Rozdział 4.

150 8 2
                                    

Jest już ok. 1:00. Nie chce mi się spać, zresztą jak zawsze, jestem raczej nocnym markiem. Za 12 godz. będę się widzieć z kuratorem. Nie chcę iść do domu dziecka. Nie chcę tam być z takimi jak ja to mnie tylko do bije. Ja chcę być normalna, chcę mieć przyjaciół, mieć chłopaka, palić fajki, pić piwo. Może, może bym uciekła? Już od dawna się nad tym zastanawiałam.. ale zawsze myślałam ,że sobie nie Pradze.Wacham się, to jest bardzo trudne, jak inni ludzie mogą przejmować się rzeczami typu: jaką sukienkę dzisiaj założyć, czy umuwić się z tym chłopakiem, co zjeść dzisiaj na śniadanie. Chciałabym mieć takie problemy. Trudno ,żyje się raz. Podchodzę do okna, stawiam jedną nogę na parapet i otwiera szeroko okno. Zeskakuję.
Jest ciemno i bardzo zimno. Teraz jest ten monent , ta chwila w której zmienia swoje życie.

Jest niesamowicie,to jest wprost niezwykłe , czuję wiatr we włosach. Kładę się na trawie i patrzę w niebo, jest pełnia. Wyciąg am dłonie i zamyka oczy na twarzy czuję kropelki deszczu. Przewracam się po trawie jak małe dziecko, chciałabym się za śmiać, ale niestety nie potrafię, nie zniechęca mnie to. Po raz pierwszy czuję radość, po raz pierwszy się uśmiecham. Wpatruję się w niebo i myślę co nowego teraz przeżyję, może poznam przyjaciół, może pierwszy raz kupię sobie nowe ubranie, może.. może się zakocham i będzie tak jak w filmach, wszystko się dobrze skończy. Przewracam się na lewy bok, dostrzegam papierosa, co prawda wypalonego ale jest. Kiedyś go zapalę - myślę . Cały czas mam na twarzy uśmiech.Czas wstać. Jestem w pobliżu szpitala, boję się ,że ktoś zauwarzy ,że mnie nie ma. Widzę ulicę, wacham się, uśmiech schodzi z mojej twarzy, już Nie jestem tego taka pewna jak wcześniej.Jak ja się pokarzę na ulicy w takim stroju?! Może jednak wrucić? Siadam i naprawdę poważnie się zastanawiam. To Może być najważniejszy wybór w moim życiu... iść do domu dziecka czy iść prubować nowych rzeczy, zakochać się, mieć przyjaciół. Wybór jest oczywisty, ale jednak ja wybieram... wybierm do dziecka. Wracam do szpitala, zachwyca się wolnością przez ostatnie minuty. Stoję przed oknem i ostatni raz patrzę na ten świat. Wchodzę do środka i zamyka okno, zamyka na klucz a klucz wyrzucam.
Kładek się na nie wygodnym łóżku i zasypiam.

My sad storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz