-Co do mnie mówisz? -zapytalem nadal w szoku patrząc na moją mamę która już dawno przestała się uśmiechać. Teraz raczej patrzyła na mnie z miną pt. "boże czy mój syn jest aż tak bardzo niedorozwinięty że nie potrafi zrozumieć najprostszego zdania?"
Taaak mamo kocham cię soł macz.
I to wcale nie tylko wtedy jak coś chcę!
-Nosz Michael ile razy mam ci powtarzać, że zapisałam cie na ten pieprzony kurs na prawo jazdy?!- powiedziała a na jej czole pojawiła sie charakterystyczna żyłka poirytowana.
Chciałem zapytać jeszcze raz ale pewnie to byłaby ostatnia rzecz jaką bym zrobił w życiu. Omg lepszego prezentu na osiemnastkę nie mogłem sobie wymarzyć!
- Dziekujedziekujedziekujedziekuje!- pisnąłem i objąłem ją mocno zupełnie nie po męsku ale hej!
W końcu moje szanse na przeżycie w samochodzie drastycznie wzrosną. Chyba Bóg jednak mnie kocha!
Wątpie skoro nie dał ci czegoś takiego jak mózg...
Ahahahaha. Mózgu właśnie pocisnąłeś sam siebie! Nie no nie mogę XDDD
Dobra wygrałeś idę umrzeć.
Okej, ale wróc zaraz!
- Dobra, już dobra rozumiem że się cieszysz ale bez przesady. - mruknęła i odwróciła się. - Robię to tylko dlatego że nie miałam innego pomysłu na prezent! - uniosła ręce w obronnym geście i obróciła się szybko jednak ja doskonale wiedziałem że uśmiecha się teraz szeroko zadowolona z siebie.
- Ale wiesz mamo... jeśli chodzi o te grę o której rozmawialiśmy ostatnio...- wyszczerzyłem zęby a ona mi przywaliła. Po prostu zamachnęła się ręką niczym gościu z reklamy Stilla i przyjebała mi w mój idealnie prosty nosek.
- Chyba cie coś boli dziecko! Nawet nie wiesz ile kasy wydałam na ten twój prezent. Plus musiałam kupić nową lodówkę po tym jak robiłam tort urodzinowy.- westchnęła jakby to wszystko była moja wina.
- Nikt cię nie prosił żebyś gotowała dobrze wiedziałaś jak to się może skończyć... a tak w ogóle dalej nie wiem co się stało z naszą wcześniejszą lodówką... bo tak jakby jest ognioodporna a się sfajczyła. - mruknąłem ale skuliłem się po chwili widząc wkurzone spojrzenie mojej mamy.
- Mówiłeś coś skarbie?- zapytała słodkim głosem który jasno dawał do zrozumienia "jeszcze jedno słowo a śpisz dzisiaj na dworze".
- Nie mamusiu. - pokręciłem głową a ona uśmiechnęła się zadowolona i poklepała mnie dosyć mocno po policzku niczym gangsterzy w tych wszystkich filmach.
Boje
Sie
Jej
Soł
Macz.
- To dobrze synku. - odsunęła sie ode mnie i podeszła napić się kawy (którą sam jej zrobiłem. nawet już mi nie dziękuje. )
- Nie moja wina że głuchniesz na starość!- krzyknąłem i w ostatniej chwili zdążyłem uciec przed jej krwiożerczymi szponami pomalowanymi na czerwono.
- Ruszaj te swoją tłustą dupę do szkoły! - wydarła się na pół dzielnicy a ja szybko zgarnąłem plecak i telefon po czym wybiegłem z domu.
- Po szkole masz jazdę próbną!- krzyknęła jeszcze za mną a ja ręką dałem znak że rozumiem i pobiegłem ( haha 3 metry potem po prostu szedłem ah kondycja noł lajfa nie pozwala mi na więcej wybaczcie) do szkoły. Nie wiem czemu się tak poświęciłem bo na matematykę przyszedłem spóźniony ale lałem na to. I tak wszyscy wiedzieli że mam wywalone a więcej niż dwa nie dostanę.