Harcerka na 100%

24 2 0
                                    

Harcerstwo to nie jest coś co się umie, ale jest to coś czym się jest..  Do harcerstwa wstąpiłam pięć lat temu. Najpierw przez rok byłam zuchem. Później dołączyłam do 41 BDH. Od dwóch lat jestem zastępową. Sprawia mi to wielką radość. Ta satysfakcja, że mogłam te dzieci czegoś nauczyć jest nie do opisania. Często mam wrażenie, że mimo moich starań jestem niedoceniana. Może to temu, że za bardzo się staram. Czasami jest mi przkykro, że Joson nie docenia moich starań. Ale po ostatniej rozmowie wywnioskowałam, że on cały czas nas obserwuje i wie o wszystkim. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze "wynagrodzą" się nam te starania. Na tych wszystkich wyjazdach poznałam tyle świetnych osób, że nawet nie wiem jak to ubrać w słowa.
---------------------------
Na pierwszy swój obóz pojechałam w roku 2012. Odbył się on we Fromborku. Spałyśmy w namiotach. Z mojej drużyny pojechały 4 dziewczyny. Niestety kanadyjek było pięć. Nie chciałam, żeby ktoś był w naszym namiocie. Jednak było to niuniknione. Dołączyła do nas o trzy lata starsza Merry. Okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną. Co jakiś czas przychodziły do niej dwie dziewczyny starsze o rok od nas. Zaczęłyśmy się powoli poznawać. Była to Jess i  Tina. Dziewczyny mimo naszej różnicy wieku od razu nas polubiły. Uczyły się w szkole w Santiago - noedalekiej wsi obok naszego miasta. Od tamtej pory na wszystkich wycieczkach byłyśmy zawsze razem. Kiedy był czas wolny przesiadywałyśmy u nas w namiocie i poznawałyśmy się każdego dnia na nowo. Tak zaczęła się nasza znajomość. Po obozie rzecz jasna utrzymywałyśmy kontak, ale tylko przez facebooka. Sami pewnie wiecie jak to jest. Widywałyśmy się tylko na wyjazdach. Był to dla nas magiczny i niezapomniany czas. Z wiekiem rodzice pozwolili nam do siebie jeździć. Nasz kontakt się polepszył. Zaczęłyśmy się przyjaźnić - tym samym ufać sobie. Radzimy się z każdym nawet najmniejszym problemy.  Możemy na sobie polegać - co w dzisiejszych czasach jest rzadko spotykane. Kiedy zaczniemy temat nie możemy go skończyć, bo od razu pojawia się milion innych. Dzięki takim osobom jak one świat staje się kolorowszy. Wiem, że jakbym miała jakiś problem mogłabym do nich zadzwonić nawet o trzeciej w nocy.
Nigdy się jakoś specjalnie nie kłóciłyśmy. Kiedyś na zimowisku w ostatnią noc siedziałyśmy we czwórkę z Louisem do piątej. Pobudka miała być o 7:00. Leżeliśmy na dwóch materacach. Byłam tak zmęczona, że kazałam im wyjść. Moje laski się oczywiście nie obraziły. Rozumiały mnie ;) Teraz wszystkie jesteśmy zastępowymi. Radzimy się co do zbiórek, wymieniamy się pomysłami. Taka właśnie jest nasza przyjaźń mówisz i masz, dzwonisz i jestem. Niedługo to się zmieni i z tego powodu bardzo się cieszczę. Ich szczęście jest moim szczęściem. Od roku na swoje urodziny robimy sobie niespodzianki. Dla Tiny na czternaste urodziny kupiłyśmy tort i zrobiłyśmy antyramę z naszych zdjęć. Z Jess poszłyśmy do kina i dałyśmy jej poduszkę z naszym wspólnym zdjęciem. Na nasze urodziny bardzo nas zaskoczyły. Szczerze powiedziawszy myślałam, że zapomną, ale jak widać są najlepsze na świecie <3 Przyjechały do nas do szkoły z balonami. Dostałyśmy piękną ramkę z naszymi zdjęciami i ciasteczka własnej roboty. Później poszłyśmy do wesołego miasteczka. Był to cudowny dzień *.*
Ważne, aby mieć kogoś takiego, kto cię kopnie w odpowiednim momencie w dupę, wyzwie cię, siądzie na psychikę. On to robi dlatego, żebyś sobie życia nie zmarnował
i żebyś się otrząsnął. Ten ktoś nazywa się 'przyjaciel'.

Happy, I would like to...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz