Rozdział 3.

247 5 4
                                    

Siedzę tu ponad 4 godz. Chyba powinna wyjść do ludzi.. do tych upośłedzonych ludzi. Yhh.. dźwigam się i wychodzę na szpitalny korytarz. Nikogo nie ma, tylko pielęgniarki biegają w tą i spowrotem. Szlajam się po korytarzu wbijając wzrok w podłogę, lub Siadam w kącie skulając się i i miętolić swoją koszulę. Rozmyślań nad jutrzejszym przyjściem kuratora. Słyszę karetkę, w sumie nic dziwnego to normalne, ale jakoś ten dźwięk syren przywołuje mnie do okna. Podchodzę do najbliższego okna i szukam karetki. Nic nie widzę. Podchodzę do innego okna, nadal nic nie widzę od wracam się, nie słyszę już syreny teraz słyszę głuchy pisk. Znowu czuję ucisk w głowie. Byli jest nie do wytrzymania ,natychmiast upadam.

Jest ciemno, nie mogę się ruszać piski ustały teraz słyszę jakby dzieciaki śpiewały piosenkę. Słyszę brawa i Szlochi. Co tu się do cholery dzieje?! Usiłuje otworzyć oczy, udaje mi się. Jestem ubrana w miętową sukienkę z koronką. Sukienka jest bardzo ładna i delikatna. Dookoła mnie siedzą ludzie i biją brawo. Jesteśmy w sali szkolnej dostrzega tablicę ze zdobionym napisem,,Dla naszych ukochanych mam''. A przed tablicą. Dzieci śpiewają piosenkę. Wszystkie dzieci mają kolorowe ubrania ,a w rękach trzymają patyczki z uśmiechniętymi papierowymi buźkami. Prawie wszystkie.. jedna dziewczynka siedzi potkulona w kącie i płaczę. Nikt nie zwraca na nią uwagi. Jest ubrana na czarno i ma długie ciemne włosy. Nie mogę zobaczyć twarzy.. ale chyba wiem kto to może być.
Nie wiem co mam zrobić. Jakaś pani pyta się mnie która godzina. Patrzę na nią ale nie mogę z nią nawiązać kontaktu wzrokowego, mija zaledwie kilka sekund a inna pani odpowaiada:

- 15:30

-ohh.. dziękuje - podziękowała kobieta.

Zdałam sobie sprawę ,że nie do mnie było skierowane pytanie. Po kilkunastu minutach. Przedstawienie się kończy. Wszyscy wychodzą. Ja też postanowiłam wstać.

-Teraz zapraszamy na mały poczęstunek i na napięcie się dobrej herbaty - powiedziała jakaś inna kobiety. Po stroju i zachowaniu myślę ,że to nauczycielka.

Podvhodzę do stolika z jedzeniem. I wyciąg am rękę by wziąźć szklankę ciepłej herbaty. Jakaś dziewczynka potyka się i rozlewa na mnie cały napuj, a raczej nie na mnie tylko przeze mnie. Napuj przenika przezmnnie i rozlewa się na podłogę.
-Mnie tu nie ma.. -myślę. Dotykam szklanki. I nie mogę jej złapać,ręka przechodzi na wylot. Dziewczynka ściera kałurzę. To.. to ta dziewczynka która płakała w kącie i ta sama która bawiła się z psem.

- Ellie! Ellie! - jakiś głos krzyczy. Ja zaczynam znowu słyszeć ten pisk. Robi się ciemno.. i ponownie czuję tym razem delikatny ucisk w głowie. Myślałam ,że to do mnie ,ale usłyszałam:

- tak mamusiu? - Dziewczynka odwruciła się i przytuliła inną kobietę.
- Ellie! Ellie słyszysz mnie? - głos zaczyna robić się coraz głośniejszy robi się ciemno.

I znowu budżet się na szpitalnym korytarzu na de na stoją trzy pielęgniarki. Pomagają mi wstać ,rozmawiają ze mną trochę, podają mi kilka tabletek i wracają do pracy.

Ja siadam na podłodze i oszołomiona przytulam się do ściany. Serce bije bardzo szybko, przed sobą widzę kropelki krwi, tak samo jak na ubraniach. Dotykam nosa, i patrzę na ręke, jest cała we krwi. Przestraszyłam się. Wbiega do mojego pokoju i patrzę w lustro. Całe wargi, nos i brodę mam w cieknącej ,czerwonej cieczy. Obmywam sobie twarz i przykład am chusteczkę do nosa.
W innym wypatku pozwoliła bym by ciekła, wykrwawiłabym się i nareszcie opuścił abym ten świat, ale teraz jeśli wreszcie przypomina sobie moje stare ,życie, wreszcie odzyskuje wspomnienia.. teraz nie mogę umrzeć.

My sad storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz