20. Zapomnij o wszystkim, myśl tylko o mnie

246 24 3
                                    

Leżałam w wygodnej pozycji. Pozornie. Utulona białym puchem i aksamitnymi materiałami zaskarbiłam zaszczytu. Białe łoże skąpane w blasku słońca tylko i wyłącznie dla mnie. Czarna, w niektórych miejscach prześwitująca bielizna, miała kontrastować z całym tłem, jak i moją karnacją, która przypominała śnieg. To nic, że mieszkałam w Los Angeles i gorących promieni miałam pod dostatkiem. Moja skóra była oporna na tego typu zabiegi natury. Ale właśnie tym wyróżniałam się na tle porządnie przypalonych węglików – alabastrowe ciało, które po dotknięciu zdawało się wrzeć w płomieniach. Ręce swobodnie położyłam nad głową, odrobinę zginając je w łokciach, ale tak, żeby nie zburzyć misternie ułożonej fryzury, wręcz sugerującej: Dopiero co się obudziłam i ten mały bałagan wytworzył się sam w ciągu niecałych siedmiu godzin. Nogi połyskujące drobinkami brokatu sprytnie odbijały rzucane na nie światło, tworząc efekt półcienia – przynajmniej taki miał być zamysł, okupiony licznymi obróbkami technicznymi.

I wszystko byłoby idealne, gdybym nie musiała z całej siły napinać mięśni łydek, by wyglądały na jeszcze smuklejsze. Gdybym nie miała na twarzy sztucznego uśmiechu, który miał przywodzić na myśl tajemniczość. I gdyby nie ślęczało nade mną z ponad dwanaście wszędobylskich głów, z zaciekawieniem przypatrującym się torturom, którym zostałam poddana. Na własne życzenie, niezbyt dobrze przemyślane zresztą.

– Ruby, kochanie... – Klikanie nagle ucichło, flesz zapodział się w odmętach niezadowolenia i już wiedziałam, znalazłam się w pułapce.

Wszyscy nagle zamarli, oczekując najgorszego, a ja wręcz przeciwnie – spokojnie czekałam na skazujący werdykt w postaci dezaprobaty lub, co gorsza, nagłego wybuchu wściekłości. Zbyt dobrze znałam temperament tego przystojnego Włocha – potrafił być milutkim szczeniaczkiem pokazującym pazurki i naostrzone ząbki, gdy nadarzy się ku temu okazja. Człowiek, którego kochało się i nienawidziło jednocześnie.

– No, no, no! – Wyrzucił ręce w górę i zaczął miotać się po całym pomieszczeniu, raz za razem klnąc jak szewc. Może i nie mówiłam po włosku, ale słowa, które wypowiadał znałam aż za dobrze. Gdy miało się takiego nauczyciela jak Carlo, człowiek stawał się poliglotą. Dość ubogim i wulgarnym poliglotą, lecz wciąż multi-językowym obieżyświatem.

W ciągu zaledwie minuty pokój jakimś dziwnym trafem opustoszał. Nawet moja menadżerka rządząca twardą ręką, zwiała z telefonem w dłoni, zapewne obmyślając już plan B. Jedynie ja zostałam na polu bitwy, zdana na pożarcie lwa, który obnażył swoje kły i przysiadł do skoku, by jak najprecyzyjniej złapać ofiarę.

– Bella, bella, bella. – Zaczął wydawać dziwne, niezrozumiałe jęki, które tonęły w jego dłoniach, czym totalnie zbił mnie z pantałyku.

– Dobrze się czujesz? – niepewnie spytałam.

– Czy ja się dobrze czuję? – Spojrzał się na mnie jak na wariatkę i niemal natychmiast dostał dziwnego tiku oka. – Czy ja się dobrze czuję? Jest tu jakaś ukryta kamera? Halo? Cięcie! Cięcie! – Zaczął się panicznie śmiać, co ponownie wywołało we mnie konsternację. Szczerze mówiąc, wolałam również stamtąd uciec, lecz jakaś siła wciąż trzymała mnie w tej kuriozalnej sytuacji. Oraz widok przystojnego, choć dużo starszego ode mnie choleryka, który był prawdziwym charakternym kameleonem.

– A może ty się źle czujesz? – wypalił nagle, zapominając o czarnym poczuciu humoru i rzucił mi poważne spojrzenie.

– Ze mną wszystko w porządku. – Wzruszyłam ramionami i skrzyżowałam dwa palce.

– Oj, Ruby, Ruby. – Westchnął głęboko i przysiadł obok mnie na łóżku. – Powiedz mi, ile już mieliśmy ze sobą sesji?

– Z jakieś... – Policzyłam w myślach. – Trzynaście?

The Great Rotten WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz