Od autorki: Po trzech miesiącach postanowiłam wrócić. Przepraszam, że na tak długi czas opuściłam to opowiadanie, ale chyba potrzebowałam przerwy. Postaram się to odblokować.
Nie miałam żadnego planu działania. Nie miałam kogo spytać o radę. Utknęłam w martwym punkcie. Ocknęłam się z transu dopiero po kilku minutach. Wzięłam prysznic, żeby jakoś pozbierać myśli. Kiedy oblała mnie chłodna woda, całkowicie odzyskałam przytomność. Przetrawiłam to, co powiedział mi Aaron. Jeśli miał rację, nie mogłam tak tego zostawić. Nie wiadomo, ile mam czasu, zanim w końcu mnie znajdą. Co gorsza nie mam pojęcia, co mogą mi zrobić.
Poczułam ukłucie w brzuchu, kiedy przypomniałam sobie, jak bardzo był roztrzęsiony, kiedy do mnie dzwonił. On.. on chyba.. chyba naprawdę się o mnie martwił. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu ktoś się o mnie martwił.
Prysznic przerwał mi dźwięk telefonu. Zakręciłam wodę i niepewnie wyszłam na korytarz, owijając się ręcznikiem.
- Tak?
- Pani Moore? - usłyszałam dobrze mi znany głos. To sekretarka z uczelni.
- Przy telefonie.
- Zaistniały pewne nieprawidłowości w związku z pani nadchodzącymi zaliczeniami. Uprzejmie prosimy o pojawienie się dzisiaj na uczelni, ponieważ trzeba jak najszybciej to wyjaśnić.
- Ja.. tak, będę tam dzisiaj- odparłam niechętnie. To krzyżowało wszystkie plany, które już powoli kreowałam w swojej głowie.
- Dziękuję, do zobaczenia.
Nie miałam ochoty nakładać makijażu ani specjalnie się stroić, więc jedynie wyjęłam z szafy pierwszą koszulkę jaka mi się nawinęła i założyłam do niej dżinsy, które znalazłam na podłodze. Wysuszyłam do końca włosy i wyszłam z mieszkania, upewniając się dwukrotnie, że dobrze zamknęłam drzwi. Wolałam nie ryzykować.
Uderzyło mnie wilgotne, zimne powietrze. Kiedy wyszłam na chodnik, autobus już nadjeżdżał. W ostatniej chwili wbiegłam do środka, lekko dysząc. Zanim ruszył, zdążyłam jeszcze dostrzec policjanta, który przyklejał jakiś plakat. Nie dałam rady jednak przyjrzeć mu się dokładnie, ale zauważyłam duży napis 'POSZUKIWANY'. Zaintrygowana, wysiadłam przystanek wcześniej, gdzie zauważyłam ten sam plakat. Kiedy podeszłam bliżej, od razu tego pożałowałam. To ten mężczyzna. Ten, przed którym ostrzegał mnie Aaron. Dziś w nocy uciekł z więzienia. Natychmiast wysłano za nim list gończy, w nadziei, że w ekspresowym tempie uda się go znaleźć. Cholera, nie jest dobrze.
Natychmiast podjęłam decyzję. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Jamesa, kolegi ze studiów.
- Halo? James?
- Hej, co jest?- odpowiedział zaspanym głosem. Wyglądało na to, że go obudziłam.
- Słuchaj, mam wielką prośbę. Pojedź jak najszybciej na uczelnię i wyjaśnij za mnie sprawę mojego zaliczenia. Jeśli będą jakieś problemy- dzwoń.
- Kylie, co się dzieje?- Mówił już całkiem trzeźwo i nie mogłam nie wyczuć jego niepokoju. - Masz jakieś kłopoty?
- Ugh, nie, po prostu.. - zastanawiałam się, jak się wykręcić, cały czas wpatrując się w plakat, jakby miał mi dać jakąś odpowiedź. - Muszę coś załatwić i nie dam rady dziś tam dotrzeć.
Rozłączyłam się, unikając dalszych tłumaczeń. Zdecydowanie miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż uczelnia.

CZYTASZ
Szeptem, krzykiem
FanfictionJeden trup. Drugi trup. Trzeci trup. Wszystkich trupów jest siedem, ale morderca tylko jeden. Każdy wie, że to jego wina, nie wierzy w to tylko ona..dziewczyna, która oddycha kocha czuje żyje bo wie, że wszyscy inni to parszywe świnie.