Old Family

266 18 1
                                    

Do premiery 5 odcinka flasha jeszcze kilka godzin, więc zdążyłam. Dziś będzie kilka informacji, których nie zdążyłam wpisać ostatnio. Ale tona końcu rozdziału więc miłego czytania.

Barry

Jedliśmy śniadanie: ja, Jo i Irys. Wszystko już praktycznie wróciło do normy. No do normy jak na Central City. Od prawie dwóch tygodni Zoom nie wysłał nikogo, żeby mnie zabić. Było dobrze. Podobało mi się, że nie muszę ukrywać, że jestem Flashem przed nikim w domu. Czasem nawet zapominałem, o zajściu z Eobardem Thownem/Harrisonem Wellsem, Eddim i zabójstwem mojej mamy. Dziś był jeden z tych lepszych dni. Postanowiliśmy, że przy posiłkach nie będziemy mówić o Flashu, a co za tym idzie o: pacy policyjnej, pracy Irys, wiadomościach, wydarzeniach w mieście i internecie. Brakuje jeszcze tylko kawy czy muzeum o mnie. Prawie każdy poruszony w mieście temat dość szybko mógł zejść na Flasha. Ale dziś miał być dzień bez Flasha. Od przedwczoraj najgorszą zbrodnią była kradzież torebki. Flash nieźle sobie radził. Myślałem, że będzie ok, ale dostałem wiadomość.

- SMS od Cisco. Myśli, że znalazł naszą uciekinierkę. Chce, żebym za jakieś pół godziny przyszedł... Przepraszam - Irys się uśmiechnęła.

- Przynajmniej będę mała o czym pisać - potem dyskusja zeszła na inny temat. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- Spodziewacie się gości? - spytała zaskoczona. Po minie Jo sądziłem, że wszyscy wiemy o tym tyle samo.

- Otworzę - zaproponowałem, gdy dzwonek zabrzmiał drugi raz. Podszedłem do drzwi. Gdy je otwarłem zobaczyłem afro - amerykankę, lekko przy kości, o znajomych rysach twarzy i z walizką w ręce. Przeszedł mnie dreszcz.

- Ciotka Maddison? - spytałem zaskoczony. Maddison West była siostrą Jo. Dużo starszą. O jakieś dziesięć lat. Ostatni raz gościła w tym domu, zanim poszedłem do liceum.

- Dla ciebie Pani Maddison albo Pani West - zmierzyła mnie wzrokiem. - Dalej bawisz się w policjanta, krasnalu? Ile osób w tym roku aresztowałeś? - zawsze czepiała się mnie, ponieważ nie byłem jej krewnym. Kiedy rozmawiała z Jo przez telefon, albo na jakichś uroczystościach kpiła sobie z mojej pracy, mówiąc, że płacą mi za nic nie robienie. Prawdę mówiąc znałem po sekundzie odpowiedź na jej pytanie. Miałem ochotę odpowiedzieć.

- I widzę, że dalej brak ci wychowania. Nie zaprosisz mnie do środka?

- Wejdź proszę... ale po co ci ta walizka? - spytałem. Jo i Irys już za mną stali zaciekawieni.

- Oh, Irys. Podobno chcesz być pisarką. Nie mów, że ten... o tu cię do tego namówił? - spytała, patrząc na mnie z pogardą.

- Nie pisarką. Dziennikarką. I nikt mnie nie namawiał. Sama chciałam podjąć tę pracę - Irys też za nią nie przepadała. To był typ kobiety, która czepia się wszystkiego i myśli, że wie lepiej. Pewnie biegać szybko też by mnie uczyła.

- A wracając do pytania. Nie dam rady zająć się moim wnukiem. Wyjeżdżam na leczenie do sanatorium, a jego rodzice wygrali niedawno dość długą wycieczkę. Pomyślałam, że skoro u was prawie nikt nie pracuje to się nim zajmiecie - oczywiście. Wymieniliśmy z Irys spojrzenia. Albo ja będę się nim zajmował, czyli miejsca zbrodni plus met ludzie plus S.T.A.R. Labs, albo Irys, czyli będzie siedzieć w redakcji. Chyba wiadomo, że do Flasha nie pasuje.

- Wally, choć tu! - krzyknęła na chłopaka. Po chwili obok niej stanął afro amerykański szesnastolatek z książką w jednej ręce i plecakiem w drugiej.

- Część - spojrzał na mnie. - Jesteś Barry? Przepraszam, że pytam. Rzadko się widujemy. Ja...

- Wally interesuje się... rzeczami niemożliwymi. Dlatego chciał jechać do rodziny do Central City. I dlatego Barry się nim zajmie. Masz go zabierać że sobą wszędzie. Nie chodzi tu do szkoły, przynajmniej na razie, więc przez całą dobę jest pod twoją opieką - popatrzyła na mnie takim wzrokiem jakby chciała mnie zabić. Pewnie ostrzegała, że jeśli się nim nie zajmę to tak zrobi.

The Flash 2015Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz