Odwróciłam się powoli w jego kierunku. Miał na sobie czarny garnitur i w tym samym kolorze koszulę i muszkę. Wyciągał w moim kierunku dłoń, a w jego oczach tliły się iskierki nadziei. Z tych jasnoniebieskich oczu, można było wyczytać wszystkie emocje, które nim targały. Nie zwracając uwagi na reakcję Notta, położyłam delikatnie dłoń i złączyłam nasze ręce. Przeszły mnie ciarki i to nie dlatego, że jego okazały się być zimne. Uśmiechnął się, tak pięknie się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam to, a on pociągnął mnie z daleka, od prawdopodobnie rozwścieczonego bruneta. Zmusił mnie do obrotu i złapał za drugą rękę, robiąc to wyjątkowo ostrożnie, jakbym co najmniej przed chwilą ją złamała. Obchodził się z moją osobą jak z porcelanową lalką, którą łatwo uszkodzić, zniszczyć. Okazał się być perfekcyjnym tancerzem. Chociaż nic dziwnego, w końcu mam do czynienia z arystokratą z krwi i kości. Cały czas się tak pięknie uśmiechał. Moja ulubiona piosenka rozbrzmiewała po sali, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pośpiewać jej pod nosem. Ślizgon to zauważył. Co zdziwiło mnie najbardziej, dołączył się do śpiewu.
- Ale skąd ty... - zaczęłam, a on obrócił mnie, a następnie przyciągnął do siebie. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Poczułam te wspaniałe perfumy, które skojarzyły mi się z jego szalikiem i meczem Quidditcha.
- Dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz - szepnął mi do ucha, a następnie wykonał szybki ruch, a ja znajdowałam się na swoim miejscu, gdzie tańczyliśmy już normalnie. Do końca piosenki śpiewaliśmy razem tekst, co wydawało mi się snem. Skąd Malfoy znał tą piosenkę? Znowu wykonał gwałtowny ruch i znajdowałam się tuż przy nim. Miałam duże kłopoty, by nie spłonąć rumieńcem.
- Pięknie wyglądasz - No i za późno, teraz musiałam wyglądać niczym pomidor. Tym razem, nie odpuścił tak szybko,
- Dziękuję - spojrzałam na podłogę, bo nie chciałam, żeby zobaczył, jak czerwona jestem. Utwór skończył się, a on zamocnił uścisk, jakby bał się, że zaraz zniknę, lub mu ucieknę.
- Zostajesz ze mną, czy idziesz do niego? - zadał mi pytanie, wskazując głową na Thedore'a, który rozmawiał właśnie z Puchonką z tego samego rocznika.
- Widzisz, żebym gdzieś się wybierała?
*
Nie chciała iść do niego. Chciała zostać ze mną. Ze mną. Nie z nim.
- Może coś do picia? - zapytałem, maskując szczęście. Nie chciałem, żeby wiedziała jak niezwykle mnie to ucieszyło.
- Chętnie - odparła. Nie pomyślałem jednak, że muszę w takim razie puścić jej ręce, czego na prawdę nie chciałem. Takie delikatne i drobne... Stałem tak wpatrując się w nie, jak jakiś wrażliwy romantyk.
- No chodź! - zawołała i pociągnęła za moją dłoń w kierunku barku. Udawałem, że nie chcę tam iść i ociągałem się. Szedłem powoli, czasami nawet przystawając, mimo że ciągnęła mnie dość mocno.
- Głupek! - stwierdziła, a ja zaśmiałem się i podążyłem za nią. Dla siebie wybrała drinka o nazwie "Jagodowy świt", a ja zdecydowałem się "Mroczny podmuch". Smakował on miętowo z domieszką limonki. Miał czarny kolor, na co wskazywała jego nazwa. Skorzystając z tego, że Dowell machała do kogoś z oddali, a w jej napoju umieszczono słomkę, upiłem trochę. Jagody dominowały, jednak wyczułem również maliny. Podniosłem się, zanim przyłapała mnie na gorącym uczynku. Spojrzała się podejrzanie na swój trunek.
- Albo mam zwidy, albo nalał mi więcej - Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem. Pierwszy raz od długiego czasu. Już zapomniałem jakie to uczucie, szczerze się z czegoś cieszyć. Widząc moją reakcję, pokręciła głową i dalej sączyła swój napój.
- Kupię ci drugiego, jak chcesz - zaproponowałem, spoglądając na jej naburmuszoną minę.
- Nie dam się tak łatwo upić! - stwierdziła dziarsko i dokończyła pić. Zanim zdążyłem zareagować pociągnęła mnie w kierunku parkietu. Przegryzłem wargę, aby przestać szczerzyć się do siebie. Dotąd, nie witał na mojej twarzy ten grymas tyle razy ile dzisiaj. Czy to nie dziwne? Sama zakręciła się wokół siebie i złapała mnie za drugą rękę. Była niemożliwa. Przymknęła oczy i zaczęła kołysać się do powolnej piosenki. Zamiast robić robić samo co ona, wpatrywałem się w nią. Taka słodka, piękna... Przestałem wmawiać sobie, że wcale tak nie uważałem. Nie potrafiłem dłużej się oszukiwać, tym bardziej, że teraz tak bardzo mnie uszczęśliwiała. Spojrzała w moją stronę i zauważyła, że nie robię nic, tylko na nią patrzę. Zakryła ręką usta. Wiedziałem, że się zarumieniła.
- Przepraszam, zamyśliłem się - bąknąłem, a ona przymrużyła oczy. Tym razem nie musiała stawać na palcach, aby znajdować się na przeciwko mnie, chociaż, nadal była odrobinę niższa. Sięgnęła dłonią do moich włosów i delikatnie wyjęła coś z nich.
- Miałeś coś we włosach - odrzekła, jak widać, będąc lekko zakłopotana.
- Teraz jesteś zmuszona je poprawić, gdyż bezkarnie zniszczyłaś mi fryzurę, a nie ma tu lustra - zakomunikowałem, a ona oblizała wargi i zaczęła grzebać mi we włosach, robiąc to nader delikatnie.
- Gotowe! - oznajmiła, a ja puściłem jej oczko i wróciliśmy do tańczenia.
Po trzech godzinach spędzonych z nią, byłem wyczerpany. Nigdy w życiu tyle nie tańczyłem i śmiałem się. To jak nowe doświadczenie, jak wielki krok, ku czemuś nowemu. Zawsze ponury, bez uczuć, egoistyczny Malfoy, którego bały się wszystkie dzieci z niższych klas. Kiedyś radość sprawiało mi jedynie obrażanie i dokuczanie innym. Nie miałem pojęcia, kiedy to wszystko nagle się zmieniło. Siedzieliśmy przy stole, całkowicie wyczerpani. Dowell opierała głowę na dłoni i przypatrywała się swojemu niedokończonemu kawałkowi waniliowego tortu. Dostrzegłem, że ziewnęła.
- Komuś zachciało się spać? - zagadnąłem.
- Wcale nie -zaprzeczyła i ziewnęła ponownie.
- Widać - powiedziałem kpiąco - Chodź, zaprowadzę cię do Pokoju Wspólnego - zaproponowałem.
- No dobrze - zgodziła się i opuściliśmy Wielką Salę w ciszy. Ludzie nadal się bawili, ale ujrzałem ich mniej niż na początku imprezy. Pocierała ręce, idąc obok mnie, a ja słyszałem tylko stukot jej szpilek. Nie dbając o jej sprzeciw, zdjąłem marynarkę i wręczyłem jej.
- Nie wygłupiaj się, nie jest mi...
- Nie gadaj, tylko zakładaj - zażądałem, a ona westchnęła głęboko i założyła ją. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Była o wiele na nią za duża.
- I jak wyglądam? - zapytała, teatralnie robiąc obrót jak baletnica.
- Cudownie.
- Wiem, że to sarkazm!
- Ależ nie - upierałem się, a ona prychnęła.
- Kłamca - uśmiechnąłem się ponownie. Dzisiaj musiał być to setny raz.
Znaleźliśmy się przed portretem Grubej Damy, a ona wręczyła mi ubranie.
- Chciałam ci podziękować, za ten wieczór, na prawdę. Świetnie się bawiłam - wyznała mi, a ja przełknąłem głośno ślinę, nie spodziewając się tych słów.
- Ja też Dowell, ja też - Popatrzyła mi w oczy. Chciałem zrobić coś, co pokazałoby jej, że ten wieczór znaczył dla mnie więcej niż myśli. Nie potrafiłem.
- Nadal dziwię się , że znałeś tą piosenkę.
- Jak chcesz, mogę ci pokazać ich płytę, niedowiarku - zaproponowałem, sam nie wiedząc jak na to zareaguje.
- Z chęcią! - przegryzła wargę, skubiąc koniec swojej sukienki - A teraz dobranoc.. - minęło parę sekund, zanim dokończyła.
- Do-Dobranoc Draco.
Wcale nie zrobiło mi się gorąco, kiedy wypowiedziała moje imię. Wcale.
- Dobranoc, Melissa - Rzuciła mi uroczy uśmiech i zniknęła za portretem.
CZYTASZ
Sunflower
FanfictionWystarczył jeden Twój dotyk. Ruch. Uśmiech. Spojrzenie. To wystarczyło. Zawsze wystarczało, bym zakochiwał się w Tobie od nowa. A jeśli mnie zostawisz... Będę bał się wszystkiego.