01. I still waiting for your answer

19.9K 1K 327
                                    

Ziewnęłam zasłaniając dłonią usta. Może i było już po drugiej popołudniu, a ja przejechałam przez pół miasta aby spotkać się z Megan, ale zdecydowanie dla mnie było za wcześnie. Zwłaszcza, że wstałam jakieś półtorej godziny temu, a do domu wróciłam przed piątą nad ranem z urodzin mojego cudownego braciszka, którego szczerze pod koniec miałam ochotę zabić.

Minęłam bramkę i podeszłam do drzwi domu przyjaciółki. Nacisnęłam dzwonek i westchnęłam cicho. Jeśli zada mi pytanie jak było, to chyba ją uduszę. Chwilę później stała przede mną uśmiechnięta od ucha do ucha i pełna życia. Przynajmniej ona się wyspała.

- Hej.- mruknęłam przekraczając próg, a dziewczyna zamknęła za mną drzwi.

- Kac?

- Nie mam kaca, po prostu się nie wyspałam.- odpowiedziałam.- Uwierz mi, spanie wychodzi Ci beznadziejnie, kiedy słońce świeci wprost w twoje okno i nawet rolety nie pomagają.- zaśmiała się na moje słowa. Skierowałyśmy kroki do kuchni, gdzie zaczęła robić kawę, a ja obserwowałam ją wymieniając ze sobą kilka uwag, głównie dotyczących dzisiejszego dnia. Chwilę później zabrałyśmy swoje kubki i skierowałyśmy się na schody, aby dostać się do jej pokoju znajdującego się na piętrze.

- Zaraz mi wszystko opowiesz.- powiedziała uradowana.

- Nie ma za bardzo o czym.- weszłyśmy na górę, a kiedy byłam już u szczytu schodów drzwi do pokoju jej brata nagle się otworzyły, przez co aż się wzdrygnęłam prawie rozlewając gorący napój. Spojrzałam na chłopaka, który najwyraźniej dopiero co się obudził. Jego włosy były w totalnym nieładzie, oczy miał zmrużone, jakby nie chciał ich jeszcze otwierać, ale coś go do tego zmusiło, no i był w samych bokserkach. Spojrzał w naszym kierunku ziewając.

- Ubrałbyś się.- rzuciła Meg z grymasem wymalowanym na twarzy.- Przez Ciebie tracę wiarę w męski gatunek.- dodała.

- Jestem u siebie.- mruknął z poranną chrypką, o dziwo ignorując drugą część jej wypowiedzi, zwykle nie obeszło by się bez kilku ciętych uwag, które wymieniali.- Hej Rox.- uśmiechnął się, a jego siostra spojrzała z niedowierzaniem na niego i na mnie, kiedy mu odpowiedziałam.

- Dzięki za rano.- dodałam po tym jak się z nim przywitałam.

- Jasne.- wzruszył ramionami i minął nas kierując się na dół. Weszłyśmy do pokoju dziewczyny, a ja usiadłam od razu na łóżku i upiłam łyka. Czułam na sobie jej wzrok, ale nic nie powiedziałam.

- Co to było?- zapytała po chwili.

- Ale co?- spojrzałam na nią znad kubka.

- Jeszcze się pytasz? Dlaczego z nim rozmawiałaś? I w ogóle co było rano?- usiadła obok mnie.

- Myślałam, że twój brat Cię nie obchodzi.- powiedziałam.

- Ugh... nie nazywaj go tak. Nadal uważam, że jest adoptowany i rodzice nie powiedzieli nam tego do tej pory.- zaśmiałam się.- Bardzo zabawne. Nawet nie jesteśmy do siebie podobni. Nie to co ty i Ashton. Na pierwszy rzut oka widać, że jesteście rodzeństwem. Nie dość, że trafiły się wam dobre geny to macie te same, wielkie oczy w zielono piwnym kolorze, ciemne blond włosy, które się kręcą, chociaz u niego bardziej i oboje jesteście wysocy. Nie wspominając już o tym, że tłuszcz się was nie trzyma.

- Może i z wyglądu nie jesteście do siebie podobni z Michaelem, ale z charakteru...

- Oh błagam Cię nie kończ tego zdania chyba, że chcesz abym Cię znienawidziła.- zamilkłam.- Twój brat jest cholernie przystojny, a ty cholernie ładna. I gdzie tu sprawiedliwość? Ja muszę mieszkać z tym... czymś.

drag me down ► M.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz