9.

121 15 0
                                    

-A jednak-uniosła brew.

Oboje patrzeli na siebie z taką nienawiścią,że miałam wrażenie że zaraz skoczą sobie do gardeł.Luke pociągnął mnie za sobą a ja tylko obserwowałam minę Pheif.Skąd oni się znają?

-Przestań mnie ciągnąć-wywróciłam oczami.

Chłopak odwrócił się z niezadowoloną miną.Gdy spojrzał na mnie jego twarz stała się spokojniejsza.

-Słuchaj Luke,serio,chciałabym usłyszeć od ciebie parę wyjaśnień chłopie-skrzyżowałam ręce na piersi.

Chłopak uniósł brwi.

-Zaraz-rzucił szybko i pociągnął mnie za sobą do małego barku.

Dom był ogromny,a gospodarz domówki miał bardzo bogatych rodziców,co można było zauważyć po barze z najróżniejszym alkoholem i basenem na zewnątrz.Chłopak podał mi szklankę.

-Pij-powiedział i sam opróżnił jedną.

Normalnie bym się nie zgodziła,ale sytuacja z mamą,Danny'm,nim samym  w połączeniu ze szkołą i szarą rzeczywistością mnie dobijała.Chwyciłam na szklankę i również wypiłam do dna.Potem po jeszcze jednej,i prawie następnej,ale najpierw zarządałam rozmowy.Znaleźliśmy ciche,puste miejsce i usiedliśmy na podłodze.

-No dawaj,przepytuj mnie szybko bo chce się napić-zaśmiał się.

-Po pierwsze.Co zaszło między tobą a Danny'm?-zapytałam.

Chłopak złączył usta w wąską linię.Chyba nie miał ochoty o tym gadać,ale jakoś mnie to nie interesowało.

-Nic-wzruszył ramionami-po prostu nie darzę go sympatią.

Mhm.

-Czemu wczoraj ci odbiło?-kontynuowałam.

Na jego twarzy znowu zagościł uśmiech,tak duży,że mogłam bez trudu zauważyć jego dołeczki w policzkach.

-Odbiło?-parsknął śmiechem-Nie odbiło mi,Skyler.

-Taa-pokiwałam głową.

Znowu stał się poważny.

-Po prostu nie wiedziałem co robię-powiedział patrząc gdzieś w dal-musiałem wszystko przemyśleć.

-I co wymyśliłeś?

-Że Sky to zdrobnienie od Skyler,i że nosisz fajne majtki.

Uniosłam obie brwi.

-A na koniec zdałem sobie sprawę,że gdybym nie wyszedł z tego auta,pewnie uległbym pokusie i cię przeleciał-puścił mi oczko.

Faceci.

-Nie skomentuję tych przemyśleń,a za to drugie dzięki-posłałam mu uśmiech-ostatnie pytanie do pana Hemmingsa,uwaga gra pan o sto tysięcy dolarów-udawałam ruch uderzania w werbel na co chłopak wybuchł ponownie śmiechem.

-Skąd znasz Pheifer?-zapytałam.

-To moja była-powiedział i wyciągnął przed siebie długie nogi.

Zamurowało mnie.

-Dlatego jej tak nienawidzisz?

-Nienawidzę jej,bo jest ździrą,okej?Nie chcę o niej gadać.-burknął i oparł się o ścianę.

Zastanowiłam się chwilę,o co mam go jeszcze zapytać,skoro mam okazje.Jak zwykle nic nie przychodziło mi do głowy.

-Dobra to wszystko-odetchnęłam.

-W takim razie chodźmy-powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.

Wstałam z twardej podłogi i ruszyłam pewnie w jego stronę z równie zalotnym uśmieszkiem na twarzy.

Unbeaten | L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz