12. Noc spadających gwiazd i katharsis

225 12 2
                                    

Czemu moje życie jest ostatnio jedną wielką niewiadomą? I dlaczego wszyscy ukrywają przede mną każdy aspekt który ma się ukazać w moim życiu?

-Wiedzieliście?- zapytałam  moich przyjaciół siedzących przy stole.

Zanim zdążyła mi odpowiedzieć głos Daniela zabrzmiał na sali.

-Chłopcy przerwijcie na chwilę- powiedział do swojej grupy podczas utworu. - Kochani,przepraszam za chwilę przerwy i to pod koniec koncertu, ale dla jednej z siedzących na tej sali osób jest dzisiaj bardzo ważny dzień! Moja przyjaciółka ma dzisiaj swoje święto.

Czy ja zapomniałam o urodzinach Marnie? Boże,co ze mnie za przyjaciółka! Popatrzyłam na dziewczynę. Na jej twarzy widniał lisi uśmiech.

-Nino,chodź tu na chwilę- powiedział Daniel spoglądając na mnie.

Eeeee? Mam dzisiaj urodziny?  A może to jakaś tajemnicza wpadka i jestem w ciąży o której nic nie wiem?

Zostałam dosłownie wypchnięta z mojego siedzenia. Nie mając zbytnio wyboru podążyłam w stronę mojego ,,dobroczyńcy". Gdy przemierzałam tłum,twarze wszystkich były zwrócone ku mnie. Dopiero uświadomiłam sobie ile było tu znajomych osób. Drużyna Nate'a , dziewczyny z którym miałam historię, moja grupa z angielskiego. Zrozumiałam że to wszystko było jedną,parszywą niespodzianką.

Jeeez.Ale jestem niewdzięczna. 

Wszyscy uśmiechali się do mnie  i co chwilę słychać było rzucane w moją stronę życzenia. Dzięki temu kuliłam się jeszcze bardziej i dochodząc do sceny miałam twarz tak nisko i byłam tak pochylona że bez problemu mogłabym pocałować Daniela w tyłek za co to zrobił.

Oczywiście nie myślę o całowaniu Dawes'a w tyłek. Ani nigdzie indziej. Wcale.

Stanęłam obok chłopaka i odwróciłam się do tłumu. Daniel przygarnął mnie do swojego ramienia i podniósł rękę do góry.

-Chłopcy.

Nagle na całej sali zabrzmiało gromkie ,,Sto Lat". Stałam w bezruchu przyciśnięta do piersi chłopaka.

Dupek. Wiedział że chciałabym zwiać.

Stałam  jak słup soli i patrzyłam na wszystkich z kamienną twarzą. Nie wiedziałam co ze sobą począć.Nigdy nie wiem co robić w takich sytuacjach.

Stać czy usiąść?

Śpiewać z resztą czy siedzieć cicho?

Płakać czy  śmiać się?

Żyć czy nie żyć.

Ooooooj. Aż zaleciało Szekspirem. Co nie zmienia faktu iż bardzo nie lubiłam takich sytuacji i właśnie dlatego zapomniałam o  tym przeklętym dniu. 15 grudnia. Właśnie wtedy matka wydała mnie na świat. A dzisiaj nastąpiła siedemnasta rocznica tego wydarzenia.

Po tym wspaniałomyślnym sposobie życzenia mi wszystkiego co najlepsze , chciałam wrócić do stołu i udawać że cała ta sytuacja nie miała miejsca. Tak,ta wizja była zbyt piękna żeby mogła być prawdziwa.

-Halo,halo. A Ty gdzie uciekasz?- zapytał się mnie Daniel.  Złapał mnie za rękę i po raz kolejny przyciągnął mnie do siebie.

Włączył mikrofon i kontynuował swoją zaczętą wcześniej przemowę.

-Było coś dla duszy, to teraz dla ciała!- oznajmił przyciągając mnie do swojego torsu. Jak pragnę Boga, jeszcze kilka milimetrów i stalibyśmy się jednością.

Na salę wjechał ogromny tort w kształcie książki. Na środku migotało siedemnaście świeczek. Kelnerzy ubrani w swoje firmowe ubrania podjechali z nim pod nasze nogi. Miałam ochotę rzucić się na ten tort i być w nim cała. Biała czekolada była tak zachęcająca....

Zacznijmy Od NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz