Felix siedział na ławce przy rzece, w miejscu, które Chan zawsze wybierał, gdy musiał „przewietrzyć głowę". Wiatr poruszał gałęziami nad nimi, a niebo było blade, jakby wstrzymywało oddech.
Chan pojawił się bez słowa, siadając obok niego. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał — tylko dźwięk wody i szelest liści wypełniał ciszę.– Potrzebuję twojej pomocy – powiedział w końcu Felix, nie patrząc mu w oczy.
Chan skinął głową.
– Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz.
Felix odetchnął głęboko.
– Chcę, żebyś zajrzał do moich wspomnień – powiedział w końcu. Głos miał cichy, ledwo słyszalny, ale stanowczy.
Chan spojrzał na niego, lekko unosząc brwi.
– Jesteś pewien?
– Tak – skinął głową. – Muszę wiedzieć, co naprawdę się wydarzyło po... po jego śmierci.
Chan westchnął cicho, jakby wiedział, że to będzie trudne, ale nie zamierzał się sprzeciwiać. Wyciągnął dłoń i położył ją na karku Felixa. Błysk energii przepłynął między nimi, a oczy blondyna przymknęły się, gdy obrazy zaczęły wypełniać jego umysł.
Najpierw – ciało Hyunjina. Blade, nieruchome. Na zimnym szpitalnym łóżku. Felix klęczał przy nim, bezradny, roztrzęsiony, powtarzając jego imię, jakby mogło to cokolwiek zmienić.
Później – samotność. Dni w mieszkaniu pełnym ciszy. Ulice, którymi chodził bez celu. Ludzie, którzy mówili coś do niego, ale on już niczego nie słyszał.
I w końcu — most.
Zachodzące słońce rzucało ostatnie promienie na taflę wody, a wiatr smagał jego twarz. Stał na krawędzi, patrząc w dół, na wzburzone morze pod sobą. Ubrany w czarne ubrania, z oczami czerwonymi od płaczu.
Nie zostawił żadnego listu. Nie miał już nic do powiedzenia.Zamknął oczy.
I skoczył.
Obraz zniknął.
Chan cofnął dłoń. Milczał, jakby każde słowo byłoby nie na miejscu. Felix siedział nieruchomo, oddychając płytko, jakby znów był tam — na tym moście.– Dlatego... wróciłem – wyszeptał po chwili. – Odrzuciłem życie i moją karą jest doświadczenie prawdziwej jego wartości... Jeżeli znów go stracę...
Chan spojrzał na niego poważnie.
– Co teraz zrobisz?
Felix wstał, nadal drżący, ale z jakimś nowym rodzajem determinacji w oczach.
– Już raz pozwoliłem mu odejść. Więcej na to nie pozwolę.
Ruszył przed siebie, do Hyunjina.
Wtedy poczuł znajome mrowienie pod skórą. Na jego nadgarstku pojawił się subtelny, błękitny znak – pieczęć wezwania. Symbol drżał lekko, jakby pulsował w rytmie serca.
Felix spojrzał na niego bez emocji. Wiedział, co to znaczy.„Naruszenie. Wezwanie. Spotkanie."
Trzy słowa, które nigdy nie wróżyły niczego dobrego.
***
Herbaciarnia była ukryta pomiędzy dwiema kamienicami w starej części miasta. Nie rzucała się w oczy – żadnego szyldu, tylko wąskie drzwi i małe okno z zasłonami, które ledwo przepuszczały światło. Felix wszedł do środka z rękami w kieszeniach płaszcza, czując, jak natychmiast uderza go znajomy zapach jaśminu i palonego drewna.
W środku było cicho. Za niskim stołem, przy którym zwykle nie siadał nikt bez powodu, czekały już trzy postacie. Wszyscy ubrani byli w ciemne płaszcze, a ich twarze nie zdradzały emocji.
Blondyn usiadł naprzeciw nich bez słowa.
– Lee Felix – odezwał się pierwszy z nich, z głosem miękkim, ale zimnym jak lód. – Wezwano cię w związku z podejrzeniem poważnego naruszenia Kodeksu Kosiarzy.
– Chodzi o Hyunjina – rzucił bez ogródek, nie spuszczając wzroku.
Druga z postaci, kobieta o stalowoszarych oczach, skinęła głową.
– Przywrócenie wspomnień człowiekowi to przekroczenie granicy, której nie wolno naruszyć. Zwłaszcza, gdy zrobiłeś to z premedytacją i... z uczuciem.
Felix westchnął, ale nic nie powiedział.
– Nie zaprzeczasz? – zapytał trzeci, najstarszy z nich, opierając dłonie na stole.
– Nie – odpowiedział twardo. – Zrobiłem to świadomie. Zrobiłbym to jeszcze raz.
– Czy jesteś świadomy, co to znaczy? – zapytała kobieta. – Przewinienie twojego kalibru może skutkować odebraniem statusu Kosiarza, albo...
– Albo zapomnieniem – dokończył spokojnie Felix.
Zapadła cisza. Nikt nie potwierdził, ale też nikt nie zaprzeczył. Słowo „zapomnienie" wisiało w powietrzu jak ostrze.
– Może reguły już nie obowiązują – powiedział cicho. – Może nie jesteśmy już tacy, jak kiedyś.
Zapadła kolejna cisza. Ci trzej mężczyźni – albo byty, które wyglądały jak ludzie – nie byli przyzwyczajeni do oporu. Kosiarze nie mieli prawa mówić o uczuciach. O wątpliwościach. O miłości.
– Uczucia są słabością – oznajmił jeden z nich. – Twoje przywiązanie do tego chłopaka jest dowodem na to, że przestałeś być niezależny.
– Albo dowodem na to, że zaczynam rozumieć, po co naprawdę tu jesteśmy – odparł Felix.
Ich twarze drgnęły. Ledwie zauważalnie, ale jednak.
– Czasem trzeba coś złamać, żeby coś naprawić – dodał cicho.
– Albo wszystko zniszczyć – wtrąciła kobieta. – Daliśmy ci siłę, Felixie, ale jeśli nie odwrócisz się od tego, co robisz... stracisz ją.
– Wierzysz, że on może odmienić twoje przeznaczenie? – zapytał ten pierwszy, tym razem mniej formalnie.
Felix podniósł wzrok. W jego oczach nie było strachu. Tylko żal i miłość.
– Już to zrobił.
Znów cisza. Tym razem dłuższa.
W końcu najstarszy z kosiarzy westchnął.
– Damy ci czas. Niewiele, ale wystarczająco, byś zdecydował, czy jesteś gotów zapłacić cenę.
Felix skinął głową, wstając.
– Już zdecydowałem.
Po czym wyszedł, zostawiając za sobą jedynie cichy dźwięk dzwoneczków przy drzwiach. Niewidoczna dla świata przestrzeń, w której właśnie go osądzano, teraz zniknęła za nim jak sen.
Stał przez chwilę na opustoszałej uliczce, wdychając chłodne, poranne powietrze. Niebo było szare, jakby miało zaraz zacząć padać. Wydawało się to aż zbyt odpowiednie.
Pieczęć wezwania zniknęła, ale uczucie ciężaru – to, że ktoś teraz patrzył mu na ręce – zostało.
Jeszcze jedna granica. Jeszcze jeden krok za daleko, pomyślał.
Ruszył przed siebie, nie wiedząc dokładnie, dokąd idzie. Nie mógł wrócić do Hyunjina – nie od razu. Po tym, co właśnie usłyszał... musiał poukładać to w sobie.Jeśli jeszcze raz złamiesz zasady... – głos przewodniczącej nadal odbijał mu się echem w głowie.
Ale to nie jej słowa bolały najbardziej.
Bolało to, co zobaczył – własne wspomnienia, ukryte głęboko, prawie wymazane. Hyunjin. Puste spojrzenie. Cisza po jego śmierci. A później – ciemność. Woda, która wciągała go coraz niżej.
Felix przystanął przy latarni i oparł się o zimny metal.
Nie mógł cofnąć tego, co zrobił, ani tego, co czuł, lecz jeśli znów miałby wybierać, wybierałby tak samo.Za każdym razem – Hyunjina.

CZYTASZ
Won't Forget | Hyunlix
Fiksi Penggemar„Czy kiedykolwiek zobaczyłeś kogoś po raz pierwszy, ale w głębi serca czułeś, jakbyś spotkał go już wcześniej?" Po wielu latach samotnej wędrówki na granicy życia i śmierci Felix pierwszy raz doświadcza ludzkich emocji. Żal, smutek, radość - były...