Rozdział 9

1.4K 84 5
                                    

CLARY



- Gotowa? - Ujęłam dłoń Jace'ego.

- Gotowa, jeśli ty jesteś gotów. - Odpowiedziałam głosem niewiele głośniejszym od szeptu.

- Ruszcie się. - Warknęła Elina.

- Ktoś tu wstał lewą nogą. - Odgryzł się Jace. Westchnęłam ciężko. Znają się tak krótko, a dogryzają sobie jag by znali się od zawsze. Ale co się dziwić. Jace to Jace. Nigdy się nie zmieni.

- Okej. Możecie przestać? Elina pamiętaj, że masz intensywnie myśleć, przechodząc przez portal o jednym z nas.

- Wiem, wiem.

Ujęłam dłoń ukochanego i weszliśmy w szafirowe światło. Po chwili znaleźliśmy się w posiadłości Morgensternów. Wcześniej swoje i Jace'ego rzeczy przeniosłam do posiadłości Herandale. W salonie nikogo nie było. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami frontowymi i...

- Izz! - Co znów zrobił mój kochany braciszek? - Cholera!!! - podskoczyłam na dźwięk tłuczonego szkła i uderzeń o ścianę.

- Co to było? - Pisnęła blondynka.

Odwróciłam się do niej przodem i zobaczyłam przerażenie na jej twarzy.

- Zapewne mój kochany braciszek.

- Nie ma się czego obawiać. - Odparł Jace. - Ciekawe, o co chodzi. - Zrobił tę swoją minę i zaczął pocierać palcami brodę.

- Jace nawet o tym nie myśl. - Ostrzegłam chłopaka.

- Ale...

- Nie! - Warknęłam.

- I się zaczyna. - Westchnął, a ja spojrzałam na niego groźnie, po czym przewróciłam oczami i ruszyłam na korytarz.

Zastałam Jonathana siedzącego na podłodze wpatrującego się w drzwi. Dookoła niego jest pełno szkła i resztko drewnianego stoliczka. Serce zaczyna mi się krajać, kiedy widzę go w takim stanie.

- Odwal się! -Warknął.

- I to tak wita się własną siostrę? - Nie mogłam się powstrzymać.

- O matko Clary! - Zerwał się z podłogi i podbiegł do mnie oraz mocno przytulił. Nagle zabolały mnie żebra i zabrakło tchu.

- Jonathan zaraz udusisz mi żonę. - Warknął Jace. Brat mnie puścił, a ja zaczęłam głęboko oddychać.

Spojrzałam uważnie na Jonathana. Chłopak wygląda na załamanego. Po sekundzie podniósł głowę i spojrzał na mnie. Już wiedziałam, co to oznacz.

- Mów. - Odpowiedziałam na jego niewypowiedzianą prośbę.

- Chodzi o to, że ja i Zizi... No wiesz, a potem... i mogłabyś z nią pogadać? - Mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze.

- Kto to Zizi? - Odezwała się nagle Elina.

Odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach blondynkę, której wzrok jest skupiony na moim bracie. Dopiero teraz zobaczyłam, że między Jonathanem a Eliną jest jakieś podobieństwo. Dziwne. Nagle przypominają się słowa Izydy, które jakiś czas temu przytoczyła blondynka.

- Moje dziecko, jesteś niezwykła... Jesteś Polarną Gwiazdą.

Czy to możliwe, aby nią była, aby była jedną z nas, jedną z rodu Morgenstern? Będę musiała porozmawiać z ojcem.

- Dobrze porozmawiam z nią, ale jak wrócę, chcę widzieć ojca. Muszę z nim porozmawiać.

- Clary, ojciec na kilka dni wyjechał. - Spojrzał na nie nie pewnie. - I kim jest ta dziewczyna? - Wskazał na Elinę.

- Elina. - Przedstawiła się dziewczyna.

- Jonathan Christopher Morgenstern. - Uśmiechnął się do niej, wymuszając ten gest.

- Zaraz pogadacie a ja lecę do Izz. - Zaczęłam kierować się do wyjścia. W drzwiach obróciłam się i spojrzałam na brata. - Nie wiem, jak to zrobisz, ale ma tu być jak wrócę. To jest ważne.



***




Będąc w posiadłości Lighwoodów zastałam przyjaciółkę zamkniętą w łazience przylegającej do jej pokoju. Alec przywitał mnie ciepło i powiedział, że Izz po powrocie od razu wbiegła do siebie.

- Izz. - Zaczynam łagodnie, stojąc za drzwiami, nagle się otwierają, a za nimi stoi zapłakana Isabel.

Dziewczyna od razu podbiega do mnie i mocno przytula. Odwzajemniam ten gest i po sekundzie siedzimy na podłodze.

- Clary... jak... tu... się... znalazłaś? - Zapytała, szlochając.

- To nie jest teraz istotne. - Zakładam za ucho kilka pasm jej włosów i ocieram łzy.

- Ale...

- Wróciliśmy wcześniej. - Uśmiechnęłam się do niej.

- Aż tak ci mnie brakowało? - Zapytała, śmiejąc się przez łzy.

- Jasne. - Odpowiedziałam teatralnie.

- Mówisz już jak Jace. - Zaśmiałyśmy się obie.

- To przerażające. - Pisnęłam.

- Schorzenie dwadzieścia cztery godziny Herandale. - Stwierdziła szatynka.

- Już lepiej? - Zmartwiłam się.

- Tak, dzięki. - Otarła łzy.

- Teraz ktoś mnie oświeci? Co nabroił mój brat? - Znów posmutniała.

Spojrzała na mnie posmutniałymi oczami. Serce mnie zakuło na widok jej w takim stanie.

- No widzisz. Zaczęło się podczas twojego wesela... - Opowiedziała mi o wszystkim. W sumie to mi w to trudno uwierzyć. - To chyba tyle. - Dziewczyna spuściła ponownie wzrok.

- Poczekaj. Czyli ona jest teraz w ciąży z Jonathanem? - Pokiwała głową, potwierdzając moje słowa.- Ale jak? Przecież on jest zawsze taki ostrożny. Jakoś wierzyć mi się w to nie chce.

- Mi też. Szczerze podejrzewam, że blefuje. - Uśmiechnęła się słabo.

- Ja też. - Westchnęłam. - Nie klei mi się top w kupę.

- A co u ciebie nowego? Jakieś małe Clacondka?

Spojrzałam na przyjaciółkę groźnie. Szczerze? Chce mieć dzieci, ale jeszcze nie teraz. Ale jak się okaże, że jestem w ciąży to bezę się z tego bardzo cieszyć.

- Mam rozumieć, że nie?

- Nie, jeszcze nie. Ale wróciliśmy z nową Polarną Gwiazdą. - Wyznałam.

- CO?! Ale jak?

Opowiedziałam jej całą historię o Elinie i o snach.

- Nie musisz rozmawiać z tym kretynem, ale ja muszę z ojcem Chciałabym, abyś była obok w razie potrzeby. No wiesz, jak by mną zawładnęła żądza krwi itd. - Isabel parsknęła śmiechem.

- To [prawda. Miewasz takie chwile.

Po wszystkim ruszyłyśmy do posiadłości Morgensternów, mojego starego domu. Mam z tam tond mnóstwo wspomnień zarówno tych złych, jak i dobrych.

Zastałyśmy wszystkich w salonie. No prawie wszystkich. Valentina jeszcze nie było. Ciekawe czy coś się udało zdziałać Jonathanowi. Jace siedział w fotelu a Elina na kanapie obok Jonathana.który obejmował niechętnie Emilii. Jace od razu spojrzał na mnie, a jego oczy rozbłysły. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Jace Objął mnie ramionami i mocno do siebie przyciągnął, a ja korzystając z tego, wtuliłam się w niego. Oparłam głowę o jego ramie. Chłopak pocałował mnie we włosy.

- Moglibyście poczekać z tym, jak będziecie sami. - Warknęła Iz, siadając naprzeciwko w drugim fotelu.

- No właśnie Isabello. - Zaczęła Emilii. - Mogłabyś korzystać czasem z własnych rad. - Nie wiadomo dlaczego naskoczyła na szatynkę.

- Przestańcie. - Zareagował Jonathan. - O co wy się tak ciągle kłócicie?

- Jesteś aż tak tępy? - Warknęła Emilii.

- Najwyraźniej.

Dziewczyna wyszła z salonu, trzaskając drzwiami. Po kilku krótkich chwilach ponownie się otworzyły. Tym razem stanął w nich Valentine. Rozejrzał się w okuł zatrzymał spojrzenie na Elinie. Oniemiały zrobił jeden krok do przodu.

- Caletine?...


Dary Anioła - Inna Historia Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz