Dzieńdobry. Mimo iż mam depresje lv hard, mojemu Senpajowi ukradli hajsownicy szajsunga i mi nie odpisuje, spami mi instagram, moje koleżanki z klasy są tak cholernie tępe, że myślą, że "yaoi" to nazwa japońskiego ciasta, byłam na dodatkowych z infy i nadal nie ogarniam komend, nie chce mi się jutro iść na cmętarz, matka sie na mnie codziennie wkurwia, jest 01:56, moje życie nie ma sensu i mam już 67 słów a rozdziału nadal nie ma, to chcę napisać dla was next :>
#Temat_dla_uwagi
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
TahidaPOV
Obudziłem się a przed oczami widziałem czerń pochłaniającą mnie od środka. Nic nie pamiętałem. Byłem kompletnie zdezorientowany i zaniepokojony. W końcu z trudem otworzyłem oczy. Ujżałem niewyraźnie białe pomieszczenie, drzwi, krzesło i mały stolik. Wszystko mnie bolało. Zauważyłem, że mam podłączoną kroplówkę. Czyli... Jestem w szpitalu. Cudownie. Nic nie pamiętam, kompletnie nic. Wiem tylko, że jak zwykle poszedłem pod dom Shina. A potem... Buuum. Pustka. Urwał ci się film i budzisz się w szpitalu. Zajebiście.
ShinPOV
Jak zawsze od 3 tygodni i dwóch dni, po szkole, zamiast do domu idę do szpitala. A raczej do Tahidy. Leży tam do dziś, a kto wie czy nie będzie tam dłużej.
Dotarłem do budynku. Jak zwykle ukazał mi się jasno szary, prosty budynek. Przeszedłem przed drzwi i udałem się w stronę recepcji. Młoda pielęgniarka jak codzień, obsłużyła mnie odsyłając do sali w której leżał Tahida. Zawsze miałem wrażenie, że mnie podrywa. Ugh.
W oczy żucił mi się brunet leżący podpięty do kroplówki. Tylko, że jedyną różnicą było to, że tym razem nie był w śpiączce. Stał się cód.
- Tahida. - powiedziałem niepewnie podchodząc bliżej szpitalnego łóżka.
Chłopak tylko spojżał na mnie i uśmiechnął się. Widocznie nie miał siły mi odpowiedzieć.
Usiadłem obok niego i oplotłem jego kosmyk włosów wokół palca. Przez długi czas pogrążeni w ciszy wpatrywaliśmy się w siebie.
- S- shin, dziękuję. - wyszeptał wreście przerywając ciszę.