Wiecie co jest najgorsze w byciu no lifem?
Przebywanie w normalnym społeczeństwie z normalnymi ludźmi.
Na całe szczęście moja mama się do normalnych osób nie zalicza każdy to chyba wie. Ale jak to nienormalna osoba ma często nienormalne pomysły...
Dlatego w tej właśnie chwili sadzałem swoje zgrabne cztery litery na przednie siedzenie samochodu. Dlaczego on zawsze działa kiedy nie trzeba, co? Przejechałem palcami po lekko zmytych już zielonych włosach próbując sie nie rozpłakać.
Zgadnijcie co wymyśliła moja mama.
Grzyby.
W środku listopada!
Mózg rozjebany w chuj.Próbowałem wyperswadować, wyjaśnić, grozić, zakazać ale oczywiście moje zdanie nia ma tu nic do rzeczy bo moja mama chce sobie zrobić zupe z muchomorów.
Cóż nie miałem innego wyboru niż pogodzić sie z moim losem i patrzyłem jak moja mama, poważna kobieta biznesu aktualnie ubrana w wiatrówke i wojskowe buty, pakuje sie do samochodu.
Waszym zdaniem wygląda śmiesznie?
A moim zdaniem jest żeńską wersją Hitlera.
-Jedziemy na wycieczke, bierzemy dragi w teczke...! - zaczeła nucić a ja miałem ochote wybić językiem przednią szybe i jakoś doczołgać sie do mojego pokoju nim dopadnie mnie rozwścieczona matka.
Jakby czytając mi w myślach kobieta dalej nucąc piosenkę, włączyła silnik a ja modliłem sie żeby samochód sie zepsuł zresztą jak zawsze...
Ale co zapalił bez zarzutu!
Doleje ci oleju rzepakowego jak tylko wróce, podły zdrajco!
-No rozchmurz sie Mikuś nie mów że sie nie cieszysz! - nie patrzyła na mnie więc mogłem pozwolić sobie na grymas pod tytułem "zabierzcie mnie od tej psychopatki".
Mruknąłem tylko coś bliżej niezrozumianego pod nosem co mama uznała za potwierdzenie bo uśmiechnęła sie szeroko i włączyła radio.
-O, lubie tom piosenke! - ucieszyła sie a ja byłem gotowy wyskoczyć z samochodu, chuj że mama jechała o jakieś 100km/h za szybko.
-NOŁBADI DRAAAG MEEE DOWN! NOŁABDI NOŁBADI! - Nje.
No.
Poprostu
Kurwa
No
Nie!
Mamo nie tak cie wychowałem!
- Wyłącz to! - krzyknąłem i przycisnąłem guzik wyłączający tom muzyke
- O nie zajebie cie, właśnie miał śpiewa Harry! - wydarła sie i z powrotem włączyła.
Wyłączyłem.
Ona włączyła
I tak mniej więcej razy dziesięć dopóki mama nie zachamowała gwałtownie i wypchnęła mnie z samochodu.
- Co ty odwalasz?!
-Nawet mój rodzony syn nie będzie mi przerywał słuchania cudownego głosu Harrego Styles'a! -i zamknęła mi drzwi przed nosem.
-Chcesz mnie tu zostawić?! - wydarłem sie a ona jedynie pokazała mi środkowy palec i odjechała.
Rozejrzałem sie... i tak jakby jestem w środku lasu!
Szybko wybrałem jej numer modląc sie żeby chociaż raz miała przy sobie te pierdoloną komórkę!
Odebrała po kilku sygnałach.
-Chcesz mi coś powiedzieć? - powiedziała lodowatym głosem.
-Przepraszam że śmiałem obrazić jakże cudowny głos Harrego Styles'a.
-Wybaczam ci. Zaraz przyjade.
- I tak Louis jest ładniejszy.- powiedziałem a potem natychmiast sie rozłączyłem.
Thug life moi państwo.
Jakieś pięć minut później, niczym z gangserskiego filmu, moja matka wpakowała mnie do pędzącego samochodu.
Pytam po raz kolejny.
Dlaczego nie zabrali jej tego prawa jazdy?!
-Beyonce na zgode?- zapytała.
-Beyonce na zgode- przytaknąłem i mama włączyła jej płyte gdzie leciało 7/11.
Kocham
Te
Piosenke
Soł
Macz
Ale nigdy nie przyznam sie do tego publicznie! No bo jak to tak! Taki męski punk rock jak ja nie może słuchać Beyonce!I wcale nie zaczeliśmy sie drzeć jak popierdoleńcy i machać rękami na wszystkie strony ( moja mama dalej prowadziła punkt dla niej ).
Jednak z każdą chwilą zaczęło sie robić coraz ciemniej a my byliśmy otoczeni przez drzewa... nie prosze tylko nie drzewa iglaste.
No nie patrzcie tak... po prostu trochę boję sie igieł.
Tak, nawet tych w drzewach!
Może to i nienormalne powiedzcie to mojemu strachowi.
-Mamo...
-Tak synu.
- Mamoooo
- ...?
- No mamo no!
- No czego żesz kurźwa chcesz.
-Ale ja nie chce do lasu! - zrobiłem oczy kota ze Shreka. Hipnotyzowałem ją swoim zielonym spojrzeniem... już prawie zawracała kiedy...
- O mój Boże to krowa!- krzyknęła i gwałtownie zahamowała.
Serio?
Krowa na drodze?! I to do tego w lesie. Co jeszcze wymyślą ci Amerykańscy naukowcy...
Michael jesteśmy w Sydney... Sydney jest w Australii wiesz o tym?
Oj cicho ty sie zajmujesz moją wiedzą z dziedziny geografii nie ja!
Boże, co za debil!
Mózgu...
-Jezu co ci ludzie sobie myślą... krowa na drodze. - mruczała moja rodzicielka dalej nie mogąc dojść do siebie. Ale na moje nieszczęście dalej jechała w złą (dla mnie) stronę.
-Mamo..
- O nie Michael. Ta krowa to był znak od Boga, że mamy jechać dalej. - pokręciła głową a ja miałem ochotę sie zabić.
Od kiedy to moja mama sie taka wierząca zrobiła?
Podejrzane...
Wcale nie podchodze w tej chwili w myślach do mojej mamy z krzyżem nieeeee.
O luju chyba sie podpaliła!
Halo, pogotowie?! Moja mama sie podpaliła od krzyża!
Nie, serio moje myśli sie jakieś dziwne robiom...
- Ale mamo ty nie wierzysz w Boga...- zasugerowałem nieśmiało na co otrzymałem od niej gratis spojrzenie typu zajebie cie kurwa, zajebałeś mi mielonke z kanapki.
- Każdy może sie kiedyś nawrócić!- oznajmiła poważnym głosem.
-Ale wczoraj mówiłaś że Bóg to skurwiel bo skończyło ci sie paliwo w samochodzie...
- Byłam pijana!
- Jadłaś żelki i piłaś Kubusia.
- No właśnie! Nie wiadomo co tam teraz dodają!- zaczęła sie wykłócać a ja wiedziałem że nie mam tu nic do gadania. W takiej sytuacji trzeba tylko pokiwać głową, powiedzieć potulne "oczywiście masz racje" i do końca wysłuchać co ma do powiedzenia.
Może i jestem w fazie buntu.
Ale mojej mamy to by się nawet Hitler wystraszył zrozumcie mnie!
- Masz racje.- powiedziałem a kobieta prychnęła pod nosem i mruknęła "oczywiście przecież zawsze mam!" i zaczęła opowiadać o rzeczach które nie oszukujmy się kompletnie mnie nie interesowały.
Ale tak, tak mamusiu to ciekawe co do mnie mówisz!
Jakieś piętnaście minut potem zatrzymaliśmy się na obrzeżach lasu a ja wydałem z siebie jęk prosiaka prowadzonego na rzeź.
Nie pytajcie jak to zrobiłem
Bo nie wiem.
-Michael idziemy do lasu na grzybki!- krzyknęła i machnęła energicznie swoim koszykiem. Boże, czemu mi to robisz
A jestem bardziej religijny od mojej mamy .
Powlokłem się za nią ze zrezygnowaną miną. Niech to sie skończy niech to sie skończy.
-AAAAAAA.- usłyszałem jakiś dziki pisk i momentalnie podbiegłem do mamy która zastygła w przerażeniu.
- Mamo...- zapytałem niepewnie i złapałem ją za ramie.
-Tam jest pająk!- pokazała na najbliższe drzewo lecz zanim zdążyłem cokolwiek zobaczyć chwyciła mnie za ramie tak że zaorałem twarzą o glebe.
-Mamo o grzyby?- zapytałem kiedy już wyplułem korzonki. Jedzcie zielenine kurwa...
- Pierdolić grzyby wracamy do domu!
~
Boże, co to kurwa jest ktoś mi wyjaśni.
Jestem załamana. :(((
To sie chyba nazywa pisanie na siłe
W każdym razie do poniedziałku pysie :*