Rozdział piąty

230 38 0
                                    

Rozmowę przerwał nam strażnik, który bez słowa wkroczył do pomieszczenia, pociągnął Aarona za ramię i wyprowadził. Siedziałam tam jeszcze przez dłuższą chwilę próbując zebrać myśli, aż przez szybę zapukał do mnie Steve. Wyszłam do niego, czekając, co wymyślił tym razem.

- Aaron musi poczekać, mamy dla ciebie innego gościa- poinformował mnie swoim jak zwykle znudzonym tonem, ale widząc moją minę, dodał- spokojnie, same kradzieże i inne pierdoły. Zupełnie niegroźny.

Odetchnęłam, a on chyba to zauważył, bo lekko się uśmiechnął. Poszłam za nim do większego pomieszczenia, które przypominał raczej salę odwiedzin niż przesłuchań. Za jednym ze stołów siedział skuty mężczyzna, z nieco dłuższymi, czarnymi włosami. Na twarzy miał dużą bliznę i krzywy uśmiech. Niedaleko niego, z boku, stał Aaron, uważnie mi się przyglądając. Czekał, aż rozprawię się z tamtym gościem, a potem wrócimy do naszej ostatniej rozmowy. Rozejrzałam się dookoła, ale w sali by tylko jeden policjant, który czytał jakieś czasopismo. Reszta była za drzwiami, żywo dyskutując o jakiejś nowej sprawie. Nawet ie spojrzeli w naszą stronę.

Usiadłam naprzeciw mężczyzny, a siedzący obok strażnik dał mi znak ręką, że mogę zaczynać.

- No proszę, nie sądziłem, że przysłali tutaj jakąś nową kicię- mruknął przez zaciśnięte zęby, uporczywie patrząc się na mój biust. Skąd biorą się tacy ludzie?

- Przejdźmy do rzeczy- otworzyłam teczkę, która leżała na stole. Zanim zdążyłam cokolwiek przeczytać, wydałam zduszony okrzyk, bo poczułam na kolanie jego wilgotną dłoń.

- No co ty, mała, nie udawaj, że takiej suczki jak ty to nie kręci- mruczał, a ja gwałtownie się odsunęłam. Serce biło mi jak oszalałe, ale po chwili zamarło, kiedy usłyszałam warknięcie z drugiego końca pomieszczenia.

- Zamknij ryj.

I ku zdziwieniu mojemu i tego obleśnego typa, to nie był strażnik. To był Aaron.

Spojrzałam na niego, nie wiedząc, co tu się właściwie dzieje. Miał napięte mięśnie i gromił spojrzeniem gościa, który siedział przede mną. Otyły strażnik jedynie prychnął, i wrócił do czytania. Czemu nie reaguje?

Miałam wrażenie, że Aarona ograniczały jedynie kajdanki.

- Bo co? Popłaczesz się, kiedy przerucham tą dziwkę?

Tym razem strażnik nawet nie zdążył zareagować. W przeciągu sekundy Aaron przemierzył pokój, wymierzył facetowi mocnego kopniaka i zwinnym ruchem zarzucił mu swoje kajdanki na szyję, jakby chciał go nimi udusić. Wstałam, nie wiedząc, co mam właściwie zrobić.

- Nazwij ją tak, kurwa, jeszcze raz, a zdechniesz jak pies- syknął Aaron, mocniej zaciskając uścisk. Mężczyzna próbował się uwolnić, ale na próżno. Dopiero kiedy strażnik wymierzył pistolet w stronę jego przeciwnika, uścisk się zwolnił.

- Co tu się, do cholery, dzieje?! - usłyszałam krzyki za sobą, kiedy kilku policjantów wbiegło do środka. Szybko obezwładnili oboje więźniów, a mi kazali natychmiast się stamtąd ulotnić. Nie mogłam się jednak ruszyć i stałam tam jak słup soli, próbując powiedzieć cokolwiek. Cały czas patrzyłam na Aarona, a on na mnie. Miałam wrażenie, jakbyśmy odbywali ze sobą jakąś mentalną rozmowę. Ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy zniknął mi z oczu. Pobiegłam za nimi, wiedząc, że muszę mu jakoś pomóc.

- Chwila! Steve! Czekaj- krzyczałam, próbując opanować drżenie nóg. Nie mogłam skoordynować ruchów, a oni poruszali się dla mnie zbyt szybko.

Poddałam się, kiedy zniknęli mi z oczu, a ja nie mogłam złapać tchu. Osunęłam się na ziemię, błagając, aby to się nigdy nie wydarzyło.


Szeptem, krzykiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz