-Michael słonko! - w drzwiach pojawiła się przyczyna mojego wczesnego wstania (czyli o godzinie 13 kur... kto wstaje tak wcześnie no kto?! ) czyli moja kochana ciocia Eva! Wszystko ładnie, pięknie poza jednym szczegółem... że przyprowadziła swoją sześcioletnią córkę, Viviene. Ostatnio jak miałem "zaszczyt" ją zobaczyć była denerwującą dwulatką, która zawsze na mój widok musiała wybuchnąć płaczem. Ciekawe prawda?
Dlatego postanowiłem zachować odpowiednią odległość... przynajmniej dopóki moja mama nie stwierdziła, że pójdzie z ciocią Evą na zakupy.Plus- nie będzie mnie ciągnąć ze sobą i zmuszać do mówienia przez jakieś pięć godzin że cudownie wygląda.
Minus- mama idzie z ciocią a więc ja będe musiał siedzieć z tym pomiotem szatana... tak z tym sześcioletnim dzieckiem.
I gitara!
Posłałem mojej mamie ostatnie błagalne spojrzenie, na które odpowiedziała jedynie szerokim uśmiechem i wcisnęła mi w dłoń dwadzieścia dolców.
Pff, myśli że mnie tym kupi?
- Kupie ci gre w tym tygodniu tylko z nią posiedź te kilka godzin.- powiedziała cicho a ja się poddałem. Okey, właśnie się sprzedałem za małe plastikowe gówno opakowane
w małym pudełku, ale i tak musiałbym z nią siedzieć a tak mam problem z głowy bo no kurźwa dostane gre! Fak ja!
Moją radość przerwało ciche trzaśnięcie drzwiami a ja z przestrachem obróciłem się w kierunku kuzynki. Czułem jak mierzy spojrzeniem moje zielone włosy, koszulke ze star warsów i przetarte czarne dresy. Przełknąłem głośno, jak w tych wszystkich momentach kiedy arcy bohater staje oko w oko z arcy wrogiem i to ma być decydujące starcie... ale ten jestem mężczyzną więc przecież nie wystraszę się jakiejś małej dziewczynki o wyglądzie aniołka. A tak btw ma koszulke z Rainbowdash omg!!!!
- Więc Viviene... chcesz może coś pooglądać?- moje podejście do dzieci zaliczało się do kategorii "boże zabierzcie od niego to dziecko zanim zrobi mu krzywdę!" więc raczej łatwo się domyślić, że nie wiem jak mam postąpić w tej jakże wspaniałej sytuacji.
- Nie.- powiedziała zimnym tonem a mnie przeszły ciarki. No po prostu kurwa no nie! Boże, czy ty to widzisz?! - Chcę sie pobawić w dom.
Boże, jak ja nie znosze takich dzieci. Wszystko mają wszystko wiedzą. Ale jak wcześniej wspomiałem jestem mężczyzną więc zacisnąłem dzielnie dupe i pokiwałem głową.
- Pewnie, to moja ulubiona zabawa. - uśmiechnąłem sie do niej sztucznie na co dostałem piekielny uśmiech.
Halo pogotowie psychiatryczne? Mozecie zabrać to dziecko? Oddam za darmo a nawet dopłace!
Co?
Czemu sie rozłaczacie?
Nieee, kurwa!
Dziewczynka obróciła się do mnie plecami i pewnym krokiem ruszyła w stronę salonu a ja ze spuszczoną głowa podreptałem za nią. Taa i cała moja męskość poszła sie jebać...
- Dobra to kim mam być?- zapytałem kiedy już znalazłem się w otoczeniu jej lalek i sukienek.
- To jest Elein, mama.- powiedziała i wskazała na sporą lalkę o blond lokach.- Ja jestem córką. A ty jesteś koniem.
- Koniem?- chyba sie przesłyszałem.
- Tak. A konkretniej jednorożcem.- oznajmiła najspokojniej w świecie, jednak mój nad wyraz ani trochę nie wyrażała zachwytu. Znaczy chociaż tyle że jednorożec... ale to i tak w żaden sposób nie ratuje sytuacji! Podała mi opaske z wielkim plastikowym rogiem jednorożca na co pozwoliłem sobie cicho westchnąć na co zaraz otrzymałem w prezencie gadzie spojrzenie mojej kuzynki.