Rozdział 15

1K 54 4
                                    

Szedłem już od dłuższego czasu, wypatrując choćby zarysu góry. Czułem że cel mojej podróży może nie istnieć. Co mnie trochę przestraszyło. Zacząłem się bać że jednak niema żadnej szansy. W tedy zobaczyłem mój cel. Co fakt było jeszcze daleko, ale poczułem ulgę. Po kilku godzinach musiałem zrobić małą przerwę. Usiadłem na pobliskim kamieniu i wtedy moim oczom ukazał się mój puchacz. Z uśmiechem przyjąłem od niego wiadomość.


"Jak mogłeś mnie zostawić. Gdyby nie twoje dziecko to nie miałabym już dla kogo żyć. Nie chcę żyć w świecie, w którym ciebie brak. To boli. Bardzo boli."

Jej słowa ścisnęły mnie za serce. Tak bardzo ją kocham. Łzy popłynęły mi po policzkach. Z każdą następną sekundą umiera część mnie. Chwytam jedną z kupionych w mieście kartek.

"Zawsze będę przy tobie. Chociaż mnie nie widzisz ja stoję obok. Moja miłość będzie wieczna. Pamiętaj"

Podałem go ptaku i dałem mu trochę jedzenia oraz wody. Puchacz odleciał,a ja ruszyłem dalej. Szedłem tak aż nie zastała mnie noc.

***

Povs. Hermiona

Kolejny dzień mija w bólu. Smok nic więcej już nie napisał. Tak bardzo chciałabym go zobaczyć, przytulić i poczuć jego ciepło. Teraz jednak tylko leżę i płacze. Odwiedzają mnie bracia i profesor Potter. Jednak nawet to mi nie pomaga. Jest 6:00, wstaję z wielkim trudem i wlokę się do łazienki. Jest otwarta. Wchodzę do środka, zamykam się na klucz i zaczynam poranną toaletę od kąpieli. Po wszystkim spinam wilgotne włosy w kok i wychodzę. Idę do siebie, biorę torbę i wychodzę z domu. Ze spuszczoną głową udaję się pod klasę do transmutacji. Siadam na ławce i zamykam oczy. Po około godzinie dołączają do mnie bracia.

-Jak się czujesz? -pyta Tom

-Bez zmian, ale jak widzisz postanowiłam wrócić do szkoły.

-Martwię się o ciebie -mówi Kamil

-To strasznie boli.

Nikt nic już nie mówi. Jednak cisza nie trwa długo.

-Ooo proszę morderczyni wreszcie wyszła z pokoju.

Spojrzałam jej w twarz. W oczach miała coś czego nie umiałam określić.

-Zamknij się Prim - powiedzieli jednocześnie moi bracia

-Nie ona ma rację. To moja wina że Draco się zabił.

-To nie była twoja wina - usłyszeliśmy głos McGonagall.

Bez słowa zajęliśmy swoje miejsca. Ja usiadłam w miejscu gdzie siedział Draco i wtedy go zobaczyłam. Puchacz Smoka niósł wiadomość. Zaskoczeni byli wszyscy oprócz mnie. Ptak wylądował na moim stoliku i podał wiadomość. Wyczarowałam mu wodę i trochę jedzenia. Po czym otworzyłam wiadomość.

"Zawsze będę przy tobie. Chociaż mnie nie widzisz ja stoję obok. Moja miłość będzie wieczna. Pamiętaj"

Uśmiechnęłam się i chwyciłam pióro.

"Czuję cię wszędzie. Gościsz w każdym zakamarku mojego serca. Tak bardzo chciałabym cię zobaczyć, jednak wiem że to nie jest możliwe. Pisz do mnie. Dzięki twoim listom czuję się lepiej"

Puchacz pochwycił wiadomość i odleciał. Usunęłam ze stołu puste miseczki i rozłożyłam książki. McGonagall rozpoczęła lekcję od zamienienia się w kota. Każdy z nas miał wybrać sobie jakieś zwierzę w się w nie zmienić. Wybrałam pegaza. Wystarczyło wyobrazić się siebie jako dane zwierzę i po chwili byłam już pięknym pegazem. Odwrócić proces było trudniej ale udało mi się.

-Bardzo dobrze panno Granger. Teraz będziesz mogła używać tego wcielenia.

Po lekcjach wyszliśmy na dwór i ja zmieniłam się w pegaza. Spojrzałam braciom w twarz i wtedy zauważyłam że oni również są końmi. Tom był czarny, ja biała, a Kamil brązowy. Od tej chwili stanowiliśmy stado.


Hermiona Granger. Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz