Ciągle ktoś wołał moje imię. Wiedząc mniej więcej z której strony to dochodzi, przemknęłam się pomiędzy następnymi domami, powoli kierując się w stronę zamku. Łzy spływały mi po policzkach, a ja byłam pewna, że byłam strasznie rozmazana. Zawsze starałam się być twarda, ale teraz po prostu nie potrafiłam. Puściłam się biegiem w stronę zamku opuszczając Hogsmeade. Biegłam przez błonia, chciałam po prostu być już w dormitorium. Kłóciłam się z nim dużo razy, ale nigdy przez niego nie płakałam.
Usłyszałam jak ktoś krzyknął moje nazwisko i dobrze wiedziałam kto to był. Pobiegłam w stronę zamku mając nadzieję, że w końcu go zgubie. On był szybszy.
Złapał mnie za ramię. Wyrywałam się mu, nie chciałam go widzieć na oczy. Odwrócił mnie w jego stronę. Teraz już wie, że płakałam. Nie wytrzymam dalszych docinek. Czemu zawsze sobie z tym radziłam a teraz mnie to złamało? Nic nie mówił. Po prostu patrzył się na mnie trzymając mnie za ramiona. Nie było mowy o ucieczce.
- Czego jeszcze chcesz? Po prostu zostaw mnie kurwa w spokoju - warknęłam i próbowałam uciec. Nic z tego.
- Płakałaś... - powiedział cicho. Jakby nie spodziewał się, że to się stanie. A czego się spodziewał? Że będę się z tego śmiać? Że ubawię się po pachy i będę spokojnie słuchać jak miesza mnie z najgorszym gównem?
- Spierdalaj - Tym razem mnie puścił. Otarłam policzki i odeszłam w stronę zamku. Nie odwróciłam się ani razu. Nie miałam po co.*
Wrzesień minął mi bardzo szybko. Nic się nie zmieniło oprócz tego, że do moich znienawidzonych przedmiotów doszła jeszcze Obrona Przed Czarną Magią. Z wiadomych powodów. Od tamtego 'przykrego' zdarzenia Rachel już mnie nie namawia na żadne spotkania ze mną i z jej chłopakiem, a Draco nawet na mnie nie patrzy. Problem z głowy. Pisałam eseje i wypracowania, których ostatnio było od groma. Z astronomii, z zaklęć, transmutacji... Cudowna sprawa. Po prostu świetnie. Ktoś zapukał do dormitorium. Czy ja nie moge mieć chwili spokoju? Obładowana pergaminem i notatkami wstałam z fotela. Ugh, niech ktoś lepiej ma ważny powód.
To była dziewczynka z pierwszej klasy. Drżącymi rękami dała mi list.
- Dzięki - powiedziałam, a ona uśmiechnęła się i odeszła.
Był zapieczętowany więc to musiało być coś ważnego. Po przeczytaniu nasunęło mi się jedno pytanie: Co to jest Klub Ślimaka?*
- Malfoy, też dostałeś ten list od tego ćwoka Slughorna? - spytał się mnie Blaise mając w ręku list.
- Ta, ale za cholere nie wiem o co tam chodzi - odmruknąłem mimochodem. Czemu mam się zajmować jakimś przeklętym Klubem Ślimaka? Dosiadł się do mnie czytając swój list. Nie żebym nie chciał towarzystwa... Ale nie chce. Mógłby już iść.
- Pansy się o ciebie pytała - orzekł poruszając dwa razy brwiami.
- Czego ona chce znowu?
- Sam się jej spytaj.
Jeszcze czego. Może przyklęknąć przy niej z różami i prosić o jej rękę? Nie odzywałem się już. Po prostu niech sobie idzie i da mi święty spokój.
- O co ci chodzi Draco? Zamiast pić z nami Ognistą w Pokoju to ciągle tu siedzisz. Znosisz jaja?
- O nic. A jaja to składa Nott, jak widzi Dowell - prychnąłem.
- Awww Draco - zachwycił się Blaise. Spojrzałem na niego jak na stukniętego idiotę.
- Nadal jest ci smutno z powodu Dowell? - Zrobił minę pobitego szczeniaka i udawał, że płacze. Kretyn. Czy on kiedyś zmądrzeje?
- Czy ciebie już do końca pojebało? Czy ty siebie słyszysz? - Gdybym miał się przejmować tą wariatką Dowell, to chyba sam bym się zamknął w psychiatryku. Jednak... Nie chciałem, żeby płakała. Mimo wszystko.Nie słuchałem co mówi. Po prostu patrzyłem na jej zaczerwienione oczy i na rozmazany makijaż. Nie zdziwił mnie fakt, że płakała. Zdziwiło mnie... I tknęło to... Że robiła to przeze mnie.
CZYTASZ
Sunflower
أدب الهواةWystarczył jeden Twój dotyk. Ruch. Uśmiech. Spojrzenie. To wystarczyło. Zawsze wystarczało, bym zakochiwał się w Tobie od nowa. A jeśli mnie zostawisz... Będę bał się wszystkiego.