Spojrzałam zmieszania na Zacha. Zacisnął szczękę i odwrócił się w stronę mężczyzny, który nas zaczepił.
- Idzie ze mną- powiedział stanowczo.
- Abels, pozwól nam się trochę zabawić- powiedział ktoś inny, podchodząc bliżej nas.
- Wasze niedoczekanie- warknął, po czym zbliżył swoje usta do mojego ucha.- Policz w myślach do trzech i wiej.
Zamarłam,widząc, jak chłopak rzuca się na facetów z pięściami. Wydawał się znacznie mniej silny, ale uspokoiłam się, kiedy z pomocą przyszedł mu Craig. Wypowiedziałam w myślach „trzy", bo czułam, że to ten moment. Z trudem otworzyłam wielkie drzwi i wydostałam się na zewnątrz. Puściłam się biegiem w stronę głównej ulicy, zatrzymując się dopiero na przystanku, na którym wysiadłam wcześniej z autobusu. Zaczęłam głęboko oddychać,delektując się świeżym powietrzem. Nie miałam pojęcia, ile czasu tam spędziłam, bo kiedy wyjęłam z kieszeni telefon, był rozładowany.
- Halo, proszę pani, autobus już przyjechał- zwróciła mi uwagę starsza kobieta, wskazując laską na otwarte drzwi pojazdu. Podziękowałam jej i wsiadłam do środka.
Zajęłam pierwsze wolne miejsce i oparłam głowę o szybę. Co się właśnie wydarzyło? Może to był tylko sen? To zbyt nieprawdopodobne, żeby mogło wydarzyć się naprawdę. Uszczypnęłam się, ale dalej znajdowałam się w autobusie. A więc jednak. To wszystko prawda.
Wysiadłam na ostatnim przystanku, już na obrzeżach miasta. Od więzienia dzieliła mnie prosta droga w pobliżu lasu. Czułam się zmęczona psychicznie i fizycznie, ale wiedziałam, że muszę się tam udać.
- Kylie!
Obróciłam się, a moim oczom ukazała się sylwetka Steve'a, który biegł w moją stronę.
- Widziałaś ogłoszenia? Tamten człowiek..
- Tak, widziałam. Ale właściwie przyszłam w nieco innej sprawie, wydaje mi się że Aaron..
- Przykro mi, Kylie- przerwał mi. Zauważyłam, że coś jest nie tak. - Niestety dla twojego dobra masz już zakaz wstępu na nasz teren. Uczelnia znajdzie ci inne miejsce i przedłuży czas na napisanie pracy.
- Słucham?- spytałam, licząc na to, że znacznie przesadza i sytuacja nie jest aż tak zła.
- To co słyszałaś, Kylie. Nie masz wstępu na teren więzienia. Tracisz swój czas.
- Pozwól mi tylko porozmawiać z..
- Nie. Koniec dyskusji- uciął, jakby bał się, że zaraz go przekonam. - Materiały które wcześniej zostawiłaś przyślemy ci pocztą, nie musisz się fatygować. Powodzenia- odwrócił się, nawet nie czekając na moje pożegnanie.
Jeszcze przez chwilę stałam otępiała i patrzyłam, jak odchodzi. To jakieś szaleństwo. Zostałam w coś wplątana, a nawet nie wiem w co. Nikt nie chciał mi powiedzieć nic konkretnego, a jak chciałam to wyjaśnić na własną rękę, to odcinają mi dostęp od wszyskiego, nad czym do tej pory pracowałam. Miałam gdzieś te pieprzone studia, bo wiedziałam, że niebawem zdarzy się coś złego, jak w porę nie dowiem się co, to nie będę w stanie tego zatrzymać.
Zaczęło się ściemniać, ale nie miałam jeszcze ochoty wracać domieszkania. Włóczyłam się po dzielnicy, w której kiedyś mieszkałam. Park wciąż wyglądał tak samo, jedynie na placu zabaw pojawiło się więcej dziecięcych atrakcji. W oddali migotały światła mojego starego domu. Byłam przekonana, że mama właśnie robi kolację dla mojego młodszego brata. Wiedziałam, że pewnie będzie zajęta, ale w tamtym momencie nie miałam dokąd pójść.
Kiedy stanęłam przed drzwiami, na chwilę się zawahałam. Co mam jej powiedzieć, kiedy zapyta co u mnie? Przecież nie powiem jej, że..
- Kylie?
Podskoczyłam i natychmiast obróciłam się za siebie. To mój młodszy brat, stał z żółwiem na rękach i patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Tak, ja.. Cześć Jake- uśmiechnęłam się niezręcznie, a on odwzajemnił się tym samym.
- Chodź, kolacja powinna być gotowa- przeszedł obok mnie, włożył żółwia pod pachę i otworzył drzwi, zapraszając mnie do środka gestem ręki.

CZYTASZ
Szeptem, krzykiem
Fiksi PenggemarJeden trup. Drugi trup. Trzeci trup. Wszystkich trupów jest siedem, ale morderca tylko jeden. Każdy wie, że to jego wina, nie wierzy w to tylko ona..dziewczyna, która oddycha kocha czuje żyje bo wie, że wszyscy inni to parszywe świnie.