Rozdział 9

202 17 2
                                    

*perspektywa Beau*

Cały czas myślałem o tej przedziwnej sytuacji z Rosie. Jakby to pomyśleć logicznie to dziewczyna ma rację. Bo sami nie wiemy o co my się tak naprawdę nienawidzimy, a przez to może się rozpaść nasza paczka. Każdy ma dość tych złowrogich spojrzeń. Nie odzywałem się do niej dobry tydzień, dlatego dziś postanowiłem napisać. Sam nie wierzyłem, że to robię.
Ja: Możemy się spotkać? 16, koło galerii?
Czekałem zniecierpliwiony, aż mi odpisze, chciałem już to zakończyć. Po niecałych 5 minutach siedzenia bezczynnie dostałem odpowiedź.
Rosie: Ok.
Mała radość zapanowała w moim serduchu. W końcu oboje możemy zakończyć to co było. Miałem nadzieję tylko, że nie będzie mi miala tego zazłe, że nie odpowiedziałem przez tydzień.

Godziny mijały niemiłosiernie i musiałem powoli ruszać pod galerię. Wsunąłem na siebie czarne trampki i wyszedłem, zakluczając drzwi.

Droga zajęła mi 15 minut. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem dziewczynę. Była ubrana w białą bluzkę z napisem 'Yes' a do tego rozkloszowaną czarną spódniczkę, muszę przyznać, że wyglądała ładnie.

- Cześć - Przywitałem się. Witać było, że ona też czuje się niezręcznie w tej całej sytuacji.
- Hej - mruknęła cicho. W tym momencie wskazałem na ławkę, która była w cieniu. Oboje w milczeniu ruszyliśmy w tamtą stronę. Nie wiedziałem jak zacząć tą całą rozmowę. Zastanawiałem się nad tym już dobre kilka dni, ale nic nie wymyśliłem.
- Em...Rosie...Masz rację. Zakończmy to raz na zawsze. - spoglądała co jakiś czas w moją stronę. Wpatrywała się.
- To jak..zgoda? - Teraz to ja spojrzałem na nią i zrobiłem minę błagającego psa. Dziewczyna zaśmiała się i odpowiedziała mi uśmiechem. Ucieszyłem się, że od teraz możemy żyć już w zgodzie.

*perspektywa Rosie, następnego dnia*

Nadal nie mogłam uwierzyć w słowa Beau. Ten człowiek się tak zmienił, czy tylko udawał? Jednakże tak jak on ucieszyłam się, że nasza paczka się nie rozpadnie przez nas.

Dzisiaj, by uczcić to wszystko Daniel wpadł na pomysł, abyśmy wszyscy udali się do kawiarni. Byłam dumna z niego. Pierwszy raz wymyślił coś innego niż imprezę, która kończyła się tym, że każdy wracał na czworakach do domu.... Może nie każdy. Ktoś musiał się o nich zatroszczyć. Tym ktosiem byłam zazwyczaj ja. Nawet Victoria się momentami zapominała i wypijała za dużo.

Wszyscy ruszyliśmy do Starbucks'a. Znaleźlismy wolny stolik. Jai zaproponował, że kupi wszystkim shake czekoladowego. Ruszyłam za nim, bo nie przepadam za czekoladą. Z pomocą do Jai'a przyszedł jego kochany brat Lukey. Chłopcy, wygupiając się odeszli w stronę stolika. Była moja kolej. Zamówiłam i czekałam przy ladzie. W błyskawicznym tempie dostałam swój napój. Gdy przepychałam się przez tłum ludzi musiałam w kogoś wpaść. Rosie, która w nie wpadła, to nie ta sama Rosie. Na moje szczęście, bądź nieszczęście wpadłam w Beau. Byłam bliska upadku, ale chłopak szybko złapał mnie w pasie. Spoglądałam w jego oczy. Musiałam się opanować, bo były one tak piękne. Rzadko spotykam ludzi z takimi oczami. Zawsze podobały mi się zielone lub niebieskie.

Spojrzałam się w stronę przyjaciół. Słyszałam jak się chichotali pod nosem i rzucali nam te słynne uśmiechy. Jak uroczo. Ale cóż... Muszę przyznać, że było całkiem przyjemnie.

------------------------------------------------
No i nadchodzę z nowym rozdziałem! Chora jestem, więc postanowiłam coś naskrobać. Muszę Wam powiedzieć, że szykuję małą niespodziankę. Pojawi się nowa osoba, która namiesza dużo w życiu naszej Rosie... Ale reszty dowiecie się w swoim czasie!

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
Czekam na jakieś votes i komentarze!

Boy With a Dream || Beau BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz