Rozmowę przerwał nam strażnik, który bez słowa wkroczył do pomieszczenia, pociągnął Aarona za ramię i wyprowadził. Siedziałam tam jeszcze przez dłuższą chwilę próbując zebrać myśli, aż przez szybę zapukał do mnie Steve. Wyszłam do niego, czekając, co wymyślił tym razem.
- Aaron musi poczekać, mamy dla ciebie innego gościa- poinformował mnie swoim jak zwykle znudzonym tonem, ale widząc moją minę, dodał- spokojnie, same kradzieże i inne pierdoły. Zupełnie niegroźny.
Odetchnęłam, a on chyba to zauważył, bo lekko się uśmiechnął. Poszłam za nim do większego pomieszczenia, które przypominał raczej salę odwiedzin niż przesłuchań. Za jednym ze stołów siedział skuty mężczyzna, z nieco dłuższymi, czarnymi włosami. Na twarzy miał dużą bliznę i krzywy uśmiech. Niedaleko niego, z boku, stał Aaron, uważnie mi się przyglądając. Czekał, aż rozprawię się z tamtym gościem, a potem wrócimy do naszej ostatniej rozmowy. Rozejrzałam się dookoła, ale w sali by tylko jeden policjant, który czytał jakieś czasopismo. Reszta była za drzwiami, żywo dyskutując o jakiejś nowej sprawie. Nawet ie spojrzeli w naszą stronę.
Usiadłam naprzeciw mężczyzny, a siedzący obok strażnik dał mi znak ręką, że mogę zaczynać.
- No proszę, nie sądziłem, że przysłali tutaj jakąś nową kicię- mruknął przez zaciśnięte zęby, uporczywie patrząc się na mój biust. Skąd biorą się tacy ludzie?
- Przejdźmy do rzeczy- otworzyłam teczkę, która leżała na stole. Zanim zdążyłam cokolwiek przeczytać, wydałam zduszony okrzyk, bo poczułam na kolanie jego wilgotną dłoń.
- No co ty, mała, nie udawaj, że takiej suczki jak ty to nie kręci- mruczał, a ja gwałtownie się odsunęłam. Serce biło mi jak oszalałe, ale po chwili zamarło, kiedy usłyszałam warknięcie z drugiego końca pomieszczenia.
- Zamknij ryj.
I ku zdziwieniu mojemu i tego obleśnego typa, to nie był strażnik. To był Aaron.
Spojrzałam na niego, nie wiedząc, co tu się właściwie dzieje. Miał napięte mięśnie i gromił spojrzeniem gościa, który siedział przede mną. Otyły strażnik jedynie prychnął, i wrócił do czytania. Czemu nie reaguje?
Miałam wrażenie, że Aarona ograniczały jedynie kajdanki.
- Bo co? Popłaczesz się, kiedy przerucham tą dziwkę?
Tym razem strażnik nawet nie zdążył zareagować. W przeciągu sekundy Aaron przemierzył pokój, wymierzył facetowi mocnego kopniaka i zwinnym ruchem zarzucił mu swoje kajdanki na szyję, jakby chciał go nimi udusić. Wstałam, nie wiedząc, co mam właściwie zrobić.
- Nazwij ją tak, kurwa, jeszcze raz, a zdechniesz jak pies- syknął Aaron, mocniej zaciskając uścisk. Mężczyzna próbował się uwolnić, ale na próżno. Dopiero kiedy strażnik wymierzył pistolet w stronę jego przeciwnika, uścisk się zwolnił.
- Co tu się, do cholery, dzieje?! - usłyszałam krzyki za sobą, kiedy kilku policjantów wbiegło do środka. Szybko obezwładnili oboje więźniów, a mi kazali natychmiast się stamtąd ulotnić. Nie mogłam się jednak ruszyć i stałam tam jak słup soli, próbując powiedzieć cokolwiek. Cały czas patrzyłam na Aarona, a on na mnie. Miałam wrażenie, jakbyśmy odbywali ze sobą jakąś mentalną rozmowę. Ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy zniknął mi z oczu. Pobiegłam za nimi, wiedząc, że muszę mu jakoś pomóc.
- Chwila! Steve! Czekaj- krzyczałam, próbując opanować drżenie nóg. Nie mogłam skoordynować ruchów, a oni poruszali się dla mnie zbyt szybko.
Poddałam się, kiedy zniknęli mi z oczu, a ja nie mogłam złapać tchu. Osunęłam się na ziemię, błagając, aby to się nigdy nie wydarzyło.

CZYTASZ
Szeptem, krzykiem
FanfictionJeden trup. Drugi trup. Trzeci trup. Wszystkich trupów jest siedem, ale morderca tylko jeden. Każdy wie, że to jego wina, nie wierzy w to tylko ona..dziewczyna, która oddycha kocha czuje żyje bo wie, że wszyscy inni to parszywe świnie.