♣ Prolog

9.4K 677 56
                                    


Niska dziewczyna o miedzianych, długich włosach wspięła się po ruinach wieżowca, próbując nie patrzeć na oślepiające słońce. Zakryła twarz czarnym kapturem i chustą, a ciało ochroniła zbyt dużymi, brudnymi ubraniami. Gdyby jej skóra zetknęła się ze słońcem, stałaby się żywym skwarkiem.

Usta miała tak suche i popękane, że bolały ją przy każdym spotkaniu z językiem. Próbowała nawilżyć je resztkami śliny, jednak w ogóle to nie pomagało, a tylko pogarszało sprawę. Oddałaby wszystko za kilka łyków wody i kromkę suchego chleba.

Nie pamiętała, jak długo tak się pałętała po ruinach swojego kraju. Jedyne czego była pewna, to tego, że ktoś zrzucił bombę, uśmiercając miliony ludzi. Wciąż słyszała w uszach przerażające krzyki dzieci i dorosłych, którzy padali niczym muchy. Ich życia nie znaczyły nic dla tych, którzy zdecydowali się je odebrać.

Wszelka komunikacja została zerwana. Zoe znalazła kilka sprawnych telefonów, jednak nigdzie nie było zasięgu. Podczas swojej podróży nie znalazła ani jednego żywego człowieka.

Nagle runęła jak długa, uderzając głową o duży głaz i spadła, odbijając się od cegieł i metalowych prętów.

Boleśnie chwyciła się za głowę brudnymi palcami, czując, jak po policzkach spływały jej łzy. Ilekroć próbowała się podnieść, upadała bezsilnie, wyjąc z bólu. Czy tak właśnie miała umrzeć? Samotnie, pośród rozkładających się ciał i zgliszczy?

Po co więc przeżyła bombardowanie, skoro i tak ostatecznie miała przywitać się ze śmiercią? Chociaż było to naiwne, wierzyła, że Bóg ją ocalił, ponieważ miał wobec niej jakąś misję. Zawsze była wierząca i dopatrywała się rzeczy w czymś, co dla innych ludzi wydawało się przypadkiem, czy też błahostką.

Chwyciła niewielki kamyk, który znalazł się pod jej ręką i ścisnęła na nim chude palce, mamrocząc pod nosem:

– Nie mogę... – łzy ciurkiem spływały po jej piegowatych policzkach, łącząc się z krwią. Piekły ją wszystkie rany na twarzy, ale nie miała nawet siły na to, by się tym przejąć.

Próbowała się podnieść, jednak ponownie upadła, pokonana przez przytłaczający ból, który rozległ się po całym jej ciele.

Oczy zaszły jej mgłą, a siła coraz bardziej opuszczała jej ciało. Wszelakie zmartwienia i cierpienie powoli odchodziły w zapomnienie, pozostawiając ją w błogim nastroju. Już się nie bała. Była gotowa oddać śmierci swój ostatni oddech. Wierzyła, że wstąpi do Nieba i zazna wiecznego spokoju.

~*~

Witam Was, kochani na mojej nowej historii! Prolog nie mówi zbyt wiele, ale mam nadzieję, że choć w małym stopniu Was zaciekawi. Jestem ciekawa, jak przyjmiecie to opowiadanie. Mam już kilka napisanych rozdziałów, więc zawieszeniem/usunięciem nie musicie się martwić.

Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie <3.

Strażnicy Vol ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz