Eliminacje

278 32 4
                                    

Rok szkolny rozpoczął się pełną parą, a październik przyszedł w tym roku zaskakująco szybko. Zapowiadała się niezwykle urokliwa jesień. Liście na drzewach zaczęły powoli przybierać złociste barwy, jednakże ponure dni i obfite deszcze zjawiały się niezwykła rzadko.
Taka pogoda cieszyła chyba wszystkich, ale przed wszystkim uczniów, którzy pasjonują się Quidditchem. Sprzyjające warunki atmosferyczne są kluczowe dla rozpoczęcia nowego sezonu. Dla Ślizgonów rozpoczął się on szybciej niż zazwyczaj. Nowa pani kapitan postanowiła jak najszybciej skompletować swoją wymażoną drużynę i zacząć z nią intensywne treningi, by pod koniec roku zdobyć upragniony Puchar Quidditcha. Tuż przed końcem września na tablicy w Pokoju Wspólnym Emma wywiesiła komunikat: ,,Nabór do tegorocznej drużyny Quidditcha odbędzie się 9 października o godzinie 11:30. Chętnych zapraszam na szkolny stadion.
Emma Rosier- kapitan drużyny."
  Owego dnia na boisku zjawiło się dużo więcej Ślizgonów niż przypiszczała. Przedział wiekowy był bardzo różny, na pierwszy rzut oka można było ocenić kto ma jakiekolwiek szanse na dostanie się do drużyny.
  Kiedy wszyscy zebrali się na boisku głos zabrała pani kapitan.

- Hej! Cisza ma być!- ryknęła i całe towarzystwo momentalnie umilkło.- Dziękuję wszystkim za przybycie, w sumie nie spodziewałam się aż takiej frkfencji... Ale do rzeczy! Na wstępie uprzedzam, że nie wszystkie pozycje w drużynie są wolne. Ci którzy liczyli na pozycję szukającego, czy obrońcy radzę udać się do szatni, ponieważ miejsca już są obsadzone.- w tłumie było słychać dezaprobatyczny pomruk i spora część uczniów ruszyła ku wyjściu.- Poszukujemy dwóch pałkarzy oraz jednego ścigającego. Wasz egzamin będzie dwuetapowy. Pierwszy sprawdzi jak stoicie z lataniem. Jeżeli ktoś nigdy nie dosiadał wcześniej miotły również proszę go o opuszczenie boiska.- grupka pierwszoroczniaków ze spuszczonymi głowami ruszyła w ślady kolegów.- Z pomocą profesora Slughorna w powietrzu zostały umieszczone przeszkody, które musicie pokonać. Na początek waszym zadaniem będzie latać przez 45 minut i manewrować między nimi. Ci którzy wykażą się największą wytrzymałością, co jest niezwykle kluczowe w meczu, przejdą do drugiego etapu, gdzie będą sprawdzane wasze umiejętności pod kątem konkretnych pozycji. Czy wszystko jest jasne?- wszyscy jednogłośnie przytaknęli- A więc na miotły!- zagwizdała w gwizdek i wystartowali.

  Już na samym początku z pomocą Belli i Katy, które zajmowały pozycje ścigających oraz Scorpiusa Malfoya, który był obrońcą w drużynie od trzech lat zdążyli odesłać do szatni kandydatów, którzy niepewnie utrzymywali się na miotłach.
  Po ustalonych 45 minutach pozostała zaledwie garstka uczniów. Wszyscy zdyszani ponownie podlecieli do Emmy.

- Teraz poproszę was, żebyście podzielili się na dwie grupy. Pałkarze na lewo, ścigający na prawo!- podział nastąpił zaskakująco sprawnie.

  Nie było zaskoczeniem dla Emmy to, że znaczna część ubiegała się o pozycję ścigającego, była ona bowiem bardzo popularna wśród uczniów Domu Węża.

- Na pierwszy ogień pójdą pałkarze! Za mną!- grupka dobrze zbudowanych chłopaków poleciała za Ślizgonką.- Waszym zadaniem będzie odbijać latające tłuczki w ustawione kukły.- wskazała na ubrane na czerwono, zawieszone w powietrzu manekiny.- Jeżeli traficie, któregoś zawodnika ze swojej drużyny- teraz swój wzrok przeniosła na postaci w zieleni- odpadacie od razu. Będziecie zdawać parami. Na początek Marcus Baddock i Jasno Boot!- dwójka rosłych chłopaków z szóstego roku poleciała we wskazane miejsce.

  Wybór pałkarzy okazał się niezwykle prosty. Niewielu udało się sprostać zadaniu, jednakże ewidentnie na tle innych wyróżnili się Malcolm Higs oraz wyżej wspomniany Marcus Baddock.
Ze ścigającym nie było tak łatwo. I w tym wypadku zaledwie dwójka kandydatów wykazała jekieś szczególne zdolności. Problem polegał jednak na tym, że miejsce dostępne było tylko jedno.
Ku rozczarowaniu Emmy wśród nich znalazł się Lucas Abbot, którego zawzięcie unikała oraz Gregory Flint, którego po prostu nie lubiła, odpychał ją swoim stylem bycia. Choć z dwojga złego, chyba wolała tego drugiego chłopaka.
Szli łeb w łeb. Gdy jeden strzelił gola, drugi powtarzał jego sukces. Gdy któremuś z nich nie udało się trafić w , drugi wiernie szedł w jego ślady.
Rzucali przez dobre 15 minut i nie zapowiadało się na szybkie rozstrzygnięcie. W prawdzie i tak przyjmowała dwóch, ale trzeba było zdecydować, kto z nich będzie występować w pierwszym składzie.
Zirytowana Ślizgonka spojrzała w dół. Mina jej jeszcze bardziej zrzedła. Zobaczyła tłum czerwonych plamek wychodzących z szatni.
No tak... Gryfoni mają po nas boisko!- przypomniała sobie.
Chwilę później usłyszała obok siebie świst miotły i nim się obejrzała koło niej latał James.

Oczami Ślizgonki ~luźno pisane~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz