1. Change the rules of game.

919 59 8
                                    

KILKA TYGODNI WCZEŚNIEJ:

- Clint!- warknęłam.- Weź się opanuj!

Od dwóch godzin znajdowaliśmy się w szpitalu.

A konkretnie na porodówce.

A teraz spytacie, co Avengers robią na porodówce?!

Odpowiedź jest prosta.

Czekamy na narodziny.

Musiało to komicznie wyglądać.

Pelerynka, Pan Metalowa Puszka byli w kostiumach.

Tak jak my wszyscy.
Nawet szczęśliwy tatuś.
Poprawka, przyszły tatuś.

A teraz pytanie, kto będzie matką?

Jak, to kto?

Moja kochana, świeżo upieczona panna młoda, siostrzyczka.

Natasha była nieznośna podczas ciąży.

Wszyscy, nawet Fury, omijali ją szerokim łukiem.

Najbardziej oberwało się Tony'emu.

Zapomniał jej przynieść czekolady, którą przesyłała jej Peper.

Biedakowi do tej pory został, na czole, ślad po książce, którą akurat czytała.

Oznajmił, że już nigdy nie będzie robił za posłańca.

Ale wracając do teraźniejszości...

- Clint.- potarłam jego ramię.- Ona tylko rodzi. Zaraz do niej wejdziesz i jej pomożesz. Zrozumiano?

Pokiwał głową potwierdzająco.
Był blady jak ściana.

Drzwi otworzyły się i na korytarz wyszedł lekarz.

- Kto jest ojcem?- Sokole Oko wpatrywał się w niego jak na gościa z innej planety.

Szturchnęłam go.

- Ty jesteś ojcem, zakłuta pało!- pacnęłam go w "łeb".

Ocknął się i ruszył za lekarzem.

Oparłam się wygodnie o siedzenie i przymknęłam powieki.

Po chwili poczułam jak ktoś mnie obejmuje.

Po otworzeniu oczu ujrzałam przed sobą twarz Steve'a.

Uśmiechnęłam się na ten widok.

Od bitwy wiele się zmieniło.

Jak widać, Tasha i Clint są małżeństwem.

Tony i Peper planują ślub.

Jesten szczęśliwa.
Moja rodzina odnalazła spokój i szczęście.

Mamy siebie i, to jest najważniejsze.

Nawet z rodzicami się pogodziłyśmy.

Co prawda, na zaufanie musieli sobie zasłużyć.

Każdy zasługuje na drugą szansę
Nam, danie takiej szansy, wyszło na dobre.

- Kochanie.- Steve lekko mną potrząsnął.

Spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Wołają nas.- wyjaśniła Peper.

Wszyscy, jak jeden mąż, wtargnęliśmy do pokoju, w którym leżała Tasha

Po środku pomieszczenia stało łóżko, a na nim leżała moja siostra.
Koło niej, na stołku, siedział jej mąż.

Oboje, uśmiechnięci od ucha do ucha, trzymali na dłoniach małe zawijątka.

Podeszłam to Nat.

Spojrzała na mnie oczami szklącymi od łez.

- Poznaj Nadie.- wyszeptała podając mi dziecko.- Nie bój się.

Powiedziała widząc moją przerażoną minę.

A jeśli coś jej zrobię?

Jeśli upadnie?

Jeśli... Kurczę, już mam małą na rękach

Spokojnie, wdech i wydech.

Wdech i wydech.

Przycisnęłam Nadie bliżej siebie.

Była taka malutka, taka drobniutka.

Właśnie dokonał się cud narodzin.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ta część będzie pisana tak:
Prolog, to to co się dzieje na końcu, a w rozdziałach to co się stało przed końcem :)

Mam nadzieję, że się Wam spodoba ♡♡♡

Shadows.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz