Rozdział 1

1.2K 65 9
                                    

Nie jestem pewna, co mnie obudziło. Albo głód, albo suchość w gardle.

Pierwsze, co - a raczej kogo - zobaczyłam, to mężczyzna.Liczne zmarszczki na twarzy, błękite oczy i białe do ramion lekko pofalowane włosy. Skądś go znałam. Ale skąd...

- O! Wstałaś już - uśmiechnął się do mnie. Nie odwzajemniłam uśmiechu. - Musisz uważać na palce, mocno poparzone. Jeżeli będziesz coś mocno ściskać, możesz odczuć ból. Jestem Gaius.

- Terrwyn - mój głos brzmiał nieco oschle. Zawsze tak brzmiał, więc się nie obwiniałam. - Gdzie jestem?

- W Camelocie.

O szlag. Super. Jak Artur mnie pozna... a może już zacznę spisywać testament? A, no tak. Nie mam komu.

- Jutro musisz iść do księcia i powiedzieć mu coś o tych handlarzach niewolnikami - ciągnął, ciągle mi się przyglądając. Musi mnie kojarzyć... - Merlin zaprowadzi cię do komnat księcia.

Merlin. Nie znam, nie kojarzę. Wiem, że muszę wiać. I to jeszcze dziś wieczorem.

- Długo te rany będą się goić?

- Parę tygodni.

Wytrwam ból. Muszę. I uda mi się to.

- Terrwyn, nie rób nic głupiego. Artur ci wybaczył. Nic nie powiedział Utherowi.

Nie tylko o to chodzi. Nie jestem już małą dziewczynką, którą Arthur i Morgana spotkali wtedy w lesie. Jestem kimś znacznie gorszym.

- W takim razie opuszczę Camelot po spotkaniu z nim - oświadczyłam.

*

Pomagałam medykowi w przygotowaniu wywarów. Nagle do komnaty wszedł brunet, nieco chudy o błękitnych oczach i śmiesznych, odstających uszach. Podejrzewałam, że to ten Merlin, który ma mnie zabrać jutro do Artura. Poczułam nieprzyjemny skręt w okolicach  żołądka. Nie muszę się tym przejmować, jeszcze nie.

- Cześć - po raz drugi kolejna osoba się do mnie uśmiechnęła. Posłałam mu obojętne spojrzenie, czyli jak dla niego najmilsze. - Merlin - podał mi rękę. Nie uścisnęłam jej.

- Terrwyn.

Czasami miałam wrażenie, że moje imię brzmi tak męsko. Czemu nie mogłam nazywać się inaczej?

- Wiesz, że jutro z rana musisz iść do Artura? - zabrał rękę, a zadał mi pytanie tylko dlatego, żeby ukryć zakłopotanie. A przynajmniej tak podejrzewałam.

- Niestety. Czy Gaius mówił ci, kim jestem? - nie wiem, czemu, ale czułam do chłopaka zaufanie... A Gaius pewnie też.

- To, że zabiłaś człowieka, kiedy byłaś mała? Wiesz, nie jesteś tu bezpieczna. Masz magiczną moc...

- Już nie - przerwałam mu nieco gniewnie. - Wyrzekłam się jej.

Zapanowało milczenie. Dalej pomagałam medykowi, miażdżąc zioła coraz mocniej, nie zważając uwagi na ból. Ale staruszek musiał to zauważyć, bo poprosił, abym przestała i że jest dobrze. Spojrzałam na moją "robotę". Faktycznie, trochę przesadziłam.

- Odstąpię ci komnatę - zaoferował się chłopak. Czułam, że chciał być miły. Tylko, że ja nie jestem i nigdy nie będę.

Zgodziłam się bo wiedziałam, że będę tu tylko jedną noc.

Z niemiłym uczuciem zapadłam w niespokojny sen.

*

- Głowa do góry - chciał mnie pocieszyć Merlin. - Wszystko będzie w porządku.

NieznanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz