Powoli się budzę,siedzę na ziemi lecz metalowa podłoga wraz z metalowa ścianą dają trochę chłodu. Nie chcę otwierać oczu, bo wiem, że wtedy zobaczę coś, czego nie chciałabym nigdy zobaczyć. Jednak słyszę głos dziewczyny a raczej jej płacz przez co mimowolnie otwieram oczy. Tak jak myślałam wolałabym bie wiedzieć gdzie jestem. Znajduję się w jakim samochodzie, a raczej w przyczepie dla bydła. Podchodzę do dziewczyny i ją przytulam. Jest drobnej postury, a przez ubrania spokojnie mogę wyczuć wystające kości. Rękoma nie czuję włosów na jej barkach, więc pewnie ma krótkie. Mijają minuty a dziewczyna nie ma zamiaru sie uspokoić. Opieram swoją głowę o jej i czuję kręcone włosy w stylu afro. Z moich ust słowa wychodzą same, spokojnym tonem odzywam się do dziewczyny co powoduje wyciszenie się jej.
Wóz nagle staje. Do naszych uszu dobiega trzask drzwi i zgrzyt zardzewiałego zamka. Klapa się otwiera. Czuję jakby słońce chciałoby mi wypalić oczy, momentalnie łzy napływają mi do oczu, które szybko wycieram. Nie dam im satysfakcji zastraszenia mnie, pokażę im, że z wkurzoną dziewczyną nie należy zadzierać, nawet jeśli nie ma okresu. Gdy oczy pozwalają mi już spojrzeć na mężczyzn którzy nas wyprowadzają stwierdzam że nie wyglądają na takich co chcieliby nam krzywdę zrobić, wyglądają porzadnie i zadbanie, lecz "nie oceniaj książki po okładce". Byli ubrani w dżinsy i białe koszule, które bardzo dobrze prezentowały się na ich umięśnionych torsach. Mężczyzna podchodzi do mnie i bierze za brak, jednak odruchowo odrzucam jego rękę przez co mężczyzna bierze rozmach i uderza mnie w twarz. Prowadzi mnie do jakiegoś budynku. Wpycha mnie do pokoju gdzie widzę moją przyjaciółkę, którą najwidoczniej też zbałamucili i złapali, do jakiegoś pokoju. Teraz boję się cokolwiek powiedzieć. Jeszcze im pokażę ale teraz nie znam za bardzo sytuacji. Drzwi zamykają sie, i pozostajemy w mroku, pojedyncza żarówka powoli rozgrzewała się. Jej blade światło pozwala mi zobaczyć twarz Fracesci. Błyszczące łzy spływają po jej policzkach, rozmazując tusz do rzęs i robiąc na jej twarzy czarne smugi. Czuje to samo co ja. Ból, strach i niepewność przed tym co ma nastąpić. Tulę sie do niej. Trwamy już tak dość długo, tak mi się zdaje. Naszą uwagę zwraca hałas otwierających się drzwi.
-Hej, ty w brązowych włosach, chodź tutaj.Odzywa się chłopak, który przed chwilą pojawił się w drzwiach. Ma seksowny, niski i lekko zachrypnięty głos, jakby przed chwilą się obudził. Nie chcę jednak się nigdzie ruszać ale on chwyta mnie za włosy i każe wstać. Pod wpływem bólu, wykonuję jego polecenie. Trzymając mnie za ramię prowadzi, przez ciemny korytarz, oświetlony czasem przez pojedyncze lampy wiszące niestabilnie pod sufitem.
Zatrzymaliśmy się na końcu korytarza. Chłopak puka do drzwi po czym otwiera je. Ukazuje się przede mną pokój, był cały biały, znajdowało się tam łóżko szpitalne, parawan i jakaś półeczka. Na przeciwko łóżka widnieją drzwi, z których wyłania się starsza pani.
- Elia, ile będzie dzisiaj nowych?- Spytała. Jej głos jest łagodny i spokojny. Więc on nazywa się El, ciekawe imię.
- Około 7.-Odpowiada. Jego głos niestety nie jest już tak zachrypnięty lecz nadal bardzo mi się podoba.
- Moja droga, przebierz się teraz w tą koszulę moich nocną.- Podaje mi biały ciuch, który na mnie pewnie będzie za duży. Nie ruszam się jednak. Tam w drzwiach nadal stoi El i mi się przygląda.
-No co jest przebieraj się.- Pogania mnie, jak myślę, pielęgniarka.
-A a ale tam stoi Elio.- Odzywam się cicho, jąkając się.
-Tam masz parawan, ślepoto!- Do rozmowy wcina się chłopak. W jego głosie słychać nutkę rozbawienia. Na mojej twarzy pojawiają się czerwone wypieki i szybko znikam za parawanem. Byle by tylko nie zobaczył jak się rumienię. Szybko przebieram się w ubranie, które dostałam i wychodzę. Koszula sięgała mi do kolan i była bardzo luźna.
-Dobrze, to teraz połóż się na łóżku.- Poleciła mi starsza pani. Ja bez oporów wykonuję jej polecenie. Łóżko wydawało się bardzo miękkie.
-Teraz się zrelaksuj. Poczujesz tylko lekkie ukłucie.- Informuje mnie El. Pielęgniarka chwyta strzykawkę z dość grubą igłą. No i co tu zrobić, zastrzyki to były, są i będą moimi największymi wrogami numer jeden z dzieciństwa. Panikuję. Zachowuję się tak jakbym walczyła o życie. Nie chcę uderzyć pani ale zastrzyk a raczej jego brak jest dla mnie ważniejszy. Odtrącam rękę z przedmiotem mojej fobii. Strzykawka upada na pogodę. Na całe nieszczęście nie roztrzaskała się.
-El, przytrzymaj ją.- krzyczy do chłopaka. On pochodzi do mnie i mnie unieruchomia, lecz na marne ponieważ nogą celnie kopię go w krocze, co skutkuje chwilowym puszczeniem i odsunięciem sie niebieskookiego. Jednak to nie trwa długo. Szybko otrząsnął się i tym razem skutecznie juz mnie przytrzymuje. Kobieta bierze drugą strzykawkę, napełnia ją jakimś płynem... i gdzie tu damska solidarność?! Nie wiem co mam robić, coraz głośniej krzyczę i płaczę. Chłopak uderzył mnie i kazał mi być cicho.
Strzykawka jest coraz bliżej, serce bije mi coraz mocniej a mięśnie sie napinają gotowe do ucieczki. Jednak jestem bezsilna,jednyne co mogę zrobić to odwrócić wzrok. Czuję dość mocny ból w przedramieniu, a oczy zapełniają łzami. Miętowy aromat rozpływa się po moich żyłach. Tracę świadomość, głosy się zniekształcają Już nie wiem co się dzieje. Czy to koniec?
CZYTASZ
Questo è l'amore, la bella
RomantizmNazywam się Sofia...chyba, z tego co pamiętam w lipcu miałam skończyć 18 lat, nie wiem gdzie jestem i kto tu jest. Boję się. Za ścianą słyszę jakieś głosy. Nie mogę się ruszyć. To wszystko jest ponad moje siły.