11.

871 38 4
                                    

*Harry*

Trochę się denerwuję dzisiejszym dniem. Pisanie piosenek jest dla mnie bardzo ważne, boję się, że za bardzo otworzę się przy Susannie. I tak już wie o mnie za dużo. Zdecydowanie. Jednak to nie moja wina, że mnie ciągnie. Ciągnie mnie do niej, do jej oczu, uśmiechu, drobnych rączek. Nie wiem czemu, ale próba ochrony jej przysłania mi racjonalne myślenie. To co wczoraj powiedziałem... nie wiem czemu to zrobiłem. To był impuls. Musiałem uświadomić Zayna, że ma się trzymać od niej z daleka. On by ją najchętniej przeleciał i od razu poszedł poszukać innej. Wiem, też taki byłem, w sumie nadal jestem. Ale nie dla Susanny. Nawet gdy ostatnio pierdoliłem tą Ally, wyobrażałem sobie jakby to było z Susanną. Przeszkadzał mi tylko ten skrzeczący, odpychający głos blondynki. Susanna ma delikatny, aczkolwiek mocny, melodyjny głos. Potrafi mnie uspokoić i jak sobie przypomnę kiedy do mnie mówiła gdy była zjarana... jej głos był taki zmysłowy, przepełniony seksem. Aż nie mogę uwierzyć, że ona nigdy tego nie robiła. Jest taka czysta. Taka nieruszona. Źle. Wróć. To nie jest przedmiot. Nie wiem jak ona sobie dawała radę w poprzedniej szkole. Ale widzę w niej zmianę. Widzę jak się otwiera. Jest niczym motyl. Jak ze zwykłej, zamkniętej w sobie gąsienicy przeistacza się w barwnego, pewnego siebie motyla z rozłożystymi skrzydłami. Czułem się tak samo po wypadku, dlatego niedawno wytatuowałem sobie motyla na klatce. Mam swoje przemyślenia, nie jestem pustym chłopakiem jak to myślą inni. To tylko i wyłącznie pozory. Po chuj komuś wiedzieć jaki jestem. Chuj mnie oni obchodzą, więc ja ich tak samo powonieniem obchodzić.

*Suz*

Skoro po południu miałam się spotkać z Harrym, przedtem postanowiłyśmy z Jessicą iść na małe zakupy. Chodziłyśmy już z dwie godziny po centrum, kiedy zgodnie stwierdziłyśmy, że jesteśmy głodne. Weszłyśmy do jakiejś knajpki i zamówiłyśmy jedzenie. Dużo rozmawiałyśmy. Ja chciałam wiedzieć, jak poszła jej randka z Louisem i w ogóle jak im się układa, a ona chciała wiedzieć co się dzieje u mnie i Harry'ego. Opowiedziałam jej z grubsza całą historię, oczywiście nie wspomniałam nic o ziole, tylko o alkoholu. Jeszcze by się wygadała przed Lou, a ten nie wiem kogo by pierwszego zabił. Mnie czy Harry'ego. Od niej dowiedziałam się, że z moim bratem całkiem dobrze się czuje. Na razie to nic poważnego, ale czuje, że idą w dobrym kierunku. Cieszyłam się ich szczęściem. W końcu Louis to mój brat, a Jess przyjaciółka.

- Zaraz zobaczysz największego przeciwnika Harryego. – szepnęła mi na ucho Jessica.

- O co ci chodzi? – naprawdę nie wiedziałam o co jej biega. Co to kurde jakaś kreskówka? Przeciwnika? Śmiać mi się chce.

- Obróć się i zobacz. Ten chłopak zalicza laski jak Harry czy Zayn i też ma zespół. Co roku ze sobą rywalizują na Magic Band. – powiedziała brunetka, a ja postanowiłam zobaczyć tego tajemniczego chłopaka. Nie wierzę. To Luke. Ten sam z ogniska. Jess zauważyła, że coś jest nie tak, bo spojrzała na mnie pytająco.

- Um... znam go. – odpowiedziałam i próbowałam jakoś się ukryć. Nie chciałam żeby mnie zobaczył. Nie po tym co się ostatnio wydarzyło.

- Co? Jak? To znaczy... skąd go znasz? Jak się poznaliście? – zaraz utopię się w ilości jej pytań.

- Pamiętasz ognisko? – dziewczyna potakuje – No więc... właściwie całe spędziłam z nim. Troszkę wypiłam, on też i tak jakoś wyszło, że on chciał mnie pocałować. Ale ja nie chciałam, więc go odepchnęłam i nawet nie wiem kiedy obok mnie pojawił się Harry i prawie go pobił. Dlatego potem mnie odwiózł mnie do swojego domu. Nie dlatego, że bolała mnie głowa. – wyjaśniam jej.

-Hej, Suz. Możemy porozmawiać. – patrzę, a przede mną stoi Luke we własnej osobie. Jak on mnie do cholery tu znalazł. Lokal jest prawie przepełniony.

I'm crazy loving you |h.s.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz