epilog

352 34 4
                                    

Ugh, jak ja nienawidzę lądowań. Szwecja. Sztokcholm. Piękne miasto, ale nudne. Niczym się nie wyróżniające od innych miast.
- Olivia, choć. - Usłyszałam głos mojego brata i poczułam, że mnie obejmuje jedną ręką a drugą obejmuje Ramsey, która trzymała na rękach śpiącą Mikayle. Takiej to dobrze, nie dość, że nie musi nic robić to jeszcze kiedy uśnie będą ją nosić. Ja też jestem jeszcze mała. Gdzie tutaj sprawiedliwość?! Ja się pytam. Kiedy weszliśmy na hale lotniska od razu dało się wyczuć duchotę. Mimo, że na dworze było dosyć chłodno jak na koniec lipca. Odebraliśmy walizki, nie źle się przy tym bawiąc. Oczywiście Ramsey, jak to Ramsey musiała nam zrobić zdjęcie i wstawić na instagrama, bo jakże by inaczej. Ale o tym później. Taksówką udaliśmy się do małego domku na obrzeżach miasta. Już widzę jak pojutrze Omar po mnie "przyjdzie".

- To jaki film oglądamy? - spytał mój brat kiedy trójką siedzieliśmy w salonie na skórzanej czarnej kanapie. Spojrzałam na Ramsey, która ze zrezygnowaniem wzruszyła tylko ramionami.
- Ja to bym obejrzała Krainę Lodu. - powiedziałam szybko. Fabian, podniósł kciuki w górę i włączył film.

- Ulepiny dziś bałwana?! ... - śpiewaliśmy całą trójką razem z główną bohaterką. Oczywiście na tyle cicho, żeby nie obudzić małej.

- Dlaczego Olaf musi się roztapiać? - Płakała Ramsey. Tak ma 30 lat, a płacze na filmie Disney'a. Nie pytajcie, ja też nie wiem jak to możliwe.
- Kochanie, tak widocznie musiało być. - Pocieszał ją mój brat. Byliśmy już prawie na końcówce filmu kiedy postanowiłam to przerwać.
- To co zamawiamy chińskie? - spytałam podnosząc się z kanapy i biorąc telefon do ręki.
- Ja chce kurczaka na ostro. - Powiedziała zapłakana Ramsey.
- Ja też. - Dodał mój brat. Ja tylko kiwnęłam głową i zaczęłam wykręcać numer.

- Co myślisz o tej? - spytałam się Ramsey, kiedy byliśmy na zakupach. Pokazywałam jej sukienkę. Ram, spojrzała na mnie jak na debilkę.
- Zbyt krótka. - Powiedziała i poszła w głąb sklepu. Rzadko kiedy chodzimy do centrum handlowego. Częściej kupujemy ciuchy na internecie. Najczęściej z firmy "Ugly Kids" *. - Ta jest nawet spoko.- pokazała mi małą czarną, bez ramiączek, z pomarszczonego materiału.
- No w sumie, jest ok. - Powiedziałam. Przeglądałam właśnie wieszaki z bluzkami kiedy po drugiej stronie sklepu zobaczyłam Omara. - Cholercia! - pisnęłam i szybko ukucnęłam.
- Co ty wyprawiasz? - zaśmiała się Ramsey. Pokazałam jej w którym kierunku ma spojrzeć, a ta tak szybko jak zobaczyła tak szybko ukucnęła obok mnie. Nie to, że nie chciałam się z nim spotkać. W końcu jutro i tak z nim będę rozmawiać. Ale teraz wyglądam jak siódme nieszczęście.
- Musimy się jak najszybciej stąd ulotnić i to już. - Powiedziałam do niej. Ta tylko pokiwała głową na znak, że rozumie i ruszyła w kierunku wyjścia. - Szybciej! - krzyknęłam do niej szeptem. Już po chwili byłyśmy po za sklepem. I kierowałyśmy się w stronę restauracji. Po jakiś czterech godzinach wróciłyśmy do domu. Padnięte, nie mając nawet siły zdjąć butów, rzuciłyśmy się na kanapę.
- A co wy takie zmachane? - spytał z rozbawieniem mój brat. Trzymał na rękach małą, a przez biodra miał przewiązany fartuszek czyli to znak, że gotował.
- Byłyśmy na zakupach. - Odpowiedziała prawie śpiąca Ramsey.
- Dobra, ja idę do siebie wziąć prysznic i iść spać. - Powiedziałam i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
Po szybkim prysznicu postanowiłam wejść na twitter'a gdzie napisałam "najlepsze zakupy, ever Ramseylino musimy to powtórzyć" napisałam tweet'a i dodałam zdjęcie, na którym razem z Ram siedzimy przed lustrem w jednym ze sklepów. Postanowiłam sprawdzić, też instagrama. Weszłam na profil mojej szwagierki i zobaczyłam zdjęcie z lotniska. "Tachają moje rzeczy, hihi" a pod zdjęciem komętarz mojej mamy "tylko, żeby się nie zarwali" i paru znajomych rodziny. Oczywiście lajki muszą się zgadać bo jakże by inaczej. 7, 890 like. Typowe nie powiem.

Odłożyłam mój telefon na szafkę nocną i ułożyłam się wygodnie. Jednak mój spokój nie trwał długo bo po chwili przyszedł mi sms.

klucha; jutro pod mc w centrum miasta o 14
Ja; ok
Ja;idę spać
klucha; dobranoc, księżniczko, xoxo

Poranek nastał szybciej niż mi się wydawało. Mozolnym krokiem poszłam do łazienki i przy okazji potykając się o moje nike hybrid (idk, czy dobrze napisałam ale jest taki model nike). Przeklinając pod nosem, weszłam do łazienki w której odbyłam same nudne rzeczy. Kiedy wyszłam czyściutka podeszłam do walizki, której jeszcze nie rozpakowałam. I wybrałam sobie ubrania na dzisiaj. Kiedy już się ubrałam, postanowiłam iść do kuchni i zjeść śniadanie. W kuchni siedziała Ramsey i piła kawę.
- Co ty taka markotna? - spytałam otwierając lodówkę i wyjmując z niej mleko. Z czwartej szafki od lewej wyjęłam miskę, a z pierwszej szuflady od góry wyjęłam łyżkę. Natomiast płatki musiałam wyjąć z drugiej szafki od prawej. Do miski w sypałam płatki i zalałam je mlekiem. W jedną rękę wzięłam miskę, a w drugą łyżkę i usiadłam do stołu.
- Spałam na kanapie. Mimo, że ta kanapa kosztowała fortunę, to jest nie wygodna.- stwierdziła Ramsey. Kiwnęłam tylko głową i zaczęłam jeść.
- Czyli nie mogę liczyć na to, że podwieziesz mnie do maka? - spytałam z miną zbytego szczeniaka.
- Podwiozę Cię, bo i tak mam parę spraw do załatwienia na mieście. - Powiedziała. A ja wstałam od stołu i dla zabicia czasu poszłam pooglądać telewizje. Spojrzałam na zegarek na którym widniała 13:38.

- Livia, zbieraj się! - usłyszałam. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam do hallu gdzie założyłam buty i kurtkę. Chwile musiałam poczekać na Ramsey i razem wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do czarnego Lang Rover'a mojego brata. W ciszy jechałyśmy do miasta. Po jakiś 30 minutach byłyśmy na miejscu.
- O której po ciebie przyjechać? - spytała Ram, kiedy odpinałam pas bezpieczeństwa.
- Zadzwonię do ciebie. - Powiedziałam i wysiadłam z ciepłego samochodu.
- Baw się dobrze! - usłyszałam kiedy zamykałam drzwi. Na te słowa tylko się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę wejścia do restauracji, jednak zanim zdążyłam otworzyć drzwi usłyszałam krzyk.
- Olivia! - odwróciłam się w stronę krzyku i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Omara. Ubrany w czarne obcisłe spodnie z dziurami, och czego ja się mogłam spodziewać? I czerwono czarną koszule w kratę. Kiedy tylko do mnie podbiegł od razu mnie przytulił.

- Czekałem na to tak długo. - szepnął w moje włosy. Na jego słowa uśmiechnęłam się.
- Ja też Omar. Ja też. - odpowiedziałam i wtuliłam się w ciało chłopaka.

* ten sklep z ubraniami istnieje na prawdę, i serio polecam jak ktoś ma za dużo pieniędzy xd lol

Komętujcie, gwiazdkujcie etc.

Ta dam! Nie mogę uwierzyć, że to koniec 1 części. Kończę ją z bólem i słabym epilogiem. Ale musicie mi wybaczyć. Drugą część zacznę publikować gdzieś tak w przyszłym tygodniu. kocham was, pamiętajcie o tym! xoxo

hi! | o.r |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz