SUFFER

252 18 0
                                    

Słońce już dawno zaszło za horyzont.

Magda siedziała na parapecie, jak za dawnych lat, i wyglądała odpowiedzi na niespokojne sny.

Janek siedział pod swoim ulubionym kocykiem, z latarką w ręku, i jak to miał w zwyczaju, czytał, by uciec od rzeczywistości.

Remek... no właśnie.

Remek szedł brzegiem Wisły, szedł już tak od kilku godzin, jego oczy były przerażająco zaczerwienione, a nad okiem rdzawo świeciła zaschnięta krew. Włożył rękę do kieszeni i poczuł coś, czego zupełnie się nie spodziewał. Koperta. Niemiłosiernie drżące dłonie wyjęły list a zmęczone oczy zaczęły czytać:

Hej!

Pamiętasz jak mieliśmy jedenaście lat?
Zawsze byłeś taki niedostępny.
Tylko Janek potrafił wykrzesać z Ciebie uśmiech.
Pamiętasz jak budowaliśmy zamki z piasku?
Twoje były najpiękniejsze.
Mieliśmy w sobie tyle dziecięcej niewinności.
I co się z nami stało?

Musimy porozmawiać...

Twoja, Mardzia.

I padł na kolana łapiąc w dłonie piasek, który przeleciał przez palce szybciej niż jedno uderzenie serca i zasnął.

***

Magda wyszła z domu bez idealnie ułożonych włosów, bez makijażu a sukienkę zamieniła na niemodne już spodnie, sprane trampki i białą koszulkę.
Pierwszy raz od trzech lat zapukała do drzwi przyjaciela.

- Jasiu, otwórz... chyba mamy gościa. - przez okno było słychać głos dumnej z syna matki.

Po chwili na progu pojawił się sam Jaś, miał na sobie jedynie spodnie od piżamy. Mardzia zobaczyła jak się rumieni i szybko odwróciła wzrok. 

- Ymm... wejdź. - i pognał na górę.

Zdziwiona zachowaniem syna mama wyjrzała z kuchni i nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- Madzia! Och wejdź, ale głuptas z tego Jaśka...

- No tak... nic a nic się nie zmienił. - posłały sobie szczery uśmiech.

- Może zjesz z nami śniadanie? Zrobiłam rogaliki, zawsze je lubiłaś.

- Umm... chętnie.

I wtedy w drzwiach pojawił się Jasiek, jego naturalnie nieułożone włosy były takie seksowne, niedopięta koszula i pogniecione spodnie dodawały mu jeszcze większego uroku. Siadł przy stole i zaczął zajadać a Magda poczuła jak strasznie jej go brakowało. Jeszcze chwilę przyjaźnie pogawędzili a potem wyszli w stronę szkoły.

- Nie wrócił? - spytał po chwili wyraźnie zaniepokojony Jasiek.

- Nie wrócił. Nie pisał. Nie dzwonił.

- Kochasz go?

- Kocham.

- Wiesz, kiedy Ci to zrobił... ja... Obwiniałem się...

- Nie Janek, to nie była Twoja wina. To ja Cię zostawiłam, byłam pijana i nie miałam pojęcia, że to jest silniejsze od niego. Nie mówmy już o tym, proszę Cię Janek... i przytuliła go najczulej jak potrafiła.

- Wróci. - wyszeptał.

Chociaż serce rozrywało się na części drobniejsze niż ułamki strzaskanej szklanej miski. 




NO CONTROL | JDabrowsky, reZi FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz