Epilog

354 31 5
                                    

Molly Hooper nieco zdenerwowana zmierzała do swoich wejściowych drzwi. Było kilka minut po trzeciej w nocy, a ktoś namolnie stukał w jej drzwi. Prawie potknęła się o Toby'ego, ale po chwili już otwierała drzwi.

- Sherlock? - jęknęła zdziwiona - Co ty tu robisz o tej porze do cholery?

Holmes tylko uśmiechnął się i wśliznął do środka mieszkania, Molly wyjrzała na korytarz i zamknęła drzwi za sobą. Detektyw siedział na krześle i nieufnie wpatrywał się w jej kota.

- Co się tak na niego patrzysz? - spytała kobieta i zajęła miejsce po drugiej stronie stołu.

- Kot, naprawdę Molly? Od kiedy lubisz koty? - powiedział Sherlock wciąż wpatrując się w sierściucha.

- Nigdy nie dorośniesz, co? - spytała kobieta nastawiając wodę na herbatę. Zabrała Toby'ego i zamknęła go w swojej sypialni.

- Już dawno dorosłem, przynajmniej w pewnej części - zaśmiał się

- Czemu w ogóle do mnie przyszedłeś? - spytała Molly - Nudziło ci się?

- Potrzebuje Twojej pomocy. Musze zniknąć na jakiś czas - powiedział Holmes z niepewną miną

- Pomogę - powiedziała - A co z Johnem?

- On nie ma wiedzieć, doskonale wiesz, że nie umie dochować tajemnic.

Molly kiwnęła głową i Sherlock wytłumaczył jej plan działania. Rozmawiali długo, aż do ciemnej nocy. Kiedy skończyli dyskusje rozprawiali nad innymi ważnymi rzeczami tym razem aż do świtu.

***

Doskonale wiedzieli, że zrobili duży krok w pokonaniu Moriarty'ego, ale i tak mieli strach w sercach. Molly i Sherlock stali niedaleko prywatnego samolotu Mycrofta i oczekiwali na rząd we własnej osobie.

Molly starała się wspierać Sherlocka i trzymała go za rękę. Był  jej wdzięczny za to wsparcie. Nawet dla niego taka ucieczka była trudna, chociaż na horyzoncie malował się wierzchołek wielu przygód z siatką Moriarty'ego w roli głównej.

Po jakichś 15 minutach w końcu przybył Mycroft.

— John uwierzył w Twoją śmierć. Pogrzeb przeszedł bez najmniejszych powodów — powiedział Mycroft bez ogródek, jak to on miał w zwyczaju — Zniknięcie Molly nikogo nie zdziwi. Powiedziałem, że zmarła jej matka i musi zaopiekować się ojcem.

  — Będziemy bezpieczni? John też? — spytała Molly 

— Nie będziemy, Molly. Wplątaliśmy się w niezłą grę. Nadchodzi wiatr ze wschodu, musimy być na niego przygotowani — powiedział Sherlock — Ale we dwójkę jakoś sobie poradzimy. 

10 lat później...

  —  Molly Hooper! — kobieta podniosła oczy od grzebania w torebce i spojrzała na właściciela głosu. Przełknęła ślinę, kiedy okazało się, że był to jej dawny przyjaciel, kiedy mieszkała w Londynie - John Watson. Wyglądał starzej niż by mogła sądzić, ubierał się tak samo, prawie się nie zmienił oprócz tego, że włosy zaszły mu siwizną, a na dłoni pojawiła się obrączka. 

  —  John — powiedziała drżącym głosem. Nie była w stanie nic innego powiedzieć. To było niemożliwe, żeby tu był - w najbardziej nudnym miasteczku prawie dwa tysiące kilometrów od Londynu - w Rzymie i to jeszcze w momencie, kiedy robiła zakupy.

  — Nie myślałem, że kiedykolwiek Cię jeszcze spotkam — powiedział szczerze John — Co u Ciebie słychać?

  — Żyję, jak widać — odpowiedziała opryskliwie, ale naprawdę nie chciała z nim rozmawiać dłużej niż musiała — Wyszłam za mąż, mam syna.

— Naprawdę? To dobrze, że udało Ci się ułożyć życie... No wiesz, po Sherlocku i po tym jak zginął. Kochałaś go

— Tak, wiem o tym i nie musisz mi o tym przypominać. Długo szukałam i zajęło mi to dużo czasu, ale się udało. Niestety spieszę się i muszę już jechać, więc żegnaj — powiedziała Molly i wsiadła jak najszybciej do samochodu, musiała się jak najszybciej pozbyć Johna. Nie mógł nic wiedzieć dla własnego bezpieczeństwa. Obserwowała jak jeszcze przez pół minuty był na parkingu i wszedł do supermarketu. Odetchnęła z ulgą i spojrzała w lusterko wsteczne. 

Ku niej szło jej dwoje najważniejszych mężczyzn - oboje prawie tacy sami, tylko jeden był dorosły, a drugi był ośmiolatkiem. Ten starszy był poważny i patrzył się w jakiś nieznany jej punkt, a ten młodszy cieszył się nowym telefonem, który dostał w nagrodę za świetnie zakończony rok szkolny. Sherlock i Oliver byli dla niej całym światem. Razem z Sherlockiem zrobili tak wiele dla Olivera, żeby był normalnym, zwykłym dzieciakiem i tak było. Radzili sobie, tym razem we trójkę.


...



Do zobaczenia moi czytelnicy :D


Historia Sherlocka Pisana InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz