4.Houston, mamy problem i powrót na pole bitwy

323 17 0
                                    

- Nina,alarm. Będę za dwadzieścia minut.

-Tak,mamo,jeszcze 5 minut...- powiedziałam zaspana do słuchawki telefonu.

-NINA! TO JA, MARNIE! CZERWONY ALARM!-wykrzyczała mi do telefonu przyjaciółka. Popatrzyłam na telefon,było dziesięć po czwartej.

Zastrzelę ją. -pomyślałam.

-Dobra,tylko nie dzwoń do drzwi, rodzice już wrócili. Będę w kuchni.

Wstałam z łóżka i zwlokłam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Założyłam dresy i zeszłam na dół z ręcznikiem na głowie. Gdy tylko dotarłam do kuchni, usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.

-Jeszcze raz obudzisz mnie o tej porze to poszczuję cię psami.- oznajmiłam blondynce.

-Dziewczyno,to naprawdę ważne! Zresztą,zabiłabyś mnie gdybym ci nie powiedziała. A tak przy okazji. Przecież ty nie masz psów.

Wskazałam jej ręką w stronę kuchni. Gdy tylko weszłyśmy podeszłam żeby zagotować wodę na kawę a dziewczyna usiadła przy stole, waląc w niego głową.

-Marnie,co ci jest? Dobrze się czujesz? Gadaj mi tu co się stało!- powiedziałam przestraszona.

-Zgadnij...- powiedziała smutna.

-Marnie,ty chyba nie jesteś w cią...

- Nie idiotko! Lepiej usiądź, nie mam dla Ciebie dobrych wieści.

Zrobiłam to co mi kazała.

-Więc? - zapytałam się zniecierpliwiona.

-Daniel przyjeżdża jutro.

NIE.

O MÓJ DOBRY BOŻE.

NIE.

NIE WIERZĘ.

MÓJ NAJWIĘKSZY WRÓG Z DZIECIŃSTWA.

Daniel Dawes. Największy psychopata jakiego widział świat. Horror moich 16 lat życia. Obleśny, najbardziej denerwujący, najgorszy, najbardziej parszywy facet na ziemi. Przy okazji kuzyn mojej najlepszej przyjaciółki.

-Dziewczyno, oddychaj!- przywołała mnie do porządku blondynka.

-Powiedz mi że zapadłam w śpiączkę na kilka miesięcy i jest dzisiaj 1 kwietnia.- błagałam koleżankę. - proszę... Na ile przyjeżdża?

-Teraz najgorsze... Wiesz, jakby ci to delikatnie oznajmić.- powiedziała starając się jakoś ubrać to delikatnie w słowa.- On się tu przeprowadza.

CO?

COOOO?

COOOOOOOOO?!

COOOOOOOOOOOOOO?!

-CO?! - krzyknęłam na dziewczynę.

- No i będę musiała go odebrać z lotniska...- oznajmiła. -Pojadę po niego z Nate'em. Znaczy,miałam taki plan. Ale zważając na okoliczności...

-Mam pojechać z tobą,prawda? - powiedziałam załamana.

- Będziesz wtedy najcudowniejszą osoba na ziemi! Zresztą, nie jesteście już dziećmi. Może się pogodzicie!- szczerzyła się do mnie jak głupi do sera.

- Co to ,to nie. Nigdy. - stanowczo odpowiedziałam na propozycję.

Gdy Marnie miała mi już coś wytknąć, wsadziłam jej czekoladowe ciastko do buzi. Gadałyśmy jeszcze parę godzin po czym oznajmiłam że idę na górę się przebrać i możemy jechać do szkoły. Jak zapowiadałam tak zrobiłam.

Zacznijmy Od NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz