30. Bieg ku nieznanemu

176 24 2
                                    

Płuca paliły mnie już żywym ogniem, a nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Jedynie mózg kazał mi uparcie biec przed siebie oraz Harry, który ściskał moją rękę i lawirował pomiędzy ludźmi, chcąc jak najszybciej ich wyprzedzić. Co nie zmienia faktu, że pomimo zmęczenia oraz braku jakichkolwiek sił śmiałam się jak głupia. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a na dodatek raz po raz zanosiłam się radosnymi okrzykami, nie przejmując się zaskoczonym, uskakującym nam tłumem oraz rozszalałymi i piszczącymi fankami, które wciąż za nami gnały. Uciekaliśmy przed nimi, jednak cała ta gonitwa coraz bardziej zaczęła przypominać mi zabawę w berka z czasów dzieciństwa, bo przestały mi doskwierać obawy. Nie bałam się, że nas dogonią i pochwycą w swoje łapska. Nie przyświecał mi strach dotyczący tego, że nazajutrz będziemy widnieć na okładce każdego z brukowców. Ja naprawdę byłam wolna.

Może to ta aura miała coś z tym wspólnego? Rumiane, a właściwie rozżarzone policzki ochładzał mi deszcz, który nieustannie padał z gęstych, ciemnych chmur usłanych nad najbardziej popularną kolebką brytyjską. Nawet pokusiłam się o ściągnięcie kaptura. Chciałam czuć wiatr we włosach i krople, które wczepiały się, a później ginęły w rozwichrzonych blond kosmykach, coraz bardziej je mocząc. Rzeczywiście to miasto było stworzone dla takiej pogody, która, wbrew pozorom, nie przygnębiała. Idealnie przylgnęła do tego miejsca, stworzyła z nim jedność, a przy tym miałeś wrażenie, że znalazłeś się w jakiejś baśni – zupełnie inny świat, oddzielonymi masywnymi murami od prawdziwej rzeczywistości.

A może tylko to sobie wyobraziłam i widziałam to, co chciałam zobaczyć? A może wyjątkowość, jak to bywało dotychczas, dotyczyła tylko jego? Może wszystko, czego dotknął i z czym obcował od razu stawało się wyjątkowe?

Czy i ja czułam się przy nim wyjątkowa? Bez wątpienia. Zwłaszcza, gdy gnając na łeb, na szyję, co kilka sekund posyłał mi czarujące spojrzenie, które rozprzestrzeniało się po całym moim ciele. Na dodatek wciąż mocno ściskał moją rękę i łapałam się na tym, że moja dłoń idealnie mieści się w jego. Czarny płaszcz zjawisko drgał przy jego ruchach i tworzył wokół niego jakąś tajemniczą nić niedomówienia, a przyprawiający o zawrót głowy zapach perfum rozprzestrzeniał się za nim, co przyjmowałam z jeszcze większą rozkoszą. Wdychałam świeżość, chłód, lecz przede wszystkim mocną, piżmową domieszkę, która idealnie komponowała się z jego charakterem. Nic więc dziwnego, że ten szaleńczy bieg był jednym z najlepszych w moim życiu.

Jednak w tym całym wariactwie wciąż zastanawiałam się, kiedy w końcu się poddadzą. Oczywistym było, że chciały nas złapać, przyszpilić do ściany i wymusić kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt zdjęć, ale i równie oczywistym było to, że nie chcieliśmy im tego dać. Przecież raz na jakiś czas mogliśmy zachować się egoistycznie. Zresztą od dawien dawna istnieje przekonanie, że artyści muszą być po trosze samolubni.

Przecinaliśmy już kolejną ulicę, gdy wtem Harry zaczął machać ręką i gwizdać.

– Taxi! – ryknął na cały głos i pociągnął mnie za sobą w kierunku czarnego pojazdu, który zatrzymał się tuż przy chodniku.

Szybko wskoczyliśmy do środka, nim zdążyła doskoczyć do nas chmara dziewczyn, która z dwóch nastolatek zamieniła się w co najmniej piętnaście twarzy, teraz przyklejających się do szyb z każdej strony samochodu. Biły pięściami i piszczały z podniecenia, prosząc, a właściwie dopominając się uwagi. Ich sylwetki wykrzywiały się pod różnymi kątami, a groteskowe miny przypominały mi ekspresjonistyczny Krzyk Edvarda Muncha. Tyle że teraz patrzyłam na kilkanaście obrazów tej samej wersji. Nie mogłam ich zupełnie odróżnić.

– Na co pan czeka? Niech pan rusza! – głos Harry'ego mocno zabrzmiał, co podziałało na naszego kierowcę. Z piskiem opon wyrwał z miejsca i wmieszał się w korowód pędzących aut.

The Great Rotten WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz