11. Słaba silna wola

338 32 12
                                    

Leżałam na łóżku i w milczeniu obserwowałam, jak Lily krząta się w pośpiechu po sypialni, owinięta samym ręcznikiem. Właśnie wyrzuciła całą zawartość walizki na podłogę i w skupieniu zaczęła się przyglądać każdemu ubraniu z osobna. Jej oczy na zmianę jaśniały i zachodziły mgłą. W grymasie marszczyła czoło, a po chwili uśmiechała się nad wyraz zadowolona. Trwało to i trwało. Sekundy zamieniły się w minuty, a ja nie mogłam żyć tak długo w niewiedzy. Zwłaszcza, gdy w grę wchodziły losy mojej małej siostrzyczki.

– Mogę wiedzieć, co ty robisz?

Lily nawet nie raczyła mi odpowiedzieć. Jedynie machnęła na mnie ręką i ponownie zaczęła szukać nie wiadomo czego i nie wiadomo po co. Była w swoim świecie. W tej szaleńczej, pogmatwanej rzeczywistości, w której tylko ona potrafiła się odnaleźć. Chaos był jej drugim imieniem, był jej życiem. A ja tak bardzo chciałam, by mnie do niego wpuściła. Dlatego stanęłam niepostrzeżenie za nią i szybkim ruchem ściągnęłam ręcznik z jej ciała.

– Aaa! – Wrzask, niedowierzanie i wzrok bazyliszka, którym mnie uraczyła. A ja mogłam jedynie się głośno śmiać z jej miny. Szkoda, że nie uwieczniłam tego zdjęciem. Byłoby co wspominać.

– Wyjaśnisz mi w końcu, po co się szykujesz? – ponownie zapytałam.

Tym razem skupiła na mnie całą swoją uwagę. Mocno przygryzła dolną wargę, a jej policzki poróżowiały.

– Idę na spotkanie – nieśmiało odparła i niemal natychmiast przeniosła wzrok na ścianę.

Nie wiem, czego się wstydziła – swojej odpowiedzi czy mojej reakcji. A może tego, kogo to spotkanie dotyczy? Miałam swoje podejrzenia, ale... Nie, to niemożliwe. Przecież wyraźnie mi powiedział, że nic z tego nie będzie. A może kłamał? Pytanie brzmi, dlaczego tak bardzo się tym przejmowałam? Nie byłam o niego zazdrosna, nie w ten sposób. Ale doskwierały mi pewne symptomy zażyłych dla mnie relacji; nigdy nie lubiłam się dzielić. Samolubność skrywałam w zakamarkach mej duszy, jednak czasami i ona musiała ujrzeć światło dzienne.

– Wybierasz się na spotkanie z Edem? – Musiałam się upewnić, co do moich przypuszczeń. Nie chciałam, żeby się okazały prawdą, ale nie byłam w stanie nikogo do niczego zmusić. Nie mogłam kontrolować czyjejś woli. To oni przeżywają swoje życia i ja, chcąc czy nie chcąc, muszę się do tego przystosować.

– Nie... Pamiętasz kuzyna Eda, Thomasa? Tego z imprezy? – Szybko przytaknęłam. Jak mogłabym go nie pamiętać? Znam go nie od dziś. Zabawny facet, który żartami sypał z rękawa. Nie dało się przy nim nudzić.

– Zaprosił mnie na randkę. I cóż, zgodziłam się. – Wzruszyła ramionami, a jej twarz oblała się jeszcze większymi rumieńcami.

– Czekaj, czekaj... – Zaczęłam przemierzać sypialnię szybkim krokiem, pocierając dłonią brodę. – Myślałam, że czujesz coś do Eda...

Lily głęboko westchnęła, a po chwili oparła się o łóżko, chowając twarz w dłoniach. Nie chciałam, żeby płakała. Nie znowu i nie przez niego. Serce bolało mnie na samą myśl, że z jej oczu po raz kolejny popłyną łzy nieodwzajemnionego uczucia, które wypalało każdą tkankę nerwową.

– To prawda, ale... – Szukała odpowiednich słów. – Widzę, że on nic do mnie nie czuje. Na imprezie tańczyliśmy, fakt, ale później nic, cisza. Nie chcę mieć po raz kolejny złamanego serca, dlatego wolę to zatrzymać już teraz, nim będzie za późno.

– Chcesz wykorzystać Thomasa? – niepewnie spytałam, bojąc się, że odpowiedź będzie twierdząca.

– Co?! – Wytrzeszczyła oczy. – Broń Boże! Jest naprawdę miłym, zabawnym facetem. Na dodatek świetnie tańczy.

The Great Rotten WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz