Janek czuł jakby ktoś celował między jego oczy. Czuł paniczny strach, jednak nie potrafił stwierdzić, czego tak faktycznie się bał. Skulił się jeszcze bardziej, głowę schował w kolanach, Magda usiadła obok niego, choć drżała a jej zęby wygrywały przerażającą symfonię.
- Nie chcę żebyś oglądała mnie w takim stanie... - wyjąkał cicho.
- Na zawsze, Janek... na zawsze. - chwyciła jego drącą dłoń.
- Ale...
- Nie Janek, nie ma żadnego ale... wróćmy do domu, nie chcę, abyś był chory. - w jej głosie można było usłyszeć troskę.
Usiedli w salonie, Magda szybko wyjęła koc z szafy, rzuciła go Jaśkowi, zamknęła jeszcze drzwi na dwa zamki i uchylone okno. Zrobiła herbatę, usiadła blisko przyjaciela i poprawiła jego uroczo opadające na czoło włosy.
- Co się dzieje niedobrego? Martwię się. - westchnęła.
Janek przetarł twarz rękoma:
- Mam depresję... leczę się od dwóch lat.
- Nigdy nie mówiłeś...
- Bo Cię nie było, byłem sam.
- Przepraszam... - rzuciła się na niego.
Zasnęli w swoich objęciach, chociaż świat za oknem zaczął tracić kolory.
***
Kolejne dni były coraz bledsze, Jasiek miał niespokojne sny, krzyczał i budził się ze łzami w oczach. Magda każdej nocy leżała tuż obok niego, by otrzeć łzy i zapewnić, że świat znów nabierze barw. Janek miał żal do siebie, że nie potrafi powstrzymać ataków paniki, był jak dziecko, które boi się iść w ciemności.
Remek nie został odnaleziony.
Mijały, dni, tygodnie, miesiące. Mimo, że czas nieubłaganie płynął dalej nie mogli o nim zapomnieć, chociaż wiele się zmieniło.
***
Kiedy Janek zaczął cieszyć się z małych rzeczy, przy wsparciu Magdy w końcu odzyskał wystarczająco dużo sił, by prawdziwie żyć.
Na drzewach zaczęły pojawiać się pierwsze kwiaty. Słońce wznosiło się coraz wyżej i dni były dłuższe. Janek zaproponował Magdzie trzydniową "wycieczkę" na mazury. Wyjechali nocą, w pociągu oprócz nich, nie było żadnej żywej duszy. Jasiek wyglądał przez okno a Magda spała z głową na jego ramieniu. Wysiedli w miejscu, które przypominało bezludną wyspę. Janek zawiązał przyjaciółce seledynowy szalik, tak by nie mogła widzieć dokąd zmierzają. Szli przez las drogą pełną zakrętów a w powietrzu unosił się przyjemy zapach wiosennych liści. Kiedy Magda "odzyskała wzrok" ujrzała, idealnie czystą rzekę a po drugiej stronie mały drewniany domek. Na tratwie przedostali się na przeciwny brzeg i wtedy Magda zaniemówiła, na trawie leżał koc, wianki z kwiatów, kieliszki i kosz truskawek, odwróciła się w stronę, z której przyszli i dostrzegła niesamowity wschód słońca, który otulał niebo miłością. Janek chwycił najpiękniejszy z wianków i ukoronował nim Magdą, po czym przykląkł na jedno kolano i zapytał chropowatym głosem:
- Czy Ty Magdaleno, zechciałabyś zostać moją księżniczką? - wyjął z kieszeni pierścionek.