyszłam z ich dormitorium. Słyszałam, że ktoś za mną idzie, ale postanowiłam to zignorować, nie mam zamiaru już z nim rozmawiać. Prosił mnie o coś, co jest niemożliwe. Jestem pewna, że wiedział iż nie przyjmę tej umowy. Zatem, o co mu chodzi? Wyszłam z ich Pokoju Wspólnego, który wyglądał mało przyjaźnie, gdyż z okien padało nikłe, zielone światło, kanapy były od siebie oddalone, a przy kominku stały tylko trzy fotele. W żaden sposób nie przypominał on naszego Pokoju Wspólnego. Tam wyczuwałam przyjazną atmosferę i z chęcią wchodziłam do tego przytulnego pomieszczenia. Tu oprócz tego, że było dość chłodno, to nigdzie nie mogłam znaleźć tej atmosfery, którą zawsze odczuwałam. Chłód i zimno. Czy tym również są wypełnione serca Ślizgonów? Patrząc po Blondynie, który cały czas za mną szedł, uważałam że odpowiedź to definitywne 'Tak'.
- Dowell do jasnej cholery, zatrzymaj się wreszcie! - szepnął do mnie wyraźnie zdenerwowany.
- Już ci powiedziałam, że możesz dać mi szlaban, nie ma sprawy - odpowiedziałam, nie zatrzymując się. Pociągnął mnie za ramię, ale nie tak jak zawsze. Nie gwałtownie. Tym razem to było... Delikatniejsze? Odwrócił mnie w swoją stronę. A ja dostrzegłam jego bladą cerę, jasnoniebieskie oczy i perfekcyjnie ułożone, platynowe włosy... Wyglądał.. O nie, czy ja na prawdę prawie o tym pomyślałam?! Czułam jego zimny oddech i wyczekiwałam aż wreszcie powie mi, co ode mnie chciał.
- Nienawidzisz mnie, prawda? - Spodziewałabym się wszystkiego. Trzęsienia ziemi, że Dumbledore obetnie brodę i Voldemorta w sukni ślubnej. Ale w moim szesnastoletnim życiu, nie pomyślałabym, że Draco Malfoy, arystokrata, spyta się MNIE, Gryfonki, czy go nienawidzę.
- Wiesz, mam kilka powodów - stwierdziłam, jego oczy... Zmieniły się. Jakbym właśnie zbiła jego ulubiony kubek, albo podarła rodzinne zdjęcie. Otrząsnął się, jakby przed chwilą popełnił pomyłkę, a na jego twarzy znów zawitała obojętność.
- Z wzajemnością Dowell, a teraz idź do siebie, chyba, że mam wam odjąć punkty - Już miał odejść, ale nie mogłam sobie tak po prostu darować tego pytania.
- Dlaczego nie dałeś mi szlabanu? - Przystanął na chwilę i odpowiedział:
- Mieliśmy sobie nie wchodzić w drogę, prawda? - I ani się obejrzałam, a go już nie było.
To prawda. Nie mieliśmy wchodzić sobie w drogę. Więc czemu dostrzegłam smutek w jego oczach? Czy ktoś pozbawiony uczuć, przejąłby się, że jakaś Gryfonka go nienawidzi?
CZYTASZ
Sunflower
FanfictionWystarczył jeden Twój dotyk. Ruch. Uśmiech. Spojrzenie. To wystarczyło. Zawsze wystarczało, bym zakochiwał się w Tobie od nowa. A jeśli mnie zostawisz... Będę bał się wszystkiego.