Rozdział 2

981 75 3
                                    

  Chłopiec, teraz na oko pięcioletni skakał po łące naprzeciwko domu z mieczem w ręku, który wystrugał mu ojciec. Niedaleko niego na trawie leżał brunatny miś z czarną przepaską na oku. Jego starszy brat siedział na ganku domu i obserwował młodszego brata, jednocześnie ucząc się na sprawdzian z geografii. Chłopiec w końcu od kręcenia się w kółko upadł plecami na ziemię i zaniósł się śmiechem. Po chwili Mycroft usłyszał jego kroki na przydomowym trawniku. Sherlock razem ze swoim mieczem i misiem piratem usiedli koło brata na schodkach.

— Czego się uczysz, Mycroft? — trzynastolatek spojrzał na brata z po wątpieniem. Chłopiec miał wspaniałą dykcję jak na swój wiek i zapewne z dokuczenia starszemu bratu, zmieniał odrobinę jego imię.

— Uczę się mórz i oceanów oraz tego, gdzie się mieszczą. Chcesz ze mną się pouczyć? — chłopiec wskoczył mu na kolana i pokazywał paluszkiem morze, a Mycroft mówił jego nazwę.

Parę dni później Mycroft coś zauważył, Sherlock coraz częściej przychodził do niego, kiedy się uczył. Musiał podzielić się tą informacją z matką, która tak samo, jak on miała wyższą od innych inteligencję. Okazja się nadarzyła w pewien niedzielny wieczór, kiedy tata był w delegacji, dwa dni po szóstych urodzinach najmłodszego członka rodziny Holmesów.

— Co cię gryzie Mikkie? — spytała kobieta wpatrzony w ogień, nastolatek skrzywił się na to zdrobnienie.

— Sherlock jest inny — powiedział chłopak, wpatrując się w ogień.

— Parę dni temu pokazywałem mu morza świata i pamięta wszystkie.

— Taki już będzie. Odziedziczył moje geny tak jak ty — odpowiedziała matka.

— Ale ja muszę się jeszcze dużo uczyć, żeby to zapamiętać, a wystarczyło, że mu to pokazałem, a on już to pamięta. On jest inny, nie będzie miał łatwo w życiu.

— Teraz jest wszystko dobrze, ma Molly i Johna i zapewne pójdą do tej samej szkoły, przynajmniej przez najbliższe kilka lat nie musimy się tym przejmować.

— Może masz rację mamo. Chyba moje obawy trochę się rozwiały.

Mycroft siedział przy biurku, na które padała nikła smuga światła z lampki. Zatrzasnął książkę z hukiem, przetarł oczy dłońmi i spojrzał na drzwi. Dochodziła dwudziesta druga, więc pewnie koczkodan już spał, wskoczył do łóżka, poprawił poduszkę i już chciał zasypiać, kiedy drzwi skrzypnęły. Struga światła wpadła do pokoju, na której widniała chuda postura jego brata.

— Mycroft?— usłyszał cichy głosik — Zagramy w dedukację?

Starszy chłopak westchnął, ale złapał kołdrę i usadowił się w fotelu koło brata. Sherlock ściskał w rączkach ciężki, stary album ze zdjęciami rodzinnymi. Mycroft jeszcze go nie widział, więc zapewne znów wszedł na strych w poszukiwaniu kolejnych. Sherlock wskoczył bratu na kolana i otworzył na pierwszej stronie, spoglądało na nich czarno-białe zdjęcie z kobietą siedzącą na krześle.

— Kto to Sher? — spytał Mycroft, chłopiec spojrzał na brata.

— Ja mam mówić? — spytał ze strachem.

— Pora na ciebie. Już dużo ci pokazałem, jak należy odczytywać szczegóły z ludzi — powiedział Mycroft. Sherlock chwilę przyglądał się zdjęciu, a potem z jego ust zaczęły wypływać słowa tak szybko, jakby w ogóle ich nie kontrolował.

— Podpis głosi, że to Martha Stanley, nazwisko pochodzi z południowej Szkocji. Sądząc po rysach twarzy, nie jest to siostra Marca Stanleya, ale jego żona - w ogóle nie są podobni. Z jej stroju wynika, że nie tylko mąż dobrze zarabiał, ale ona też. Logiczny z tego wniosek, że są to czasy już po oddaniu dla kobiet prawa głosu i dojścia do pracy. Z mężem są razem od 10 lat, dowodem jest synek, którego trzyma za rękę. I co, dobrze? — spytał, Mycroft zamrugał i pochwalił brata.

— Mycroft, opowiedz mi jakąś fajną historię o piratach — powiedział chłopiec i ułożył się w ramionach brata. Mycroft zaczął opowiadać, nie minęło nawet pół godziny, a z jego ramion rozległ się cichy, miarowy oddech. Holmes wstał, położył brata do swojego łóżka i tak razem zasnęli.  

Historia Sherlocka Pisana InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz