Było przed północą, a większość z nas, była już nieźle napita i nie przestawaliśmy pić dalej. Każdy z nas trzymał w dłoniach butelkę z piwem, bądź kieliszki z wódką opijając urodziny blondyna, które w zasadzie zaczną się dopiero za jakieś dwadzieścia minut, mniej więcej.
Tak jak zaproponowałam wcześniej, rozpaliliśmy ognisko wokół którego teraz siedzieliśmy. Megan nawiązała dziwną i niezbyt zrozumiałą rozmowę z Luke'iem, za to po drugiej mojej stronie siedział Calum, który przypatrywał się morderczym wzrokiem Nathanowi, który w najlepsze rozmawiał z Ashtonem i Alice. Rozglądając się dalej napotkałam świdrujące mnie spojrzenie zielonych tęczówek. Kiwną lekko głową w stronę domu, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Idę po piwo – powiedział wstając.
- Weź mi.
- I mi.
- Ja też ch...
- Kurwa czy ja wyglądam jak kelnerka?- burknął.
- Pomogę Ci, przy okazji skoczę do łazienki – powiedziałam podnosząc się i otrzepałam spodenki. Dogoniłam go i razem weszliśmy do środka domu. Ledwie drzwi się za nami przymknęły, a poczułam jego dłonie na biodrach. Odwrócił się w moja stronę i od razu wpił się w moje usta. Uśmiechnęłam się od razu oddając pocałunek i objęłam ramionami jego kark. Zrobiłam krok do tyłu, prowadząc go za sobą i tak jakoś znaleźliśmy się w kuchni. Uniósł mnie sadzając na blacie i stanął między moimi nogami, którymi objęłam go na wysokości bioder. Ani na chwilę nie oderwaliśmy się od siebie, a nasze języki toczyły przyjemną gonitwę. Dreszcze rozeszły się przez moje ciało, kiedy jego dłonie znalazły się pod moją bluzą. Przesunął opuszkami palców po moich plecach, a ja mruknęłam wprost w jego usta. Zaśmiał się cicho zakańczając nasz pocałunek. Zaczął scałowywać moją szyję. – Mikey... - westchnęłam. – Ktoś może tu... przyjść.
- Mam to gdzieś.
- Oh naprawdę? Więc idź i powiedz o wszystkim Ashtonowi – odsunął się ode mnie trochę i spojrzał na mnie.
- Chcesz żeby mnie zabił?
- Więc jednak nie masz tego gdzieś.
- Okay, powiem mu – odwrócił się i skierował w stronę wyjścia.
- Stój, stój, stój! – szybko zeskoczyłam na podłogę i podbiegłam do niego, łapiąc za nadgarstek. – Stój – powtórzyłam.
- Jeszcze przed chwilą twierdziłaś, że...
- Jak już mieliby się dowiedzieć, to lepiej na trzeźwo, nie uważasz?
- Może i masz rację, teraz by mnie zabił – mruknął.
- Kto? – spojrzeliśmy na siebie, a później w stronę drzwi, w których stał Luke. Momentalnie puściłam dłoń bruneta. – Boisz się Ashtona? W zasadzie masz rację, urwie Ci jaja jak się dowie.
- Co? – zapytał.
- Pamiętasz, że jak się najebałeś wtedy w barze, to wszystko mi wyśpiewałeś? – uniósł jedną brew patrząc na kumpla. Patrzyłam z niedowierzaniem to na jednego, to na drugiego. – Czyli jednak nie pamiętasz? – zaśmiał się. – Może nie pij za dużo, bo jeszcze mu powiesz o słowo za dużo.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Mam się Ciebie pytać czy pamiętasz co mówisz? Serio? Ale spokojnie, nic mu nie powiem. To wasza sprawa, ja się w to nie mieszam – patrzyłam na Michaela, który chyba wyczuł mój wzrok na sobie. Odwrócił się w moją stronę.
- Co?
- Jesteś tak cholernie nieodpowiedzialny – blondyn zaczął się śmiać.
- Ustaliliśmy to już kiedyś – przewróciłam oczami.
![](https://img.wattpad.com/cover/46369889-288-k593505.jpg)
CZYTASZ
drag me down ► M.C
FanfictionTo nie od Ciebie zależy w kim się zakochasz, ale nie każdy potrafi to zrozumieć. Zwłaszcza jeśli miałeś tę osobę praktycznie pod nosem, przez ostatnie kilka, a może i kilkanaście lat. A wszystko zaczęło się od pozornie nic nieznaczącej rozmowy... #1...