STORY OF OUR LIFE

180 14 2
                                    

Chłopacy zdawali sobie sprawę, że najbliższe dni, będą dla nich nadzwyczajnie trudne, i czy chcą, czy nie, zostaną zmuszeni, by powrócić myślami do przeszłości. Stanęli przed dębowymi drzwiami domu Janka i ku jemu zdziwieniu okazały się być zamknięte. Domyślił się, że mama oczekuje od niego wyjaśnień. Zapukał więc niepewnie i spojrzał na Remka przestraszonym wzrokiem, tak jak niegdyś, gdy zepsuli ławkę w parku a do domu przywiozła ich policja, albo wtedy gdy włamali się do domu sąsiadki, by wykraść jej najlepsze w okolicy truskawki. Drzwi otworzyła przerażona mama Janka, spojrzała na Remka i powiedziała:

- Oj chłopcy, coście znowu nawywijali? - przepuściła ich przez próg do domu, a oni byli pewni, że to będzie trudny wieczór.

Usiedli przy kuchennym stole z głowami wpatrującymi się w błyszczący blat. W dzieciństwie to zawsze Janek tłumaczył się z niesfornych wybryków, ale tym razem zabrakło mu odwagi.

- Gdzie byłeś przez całą noc? - spytała spokojnym, matczynym głosem.

- Umm... ja...

- To moja wina, był z Magdą, kiedy ja zostawiłem ją całkiem samą. Przepraszam, że musiała się Pani martwić całą noc o syna. - powiedział stanowczo.

- Kiedy Wy tak dorośliście... - w jej głosie było słychać tęsknotę. - Chyba powinniście sobie coś wyjaśnić, idźcie na górę, za chwilę przyniosę Wam obiad. - obdarzyła ich szczerym uśmiechem.

Poszli do pokoju Janka.

- Nic tu się nie zmieniło. - westchnął. - Chyba nadal jest w Tobie więcej z beztroskiego dzieciaka, niż dorosłego. - uśmiechnął się.

- Oj daj spokój... - Janek rzucił w niego ręcznikiem. - Idź się wykąp! I wyciągnij sobie jakąś koszulkę z szafy, bo Twoja to się ewentualnie nadaje na ścierę do podłogi.

Remek zaczął się rozbierać.

- Nie lecę na męskie klaty. - zaśmiał się.

- Ty nie, ale Twoja mama pewnie tak. Co Ty na to, żebym ofiarował jej moje ubranie jako komplet ściereczek sprzątających? - zaczął się wydurniać.

Janek wskoczył mu na plecy.

- Jestem księciem tego pokoju! Noś mnie na swych zapracowanych ramionach.

- Nic z tych rzeczy, teraz ja przejmuję tę twierdzę. - chwycili za miecze świetlne z najcenniejszej kolekcji Janka i zaczęli walić się nimi, jak za dawnych czasów.

Mama stała za drzwiami i podsłuchiwała, cieszyła się, że Janek znów ma przyjaciela:

- Otwórzcie mi!


NO CONTROL | JDabrowsky, reZi FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz